25 kwietnia, 2024
11 lutego, 2023

„Najważniejsze jest to, że się nie poddaliśmy”. Wady rozwojowe u chłopca nie były tak poważne, jak sugerowały badania

(fot. pixabay.com/zdjęcie ilustracyjne)

„Państwa dziecko ma tyle wad, że nie wiadomo, czy w ogóle doczeka porodu. Jeśli tak, to będzie ono narażone na szereg różnych operacji. Począwszy od operacji mózgu, wszczepienia zastawek, co może bezpośrednio zagrozić jego życiu…” – usłyszeli młodzi rodzice. Lekarze proponowali Annie aborcję, jak mówili, to „już 20. tydzień, zostało niewiele czasu”. 

Wiadomość o dziecku zaskoczyła młode małżeństwo. Przeprowadzili się do Wielkiej Brytanii, dopiero otrzymali własne niewielkie mieszkanie, byli zaangażowani w pracę zawodową. Anna obawiała się reakcji męża na wiadomość o ciąży. Niepotrzebnie. Jej mąż ucieszył się, kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem.

Kolejne badanie kontrolne było wyznaczone na 20. tydzień ciąży. Położona wykonując USG opowiadała o dziecku, które widzi na ekranie. W pewnym momencie zamilkła i obserwowała jedynie monitor. Poprosiła, aby para wyszła.

Przyszli rodzice nie podejrzewali nic złego, wyszli na spacer wokół budynku. Mijali wielu przyszłych rodziców, jednych pogodnych, innych zatroskanych, spotkali też bardzo zasmuconą parę. Kiedy wrócili, do gabinetu wchodziło wielu lekarzy, było słychać, że omawiali trudny przypadek ciąży.

To pewnie o dziecku tej pary, co siedziała na zewnątrz. Boże, jaki to musi być cios dla rodziców – powiedziała Anna do męża, którą ten widok też zasmucił.

Po chwili Annę i jej męża zaproszono do gabinetu. Kiedy usiedli usłyszeli:

Trudno mi przekazywać takie informacje, ale państwa dziecko ma kilka problemów. Dziecko ma nadmiar płynu w mózgu, co oznacza średnie wodogłowie, ma  niedomykalność zastawek serca, dziwnie rozświetlone jelita, co może świadczyć o ich niewydolności, problemy z nerkami i zdeformowane rączki… – wyliczała położna.

Ta wiadomość była druzgocąca dla młodych rodziców. Pojawił się smutek, żal do Boga, rozpacz, potem nadzieja, że może kolejnego dnia, kiedy badania specjalistyczne będzie wykonywać lekarz, a nie położna, okaże się, że to pomyłka.

„To cud, że ona nie urodziła się martwa”

Następnego dnia pojechaliśmy na badania do szpitala. W pokoju zabiegowym powitał nas zespół medyczny – chyba pięć osób. Lekarz cierpliwie pokazywał nam każdą część malutkiego ciałka i od czasu do czasu wzdychał po cichu. (..) Niestety, wiadomości się potwierdziły, a wodogłowie okazało się większe, niż przypuszczała położna. Było nie średnie, ale skrajne… – opowiada Anna.

Lekarze, którzy zebrali się, by zobaczyć i skonsultować przypadek dziecka, powiedzieli:

Państwa dziecko ma tyle wad, że nie wiadomo, czy w ogóle doczeka porodu. Jeśli tak, to będzie ono narażone na szereg różnych operacji. Począwszy od operacji mózgu – wszczepienia zastawek, co może bezpośrednio zagrozić jego życiu – przez operację jelit, aż do operacji serca, która jest niesamowicie trudna w przypadku tak małych dzieci – przekazali rodzicom.

Musicie być państwo świadomi, że dziecko może cierpieć i nie przeżyć. Dlatego naszym obowiązkiem jest zaproponowanie przerwania ciąży. Macie państwo jeszcze dwa tygodnie na podjęcie decyzji, bo po tym terminie takich zabiegów się nie wykonuje – poinformowali.

Lekarze proponowali aborcję, ale nie nalegali. Zapewnili też, że będą prowadzić dalej ciążę. Ania z mężem wrócili do domu, ale jednego byli pewni, że ich dziecko przyjdzie na świat, bez względu na to, jak chore jest. 

Nie napiszę, że nasz synek jest zdrów jak ryba, bo tak nie jest, ale po licznych badaniach okazało się, że nasze dziecko nigdy nie będzie potrzebować operacji mózgu, bo wodogłowie nie jest takie, na jakie wyglądało; operacja serca też nie będzie potrzebna, bo serduszko pracuje dobrze, a jelitka… Cóż, te rozświetlone miejsca to były wody płodowe, które synek łykał, gdy był jeszcze w moim brzuchu – opisała Anna.

Jak mówią rodzice, wiele złych informacji z diagnozy nie potwierdziło się. Co prawda w efekcie wodogłowia chłopiec bardzo źle widzi, ale rehabilitacja i wielka miłość potrafią poprawić stan zdrowia dziecka. 

Najważniejsze jest to, że się nie poddaliśmy i podjęliśmy decyzję w bardzo trudnej kwestii. Mamy cudowne dziecko, Boży dar, największy nasz skarb, bez którego nie potrafimy wyobrazić sobie swojego życia – opisała Anna.

AG/Miłujciesię.pl

Tuż po narodzinach był w fatalnym stanie. Odłączono go od aparatury. Wtedy zdarzył się cud!

 

 

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023