Jan Pospieszalski: „Różaniec jest jak lina ratunkowa dla alpinisty”. Utrata dziecka zbliżyła go do Boga
„Gdy jest ciężko, chwytam za różaniec. Tą modlitwą można wybłagać cuda. To jak lina ratunkowa dla alpinisty” – mówił Jan Pospieszalski, ceniony muzyk, kompozytor i dziennikarz. Artysta stracił w wypadku synka. To dramatyczne wydarzenie przewartościowało jego życie.
W ostatnim czasie media przypomniały o bolesnym doświadczeniu, które przed laty dotknęło rodzinę Pospieszalskich. W sierpniu 1999 roku, w wypadku na motorówce na jednym z polskich jezior, zginął 4-letni synek muzyka, Antoś. Śmierć poniosła również 5-letnia córka przyjaciela Pospieszalskiego, która również była na motorówce.
Jak przypomniały media, po tym bolesnym wydarzeniu artysta, który z domu wyniósł głęboką wiarę, ale w tym czasie miał inne priorytety, nagle przewartościował swoje życie.
Po utracie syna Jan Pospieszalski przeszedł przemianę duchową, jeszcze bardziej zbliżył się do Boga. Muzyk skupił się na życiu rodzinnym i małżeńskim, a przede wszystkim na odbudowaniu relacji z żoną, ponieważ jego małżeństwo przechodziło kryzys.
Po wypadku moja wiara jest żarliwsza, żywsza, uświęcona przez krzyż i cierpienie, które niosę (…). W doświadczeniu gigantycznego bólu doznałem jednocześnie jakiejś wielkiej mocy – cytują media wypowiedź Jana Pospieszalskiego.
Artysta zaangażował się również działalność społeczną, dzielił się swoim talentem muzycznym prowadząc scholę w jednej z warszawskich parafii, organizował warsztaty muzyczne, festiwale.
Jan Pospieszalski nie ukrywa, że Bóg jest ważny w jego życiu, a wiara dodaje mu siły w najtrudniejszych momentach.
To jak lina ratunkowa dla alpinisty. Gdy jest ciężko, chwytam za różaniec. Tą modlitwą można wybłagać cuda – mówił.
Jak podkreślają przyjaciele dziennikarza i artysty, Jan Pospieszalski jest przykładem na to, że nawet z największej życiowej tragedii można wyjść silniejszym, mimo niewyobrażalnego cierpienia.
AG/viva.pl
Dodaj komentarz