29 kwietnia, 2024
17 czerwca, 2023

Rafał Patyra jako ambasador Marszu dla Życia i Rodziny wzbudził falę nienawiści. Prawo do promowania rodziny nie jest dla tych, którzy ją ratują

(fot. Krzysztof Staszewski, arch. Centrum Życia i Rodziny, Narodowy Marsz dla Życia i Rodziny, Rafał Patyra)

Czy człowiek, który zdradził żonę, może świadczyć o tym, że rodzina oparta na nierozerwalnym małżeństwie jest fundamentem życia? Tak, może – a taka perspektywa jest wyjątkowo cenna. Choć z ludzkiego punktu widzenia to hipokryzja, powód do kpiny i fali hejtu, to małżeństwa sakramentalnego nie zrywa zdrada, długoletni romans ani nawet nieślubne dziecko. To rzeczywistość większa niż nasze indywidualne poczucie krzywdy, zranienia i chęć uniesienia się honorem. Z punktu widzenia nowoczesnej moralności miłosierdzie i przebaczenie grzechów przysługuje tylko niektórym – i to bynajmniej nie tym, którzy z grzechem chcą zerwać i postanawiają poprawę.

Kolejna fala hejtu, kpin i oburzenia spada na Marsz dla Życia i Rodziny, czyli jedno z najważniejszych wydarzeń prorodzinnych w Polsce, a jego źródłem stały się zmanipulowane artykuły medialne na temat jednego z ambasadorów Marszu – Rafała Patyry. Trudna historia osobista dziennikarza stała się przyczynkiem do obwołania całego wydarzenia „pokazem katolickiej hipokryzji”. Z jednej strony zarzuty kierowane przez internautów dotyczą osobistej postawy ambasadora Marszu, a z drugiej – samego faktu, że Marsz dla Życia i Rodziny, którego jednym z głównych założeń jest promocja rodziny i małżeństwa, jest wspierany i promowany przez osoby, których małżeństwo nie zawsze układało się idealnie i które niestety nie mogą pochwalić się dochowaniem małżeńskiej wierności i uczciwości.

A jednak – gdy przeanalizuje się tę internetową nagonkę dokładniej – uwidacznia się jeszcze inny problem. Skąd właściwie bierze się tak duży atak na osobę, która, choć zbłądziła i popełniła oczywisty ogromny błąd – zdecydowała się ostatecznie dochować przyrzeczeń, dotrzymać zobowiązań i odpowiedzialności, którą podjęła i pozostała w sakramentalnym małżeństwie? Dlaczego z tak wielkim wylewem nienawiści i szyderstw spotka się ten, który postanowił odbudować swoje małżeństwo, a jednocześnie poklaskiem i sympatią cieszą się prawdziwi wiarołomcy, których romanse kończą się rozwodami i rozpoczęciem nowego życia u boku kolejnego partnera?

I ślubuję Ci

Rafał Patyra o trudnym czasie swojego małżeństwa opowiada otwarcie i nie jest to żadna prasowa rewelacja, choć tak traktują tę historię niektóre portale plotkarskie.  

Kilkanaście lat temu, będąc już mężem i ojcem, dziennikarz wdał się w romans. Historia jakich wiele: angażująca praca, w której dużo się dzieje i która angażuje emocjonalnie, ale odciąga od domu i spokojnego i wymagającego życia rodzinnego. To okoliczności idealne do tego, aby znaleźć (nawet nie szukając) osobę, która nagle okazuje się bliższa i lepsza od małżonka. Tak też stało się w przypadku Rafała Patyry.

Pozamałżeńska relacja trwała około trzech lat, a jej owocem jest dziecko. Gdy przyszedł moment ostatecznego wyboru, dziennikarz miał ogromne trudności z podjęciem decyzji.

Stanąłem na takim rozdrożu. Z jednej strony wydawało mi się, że jestem zakochany i że spotkałem kogoś z kim powinienem spędzić resztę życia, bo to jest moja druga połowa. Z drugiej strony nie bardzo potrafiłem się odnaleźć w sytuacji, w której zamykam za sobą drzwi tutaj w domu, żonie przed nosem. Żonie, która nic złego mi nie zrobiła. Oczywiście to nasze małżeństwo zaczęło się gdzieś tam rozchodzić, kryzys był (…) [Żona] nie zrobiła nic, co mogło by mnie sprowokować do tego, żeby z tego domu się wyprowadzić. Co dzisiaj postrzegam jako absolutny cud. Walczyła o mnie w sposób uczciwy, prawy – wspomina Rafał Patyra w jednym z wywiadów.

Czas próby w jego małżeństwie był także momentem, kiedy Rafał Patyra zbliżył się do Boga. Paradoksalnie uwikłanie się w grzech cudzołóstwa zaowocowało więc nawróceniem i przywróceniem najważniejszych wartości w odpowiednie miejsca.

Wiara i sakramenty były dla mnie ważne, pamiętam że to też była taka kotwica, która mnie trzymała, nie mogłem sobie za bardzo wyobrazić, wiedząc że jeśli odejdę do innej kobiety, i będę w cudzołóstwie trwał, to będę pozbawiony sakramentów i gryzło mnie to, nie mogłem sobie z tym poradzić – zaznacza dziennikarz.

Wspólne zwrócenie się małżonków w stronę wiary ostatecznie zaważyło o tym, że zdecydowali się pozostać razem. Konsekwencją błędu i wplątania się w romans są jednak wciąż nieuleczone zranienia i krzywda dziecka. Dziś Rafał Patyra ma sporadyczny kontakt z nastoletnią córką z pozamałżeńskiego związku. Nie jest to jednak jego wybór – dziewczyna zdecydowała, że nie chce spotykać się z ojcem.

Jak wielu małżonków, którzy na swojej drodze przeszli poważny kryzys, niekiedy również związany z cudzołóstwem, a nawet rozwodem, również Rafał Patyra zdecydował się mówić otwarcie o swojej historii. Jest to forma świadectwa, w którym z perspektywy osoby winnej ogromnej krzywdzie, ale także doświadczającej przebaczenia i ostatecznie powracającej do sakramentalnego małżeństwa, dziennikarz ukazuje także wartość rodziny, o której przekonał się w krytycznym momencie.

A jedną z form szerzenia takiego świadectwa jest dla Rafała Patyry zaangażowanie w Marsz dla Życia i Rodziny, którego od kilku lat jest ambasadorem.

„Typowa katohipokryzja”?

W tym roku jednak, za sprawą przypadku – tak się bowiem składa, że wkrótce przed Marszem zakończyła się przygoda dziennikarza z prowadzonym przez niego od kilku lat programem „Ekspress rodzinny” – historia małżeństwa Rafała Patyry odżyła w mediach. Krzykliwe nagłówki szybko przyciągnęły uwagę opinii publicznej:

Koniec z religijnym programem na TVP. Prowadzący zdradzał żonę i ma dziecko z kochanką

Rafał Patyra prowadził religijny program w TVP. W przeszłości zdradził żonę i WPADŁ z kochanką: “Bóg wziął sprawy w swoje ręce”

Stracił program religijny w TVP, było głośno o jego romansie. Teraz jest ambasadorem Marszu dla Życia i Rodziny

Trzeba zaznaczyć, że od początku sprawa stała się typowym „clickbaitem”, o czym świadczy już choćby pierwszy z przytoczonych tytułów, który sprytnie pomijając chronologię, sugeruje, jakby romans dziennikarza był właściwie przyczyną zakończenia emisji programu. Obie sprawy nie mają nic wspólnego, ale z pewnością efekt został osiągnięty i temat „chwycił”.

Co stało się dalej?

W mediach społecznościowych rozpętała się fala wulgarnego hejtu, zwłaszcza wówczas, gdy dodatkowo okazało się, że Rafał Patyra zaprasza na Marsz dla Życia i Rodziny, którego jest ambasadorem.

Czyli co, można się k***wić ile wlezie, byle przepraszać? Hmm. To mi wygląda na skończone łajdactwo.

A to jak przeprosił i wrócił to wszystko ok. Ta kobieta, którą zostawił z dzieckiem na pewno jest dumna, że trafiła na takiego prawego mężczyznę. I dziecku będzie go stawiać za wzór. Was już do reszty poj…ło

Ale Wy jesteście je***nymi hipokrytami! Patrzysz człowieku czasami w lustro? Kogo wówczas ta widzisz? Gęby pełne frazesów o życiu wg. przykazań bożych a jak przychodzi co do czego, to walicie się po kątach, szczujecie jeden na drugiego!

Każdy jest wezwany do nawrócenia, ale nie każdy powinien być ambasadorem akcji promującej rodzinę. Pan Patyra własną rodzinę rozwalił – powinien w ciszy odbudowywać to, co zniszczył we własnym życiu. Albo uznajemy rozpad rodziny za tragedię i wielkie zło, albo tylko udajemy.

Agresywne i szydercze komentarze pełne są oczywiście manipulacji i kłamstw, czemu zresztą trudno się dziwić, patrząc na tendencyjne przedstawianie tematu przez prasę. Ale zarzuty o obłudzie i hipokryzji są jednak mało trafne – oba te określenia dotyczą przecież sytuacji, w których prowadzimy jakieś podwójne życie, deklarując jedne wartości publicznie, a w ukryciu żyjąc inaczej. Tu sytuacja jest wręcz odwrotna.

Ambasador Marszu dla Życia i Rodziny poznał wartość małżeństwa i rodziny właśnie w momencie ogromnej próby i okresie zagubienia. Ale choć przekonał się o tym dopiero w momencie, kiedy o mały włos nie zaprzepaścił tego daru, może tym bardziej mieć pewność, że rodzina jest najważniejszą wartością.

I wydaje się, że wszystkie warunki, aby ostatecznie skończyć z grzechem, zostały w tym wypadku wypełnione. Był i rachunek sumienia, i żal za grzechy (który pewnie będzie trwał, zwłaszcza że z grzechem wiąże się krzywda niewinnych osób), i mocne postanowienie poprawy, i szczere wyznanie win. Ostatnim etapem, który pewnie wciąż trwa, jest zadośćuczynienie za grzech, co jak się zdaje w tym wypadku jest realizowane zarówno w małżeństwie, w staraniach bycia jak najlepszym mężem i ojcem, jak i właśnie poprzez swego rodzaju publiczną ewangelizację i dawanie mocnego świadectwa o małżeństwie.

Warto może w kontrze przytoczyć jeszcze jeden komentarz, będący doskonałym podsumowaniem internetowej nagonki:

Uważam jednak – w dalszym ciągu podkreślając haniebność zdrady – że to właśnie ci, którzy się nawrócili, zaraz po tych którzy heroicznie wypełniają swoją obowiązki, są najlepszymi świadkami. Bo wiedzą jaką wartość ma to, co stracili. W oczach BXO [inny użytkownik Twittera – przyp. red.] syn marnotrawny byłby skreślony, Piotr przeklęty, a o Szawle lepiej nawet nie wspominać. Co oznacza, że dla żadnego ze skruszonych grzeszników nie ma nadziei – skomentował na Twitterze Mateusz Ochman.

Sól w oku

Tym, co zwraca jednak szczególną uwagę, jest paradoks wyłaniający się ze wszystkich nienawistnych komentarzy. Hektolitry jadu wylewane są na męża, który choć zdradził, postanowił pozostać w małżeństwie. Czy to nie powinna być postawa godna pochwały?

Okazuje się, że nie. Nie w dzisiejszym świecie zupełnego odwrócenia pojęć i chaosu wartości.

Zdrada małżeńska nie jest przecież  – niestety – czymś tak zupełnie niespotykanym. Według badań przeprowadzonych przez CBOS, 42% Polaków ma za sobą doświadczenia związane ze zdradą. I choć to tym bardziej haniebne, dopuszczają się jej także osoby deklarujące wiarę czy oparty na zasadach chrześcijaństwa światopogląd.

Ale przede wszystkim panuje powszechne przekonanie, że niewierność jest czymś, czego w związku nie można wybaczyć. Osoby, które decydują się ratować związek po zdradzie, często postrzegane są jako naiwne, głupie i same sprowadzające na siebie nieszczęście (w postaci np. kolejnych zdrad, bo małżonek niczego się przecież nie nauczy, jeśli raz otrzyma przebaczenie). Większość małżeństw po ujawnionej zdradzie rozpada się.

Ale dla przeciwwagi minęły już czasy, kiedy powszechnie nieakceptowane były ponowne małżeństwa (nie mówiąc o rozwodach w ogóle). Patrząc na falę szyderstw i nienawiści spływającą na osobę, która postanowiła pozostać w sakramentalnym małżeństwie, można wręcz odnieść wrażenie, że z większym poklaskiem spotkałoby się jednak zakończenie go i rozpoczęcie nowego życia z kochanką.

Zdrady, rozwody i ponowne związki nie są przecież także żadną nowością wśród celebrytów i osób ze świata mediów. Można wręcz chyba postawić tezę, że jest to środowisko szczególnie podatne na tego rodzaju zachowania. I choć często na początku rozpad związku spotyka się z krytyką, to później medialny szum opada, a nowy związek powoli zadamawia się na showbiznesowym świeczniku i z czasem zyskuje aprobatę i nowych fanów.

Po rozwodach są przecież choćby czołowi polscy celebryci, hołubieni zwłaszcza przez stację TVN, Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan. Ta tak zwana „it-couple” cieszy się wielką popularnością i nikt nie wytyka im faktu, że promują się jako małżeństwo, pokazują swoją rodzinę, a nawet chętnie wypowiadają się o tym, że ta wartość jest dla nich najważniejsza.

Moja praca zawodowa to jest jedna część, ale tak naprawdę ta najważniejsza część mojego życia, ta, nad którą rozmyślam, nad którą staram się bardziej panować i w którą się zagłębiam, to jest moja rodzina zadeklarowała Rozenek w jednym z wywiadów. 

Podobnie sprawa ma się w przypadku głośnego niedawno rozpadu małżeństwa Katarzyny Cichopek i Marcina Hakiela, do którego również doszło na skutek romansu aktorki z kolegą z pracy Maciejem Kurzajewskim (który swoją drogą jest także rozwodnikiem). W tym przypadku ogłoszenie nowego związku między celebrytami zostało nawet przyjęte z pewną dozą zachwytu – czy szczerego, to inna sprawa – a krytyka wobec takiej postawy, skierowana między innymi ze strony Centrum Życia i Rodziny, została wyśmiana.

Te podwójne standardy zdają się być kwintesencją dzisiejszego podejścia do małżeństwa i rodziny. Jeśli już dopuścisz się zdrady, to dobrze jest wtedy, kiedy odejdziesz od żony/męża i rozpoczniesz nowy związek. W powszechnie panującej mentalności „mamy prawo szukać swojego szczęścia” mieści się przecież niszczenie nawet sakramentalnych związków i rozpoczynanie kolejnych, już niesakramentalnych małżeństw. Bez większego sprzeciwu przyjmowane jest także to tłumaczenie, że dopiero druga żona czy mąż są tymi właściwymi, wreszcie znalezionymi drugimi połówkami, a pierwsze małżeństwo to może wynik błędów młodości. Coraz większym poklaskiem cieszą się nawet teorie głoszące, że nasze potrzeby i oczekiwania zmieniają się w ciągu życia, a więc normalne i wręcz pożądane jest to, byśmy zmieniali partnerów z biegiem lat, szukając takich, którzy w danym momencie naszego życia będą te potrzeby i oczekiwania spełniać.

Nowoczesne miłosierdzie nie dla wszystkich

W czasach, kiedy lewaccy ideolodzy domagają się od chrześcijan, aby przestali głosić swoje przestarzałe poglądy na temat wiernego i nierozerwalnego małżeństwa, zaakceptowali rozwody i udzielali Komunii osobom w ponownych związkach albo nawet dopuścili w Kościele „małżeństwa” jednopłciowe, jednocześnie z falą krytyki spotykają się osoby, które mimo zranień i trudności chcą ratować swoje małżeństwa. Taka postawa jest z jednej strony uważana za naiwność i głupotę, a z drugiej niemal za potwarz, bo przecież zamiast „wymienić żonę (czy męża) na lepszy model”, jak to robią nowocześni ludzie, pozostajemy wierni jakimś zaściankowym ideałom.

A więc nie możemy powiedzieć, że cudzołóstwo to grzech – takie plakaty, obecne kilka lat temu na polskich ulicach wzbudziły duży niesmak, bo przecież jakiś rozwodnik mógłby poczuć się urażony – ale możemy napiętnować człowieka, który z grzechem cudzołóstwa zerwał, a teraz chce publicznie ostrzegać innych. Nie możemy świadczyć o wartości rodziny, którą zdecydowaliśmy się, mimo potknięć, ochronić, ale możemy to robić wtedy, gdy po drodze jedną czy dwie już zniszczyliśmy i zostawiliśmy.

W dobie takiej mentalności trudno się dziwić, że Marsz dla Życia i Rodziny, w czasie którego dajemy wyraźne świadectwo, że rodzina, małżeństwo i rodzicielstwo, a także każde życie, to dar, który należy chronić i doceniać, jest tak atakowany i wyszydzany. Wydaje się, że taka manifestacja w obronie wartości jest po prostu zbyt wielkim wyrzutem sumienia.

***

Już w niedzielę 18 czerwca zapraszamy na XVIII Narodowy Marsz dla Życia i Rodziny, który przejdzie pod hasłem “Dzieci przyszłością Polski”. Spotkajmy się, aby wspólnie afirmować małżeństwo, rodzinę i życie! Początek już o godz. 11.00 na Placu Zamkowym w Warszawie.
Zachęcamy także do wsparcia organizacji Marszu. Można to zrobić poprzez zrzutkę.

Aleksandra Gajek

twitter.com/szczyptaluksusu.pl

 

Rafał Patyra: „Rodzina to miejsce, w którym wykuwa się coś naprawdę wartościowego, co daje pokój, daje szczęście, jest piękne i dobre”

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023