30 kwietnia, 2024
23 sierpnia, 2023

Mariaż ideologii i korporacji. Ta książka otwiera oczy na koszmar, który chcieliby nam zgotować „przebudzeni”

(fot. pixabay)

Zawstydź się i podporządkuj! Tak możnaby określić zawołanie rewolucyjnych ekstremistów ideologii “przebudzonych”. O tym, jak doktryna współczesnych niewolników zyskała popularność w najbardziej wolnościowym państwie na świecie, pisze Vivek Ramaswamy w “Woke S.A. Kulisy amerykańskiego przekrętu sprawiedliwości społecznej”. Książka wydana w USA w 2021 roku została niedawno przetłumaczona i wydana przez Warsaw Enterprise Institute.

Autor jest przedsiębiorcą i zadeklarowanym miłośnikiem kapitalizmu, a od niedawna politykiem i kandydatem Partii Republikańskiej w prawyborach prezydenckich. Jego rodzice wyemigrowali z Indii do USA, zanim się urodził. Jako pracowity człowiek wykorzystał możliwości, jakie dał mu amerykański kapitalizm. Ukończył biologię molekularną na Harvardzie i prawo na Yale, a następnie odniósł sukces w biznesie biofarmaceutycznym. Jego firma opracowała szereg leków, które pomagają pacjentom.

Kto nas okrada?

W swojej publikacji, autor stara się przekonać, że w naszym życiu gospodarczym i kulturalnym działa nowa, niewidzialna siła. Wokeizm to ekstremalny nurt rewolucji rozwijający się pod skrzydłami korporacji i Big Tech-u. Jego legaci, w imię “sprawiedliwości społecznej” stanowią, co wolno myśleć, mówić i robić, a czego nie można. Cóż, z bogatym patronatem i monopolistami zarządzającymi masową komunikacją można robić rewolucję. „Kapitalizm interesariuszy” obiecuje bardziej zróżnicowany i przyjazny środowisku świat. W rzeczywistości jednak okrada ludzi, i to nie tylko z pieniędzy, ale także z głosu i tożsamości. 

Vivek właśnie dlatego odszedł z biznesu i zaangażował się w politykę, by przeciwstawić się ekspansji władzy korporacji. Ramaswamy należy do grupy Republikanów, którzy odważyli się wejść w polemikę, a nawet wyrazić otwarty sprzeciw wobec przymuszania Amerykanów do wyznawania dogmatów wokeizmu.  Dlatego, jak sam przyznaje przyznaje, jest “zdrajcą swojej grupy społecznej” – właścicieli wielkiego kapitału. W ramach swojej działalności politycznej postanowił odsłonić kulisy kompleksu przemysłowego woke. Jego celem jest nic innego jak służba korporacjom za podkładkę moralną do rozszerzania wpływów i maskowania niegodziwych interesów. Gdyby USA nie odchodziły od republikanizmu i kapitalizmu na rzecz demokracji totalnej i państwa opiekuńczego, wokeizm nie miałby szansy na zaistnienie. Jednak wywindowany najpierw do akademicko-medialnego mainstreamu i licznych instytucji, stopniowo narzuca się każdemu Amerykaninowi. Dotyczy to miejscy pracy a także porządku prawnego.

Lista potępionych coraz dłuższa

Wokeizm to ideologia “przebudzonych“. To ci, którzy – we własnym mniemaniu – są świadomi wszystkich niesprawiedliwości związanych z bardzo szerokim pojęciem tożsamości człowieka. Są bez reszty zafiksowani na punkcie rasy, płci i orientacji seksualnej. “Przebudzeni”, w przeciwieństwie do nieprzebudzonych, dostrzegają jak nienormatywne mniejszości są “uciskane” i “wykluczane” przez “uprzywilejowaną”, zwykle nieświadomą zła, które czyni, większość. W tym sensie woke jest kultem bycia ofiarą, przy czym rzekome ofiary nigdy wokeistów o pomoc nie prosiły. Cała niemal konstrukcja głoszona przez wokeistów jest kompletnym urojeniem. Jej wyznawcy na siłę doszukują się objawów rasizmu, seksizmu, dyskryminacji i rozmaitych fobii. Lista potępionych nieustannie się rozszerza m.in. dlatego, że jak za każdym razem, rewolucja zjada własne dzieci. Celem wokeizmu, w kontrze do wielu ruchów emancypacyjnych, nie jest ochrona praw żadnych mniejszości, tylko otrzymanie finansowania z korporacji. 

Z perspektywy “przebudzonych” istnieje szereg cech wrodzonych, które automatycznie czynią danego człowieka winnym. Najgorszą winą jest, rzecz jasna, bycie białym, heteroseksualnym, mężczyzną – w najohydniejszej wersji każdym z trzech jednocześnie. A jak wskazuje dr Katarzyna Szumlewicz, wszystkie te “winy” łączy bycie normatywnym: heteronormatywnym, neuronormatywnym itd. To oni są źródłem “niesprawiedliwości społecznej”, dlatego powinni naprawiać szkody grupom uznawanym przez woke za “wykluczane”. To niejako “formuła pedagogiki wstydu na sterydachpróbuje wywołać w ludziach poczucie wstydu i winy, by zmusić ich do podporządkowania i poddania się mentalnej autocenzurze”.

Woke stosuje bowiem mechanizm cancel culture, czyli zbiorowego nękania, poniżania, produkowania oszczerstw i innych form ostracyzmu wobec osób, organizacji bądź instytucji, które nie podobają się wokeistom. W USA i Wielkiej Brytanii dochodzi nawet do bojkotowania ludzi wyznaczonych do napiętnowania tylko dlatego, ze wokeiści uznali ich wypowiedzi, czy działania za “problematyczne” czy “kontrowersyjne”. Nie obraźliwe, czy nieprawdziwe. W polu zainteresowania wokeistów kategoria prawdy nie ma bowiem żadnego znaczenia. Wystarczy być “problematycznym”. 

Pożyteczni idioci i wtajemniczeni rewolucjoniści

A jak jest nad Wisłą? U nas wokeizm dopiero kiełkuje. Nasi rodzimi rewolucjoniści czerpią wzorce z Ameryki. Ale ponieważ nie było tu niewolnictwa czarnoskórych, ciężko byłoby oskarżyć piętnem “systemowego rasizmu”. Manewrować można zatem hasłami transpłciowości i klimatyzmu. Jak zaznacza dr Szumlewicz, woke jest bardzo mocno antyfeministyczny. Feministki są złe, gdyż upominają się wyłącznie o prawa kobiet bez penisów, co jest urągające dla “trans-kobiet”. A według wokeistów kobieta to po prostu każda osoba, która identyfikuje się jako kobieta. Choć trudno w to uwierzyć, oni nawet nie używają słowa „kobieta”. Woke nie dopuszcza odmiennego spojrzenia na tę kwestię ani na żadną inną, w której orzekł. Skoro orzekł, jaka jest prawda, co można myśleć i robić, a czego nie wolno, to tak jest. Dlatego lewicowi odstępcy bywają często obiektem “cancelowania”.

Jak dodaje dr Katarzyna Szumlewicz, w USA wokeiści to w zdecydowanej większości ludzie biali (tak samo, jak w ruchu Black Lives Matter), zwykle zamożni i z dużych miast. Nie są to też osoby z “wykluczanych” mniejszości, które według siebie reprezentują. A zatem jedni to pożyteczni idioci w rozumieniu leninowskim, inni – wtajemniczeni rewolucjoniści. Jeszcze inni, widząc zysk finansowy, traktują ten rodzaj “aktywizmu” czysto zarobkowo. Autorami zaś – co jest typowe dla każdej rewolucji – aktualnej linii, mądrości etapu, jest wąska grupa ideologów, samozwańczych naprawiaczy świata.

Książka V. Ramaswamy’ego “Woke S.A. Kulisy amerykańskiego przekrętu sprawiedliwości społecznej” do nabycia w Warsaw Enterprise Institute.

MZ/dorzeczy.pl, wei.org.pl

Rodzice, wychowujcie w prawdzie! Dzieci nie muszą być ofiarami kultury woke

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023