16 kwietnia, 2024
27 stycznia, 2022

Wody odeszły jej w 19. tygodniu, jednak odmówiła aborcji. Dziecko miało tylko 1% szans na przeżycie

(fot. unsplash.com/daniel-thomas, zdjęcie ilustracyjne)

Ann Rice donosiła ciążę i 11 tygodni później urodziła synka Chestera, który ważył jedynie 834 gramy. Chłopiec spędził 113 dni w szpitalu i potrzebował pomocy, żeby oddychać. Dzisiaj ma już ponad rok i z każdym dniem staje się coraz silniejszy.

Dla nas jeden procent szans był nadal szansą – podkreśliła mama chłopca.

W środku nocy 8 października 2020 roku, zaledwie dzień przed badaniem realizowanym przy rozpoczęciu 20. tygodnia ciąży, Ann odeszły wody płodowe.

36-latka ma trójkę dzieci, jednak przyznała, że nie wiedziała, że w przypadku tak szybkiego odejścia wód, można nadal kontynuować ciążę. 

Lekarze, z którymi rozmawiała, twierdzili, że prawdopodobnie dojdzie do poronienia, a oni nie są w stanie nic zrobić, aby pomóc jej dziecku. 

Jednak po rozmowie z mężem, Christopherem, para zdecydowała, że jeśli jest szansa, to muszą kontynuować ciążę. Powiedziano im, że jeśli ich dziecko urodzi się przed 24. tygodniem, lekarze nie będą interweniować, aby ratować jego życie. Ann została odesłana do domu z antybiotykami i była co tydzień monitorowana.

11 tygodni później, w środku lockdownu spowodowanego Covidem, Ann dostała skurczów. 23 grudnia 2020 roku we wczesnych godzinach porannych na świat przyszedł Chester.

Ponieważ jego płuca były słabo rozwinięte, Chester ważył i wyglądał tak samo jak dziecko urodzone w około 24. lub 25. tygodniu, a nie trzydziestym.

Był w stanie krytycznym przez tak długi czas, ponieważ był tak mały. (…) To był jeden krok naprzód, a potem 10 kroków wstecz, tak, że myślisz, że radzi sobie naprawdę dobrze, a potem nagle coś się dzieje, kolejna infekcja, a on jest z powrotem na antybiotykach i z powrotem na intensywnej terapii – wspominała mama chłopca.

Chester pozostał w szpitalu przez 113 dni. W tym czasie jego rodzice mogli odwiedzać go tylko osobno. Wyjątek stanowił dzień Bożego Narodzenia, kiedy to pozwolono im na dwie godziny wspólnych odwiedzin.

W kwietniu ubiegłego roku Ann i Christopher mogli zabrać swojego najmłodszego synka do domu, aby poznał pozostałych dwóch braci. 

Mimo, że Chester potrzebuje obecnie tlenu 24 godziny na dobę, lekarze przewidują, że będzie się powoli rezygnować z tej pomocy, w miarę jak chłopiec będzie rósł w siłę.

Ann chce szerzyć świadomość na temat powikłań ciąży w nadziei, że matki będą lepiej poinformowane niż ona sama.

To przerażające, być w podobnej pozycji, wiem, że lekarze muszą być bardzo bezpośredni, kiedy informują szansach na przeżycie, ale dla nas jeden procent szans był nadal szansą – podkreśliła. 

Kobieta dodała, że gdyby posłuchała lekarzy i nie dałaby sobie tego jednego dnia na ocenę sytuacji i przemyślenie sprawy, pewnie zdecydowałaby się tak, jak większość ludzi w jej sytuacji – na aborcję. Ann przekonuje jednak, że jest nadzieja, nawet jeżeli wynosi ona tak mało jak 1 procent.

Ta historia, podobnie jak niezliczone inne, przypomina nam o ogromnym postępie medycznym, jaki dokonał się w ostatnich latach, oraz o naszej zdolności do pomocy i ochrony życia, nawet w jego najwcześniejszych stadiach i w najtrudniejszych okolicznościach. Wielka szkoda, że ten postęp medyczny nie znalazł odzwierciedlenia w prawie aborcyjnym naszego kraju, które zezwala na aborcję aż do urodzenia niepełnosprawnych dzieci – powiedziała Catherine Robinson, rzeczniczka brytyjskiej organizacji Right To Life UK.

 

AM/LifeNews.com

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023