25 kwietnia, 2024
22 kwietnia, 2023

Dr Zuzanna Górska-Kanabus o „Kierunku Małżeństwo”: żeby ten świat był mniej samotnym miejscem

(Fot. Dr Zuza Górska-Kanabus, arch. prywatne)

Z powołaniem do małżeństwa najważniejsza rzecz jest taka, że pragnienie to jest jedna rzecz, a umiejętność podjęcia tego powołania to jest zupełnie coś innego. Często młodzi ludzie nie wiedzą, jak się do tego zabrać… A to, co nam mówi świat, nie zawsze jest dobrym drogowskazem. 

Pani Doktor, mówiąc o małżeństwie, zastanawiamy się nad przygotowaniem do wejścia w ten wyjątkowy związek. Kiedy faktycznie powinno się ono zacząć i kto jest za nie odpowiedzialny?

Odpowiedzialna jest przede wszystkim sama osoba zainteresowana. Ale bardzo ważne, aby już od dziecka rodzice dawali dobry przykład małżeństwa. Rozmawiając o tym, jak budować relacje, co jest ważne, jak się komunikować, jak rozwiązywać trudne sytuacje.

Na drodze do małżeństwa można wyróżnić przynajmniej kilka etapów…

Według mnie droga w kierunku małżeństwa składa się z trzech etapów. Pracuję głównie z kobietami, więc będę mówić w odniesieniu do kobiet. Ale mężczyźni też mogą się w tym odnaleźć.

Pierwszy etap: “ty sama”, ma na celu uświadomienie sobie, jakie mamy potrzeby, pragnienia, jaką mamy wizję małżeństwa. Bo tak naprawdę mało kto z nas się nad tym zastanawia. Wiem, że chcę małżeństwa, ale co to dla mnie oznacza? Chcę raczej dużo podróżować czy jestem domatorką? Chcę mieszkać w mieście czy na wsi? Chcę pracować czy być z dziećmi w domu? I oczywiście, to się może zmieniać, ale trzeba o tym myśleć. Jaką żoną chcę być? Jakiego męża chcę mieć?

A później przychodzi czas poznania tej drugiej osoby…

To drugi etap: “ty i oni”, kiedy poznajemy mężczyzn i możemy weryfikować nasze założenia. Bo np. dziewczyny mówią, że chcą, aby ich mężczyzna był czuły i troskliwy. A ja pytam: ale co to znaczy? Czuły to może oznaczać, że wyśle SMSa w ciągu dnia. Ale troskliwy i czuły mężczyzna to też taki, który zadba o samochód, że zawsze działa.

Kiedy możemy powiedzieć o trzecim etapie na drodze w kierunku małżeństwa?

Gdy dziewczyna poznaje dużo mężczyzn, to w pewnym momencie trafia na kogoś bardziej interesującego. Na kolejnych randkach okazuje się, że ma z nim coraz więcej wspólnego, dobrze im jest w swoim towarzystwie, rodzi się między nimi uczucie. Wtedy zaczyna się trzeci etap – ty i ten jeden. To moment, w którym decydujesz się być w związku na wyłączność. Czyli być z konkretnym mężczyzną, poznawać go i po pewnym czasie zdecydować czy decydujecie się na małżeństwo czy nie. Jeżeli tak, to wchodzicie w okres narzeczeństwa, a jak nie to wracasz do etapu drugiego ty i oni.

„Czy małżeństwo jest w ogóle dla mnie?” – takie pytanie z pewnością stawia sobie niejeden młody człowiek… Jak szukać odpowiedzi?

Ta odpowiedź jest w sercu każdego z nas. Trzeba się wsłuchać w swoje pragnienia. Są osoby zdolne do małżeństwa i takie, które z różnych przyczyn są niezdolne. Mówi też o tym Pismo Święte. Ale jeżeli widzimy, że moglibyśmy być zdolni do małżeństwa, to teraz pytanie: czy tego chcemy. Bo możesz chcieć poświęcić życie dla pracy. Tak zrobiła np. Karolina Lanckorońska, która poświęciła życie sztuce. Taką drogę wybrała i była na niej szczęśliwa. Są osoby, które mają powołanie do zakonu, stanu duchownego. Z powołaniem do małżeństwa najważniejsza rzecz jest taka, że pragnienie to jest jedna rzecz, a umiejętność podjęcia tego powołania to jest zupełnie coś innego. Często nie wiemy, jak się do tego zabrać, a to, co nam mówi świat, nie zawsze jest dobrym drogowskazem. 

No właśnie… Klimat, także ten medialny, nie sprzyja dziś budowaniu małżeństwa i rodziny. A jeśli do tego dojdzie np. doświadczenie rozwodu rodziców czy kogoś z bliskich, może budzić dużą nieufność wobec sensu zawierania małżeństwa, zakładania rodziny. Jak pomóc takim młodym, aby odbudować w nich prawdziwy obraz tych pięknych instytucji?

Jest to trudne, szczególnie jeśli w domu ma się złe wzorce. I to nawet nie musi być rozwód rodziców. To może być nieobecność  – nawet emocjonalna ojca w rodzinie, czy to, że rodzice się nie dogadują ze sobą. Bo mieli jakieś oczekiwania, których nie wyrazili czy nie potrafili spełnić i narosła wzajemna niechęć. Wydaje mi się, że trzeba po prostu robić przeciwwagę. Nie czytać tego, co złe. Jeżeli wejdziemy na jakiś portal kobiecy, to często spotykamy się tam ze złymi historiami. Że ktoś kogoś zdradził, porzucił, oszukał. To są historie, które wzmagają lęk.

Taką przeciwwagą może być blog „Kierunek Małżeństwo”.

Przedstawiam tam dobre historie miłosne, czyli opowieści dziewczyn, które też przeszły przez różne trudności, ale szczęśliwie wyszły za mąż. Z tego można czerpać. Bo trzeba szukać dobrych wzorców. Z drugiej strony, jeśli nie było ojca, czy ma się trudną relację z mamą, to dobrym rozwiązaniem może być terapia, przepracowanie i uwolnienie się od tych bolesnych uczuć. To może uzdolnić nas do przebaczenia.

Przebaczenie to dla wielu nie lada wyczyn. A przecież ta umiejętność jest fundamentalna w relacji małżeńskiej, rodzinnej…

Nie o to chodzi, żeby powiedzieć: przebaczam, nic się nie stało. Stało się. Stało się zło, zostałam skrzywdzona. Ale ja przebaczam. To zło trzeba zawsze nazwać. Dopiero wtedy może mieć miejsce przebaczenie. Bo jak udajemy, że nic się nie stało, to wtedy sami siebie okłamujemy.

Ważne jest też z pewnością poprawne wyjaśnianie pojęć takich jak miłość, odpowiedzialność, aby nie były one tylko pusto brzmiącymi frazesami…

Często, może zwłaszcza wśród katolików, mamy zbyt wyidealizowaną wizję małżeństwa. Nie ma słowa np. o namiętności, która też jest potrzebna. Jest tylko zaangażowanie, przyjaźń. A kompletna miłość to są te trzy elementy: namiętność, zaangażowanie i intymność, rozumiana jako przyjaźń, bliskość emocjonalna, gdy nie wstydzimy się, nie boimy się mówić o swoich słabościach. Obserwuję w tym zakresie dwie skrajności: albo mówi się przede wszystkim o namiętności („idźmy do łóżka i będzie super”), budując przy tym szybko pozorną, emocjonalną bliskość, bez zaangażowania i odpowiedzialności. I druga skrajność: jest zaangażowanie, emocjonalna bliskość, ale w ogóle bez namiętności, nawet w tej początkowej fascynacji. I takie relacje, takie małżeństwa też mają trudności, bo brakuje harmonijnego rozwoju.

Współcześnie ludzie młodzi są często pozostawieni sami sobie z tymi trudnymi tematami. Jak pomóc im odkryć i pogłębiać to, co najważniejsze dla ich przyszłego małżeństwa?

W programie transformacyjnym „Kierunek Małżeństwo” kładę nacisk na uczenie o tym, jak zbudować szczęśliwy związek, pozbywając się fałszywych wizji związków, np. miłości romantycznej czy relacji opartych na syndromie ratownika. Oprócz tego, leży mi na sercu, żeby uczyć o stawianiu granic, czyli zdrowej asertywności, oraz różnicach w sposobie myślenia i działania między kobietami a mężczyznami.

W tej nauce pojawia się też zagadnienie czystości przedmałżeńskiej. Jaką rolę pełni ona w budowaniu związku i jak dziś o niej mówić? Nie tylko jako o „nie” dla określonych czynów, ale także kształtując jej pozytywne rozumienie, jako „tak” dla prawdziwej miłości?

Jest to trudne. Z jednej strony nie chodzi o to, by mówić tylko o grzechu. Chodzi o to, żeby pokazać, że grzech nas krzywdzi, że to jest szkodzenie także samemu sobie. Mówiąc o współżyciu, dziewczynom tłumaczę: jak zaczynasz współżyć, zaczynają działać hormony, np. oksytocyna, która jest hormonem przywiązania. W momencie, gdy dopiero poznajesz chłopaka i wchodzi namiętność, współżycie, to możesz czuć przywiązanie do kogoś, kto na to nie zasługuje, kto jest egoistą, kto nie umie budować relacji, kto nie troszczy się o innych. Jeżeli się z tym wstrzymasz, to masz szansę dobrze ocenić, czy on jest człowiekiem, z którym chcesz naprawdę spędzić życie.

Na zdrowie – małżeństwo! Naukowcy wskazują na ogrom korzyści

Czy mężczyźni też przyjmują taką argumentację?

Mężczyźni są z kolei wrzucani w taki schemat, że mają potwierdzać swoją atrakcyjność seksualną. Często proponują dziewczynom seks, żeby się sprawdzić. I takim dobrym sposobem jest powiedzenie „nie”, z podkreśleniem jego atrakcyjności. Gdy rozmawiamy o tym szczerze, gdy dziewczyna wyjaśnia, dlaczego „nie”, nie używając pojęć abstrakcyjnych, niezrozumiałych, ale tłumacząc, że nie chce iluzji więzi albo potrzebuje czasu, aby go poznać, to mężczyzn często to przekonuje. Od jednego mężczyzny usłyszałam kiedyś, że choć wcześniej miał kontakty z różnymi kobietami, ale dzięki temu, że z żoną zachowali przed ślubem czystość, to zbudował z nią tak bliską relację, jakiej nigdy nie miał z innymi kobietami. Zachowując czystość, nie chodzi jednak o to, aby całkowicie wyciąć z relacji fizyczny komponent miłości. Jesteśmy harmonijni i relacja też tak powinna się rozwijać. Musimy sobie uświadomić, że dla mężczyzn seks jest ważny. Dla kobiet też, ale w innym aspekcie. I mężczyźni, gdy widzą, że dziewczyna odcina zupełnie tę sferę, mogą się bać, że później tego też nie będzie.

Jak „Kierunek Małżeństwo” pomaga zachować i zrozumieć ten pozytywny wymiar czystości?

Robimy to na różnych płaszczyznach. Zachęcam dziewczyny, aby zastanowiły się, dlaczego chcą czekać do ślubu. Każda z nas musi to wiedzieć, dlaczego chce tak postępować. I w ten sposób przygotować się do rozmów na ten temat. Uczymy też asertywności i rozpoznawania swoich granic, dzięki czemu można budować relacje oparte na wzajemnym szacunku, partnerstwie i zrozumieniu. I to wszystko może zadziałać, jeżeli uczymy się też budowania zdrowych relacji. Wspieram dziewczyny w tym przez kursy online, ebooki oraz podcast „Od samotności do miłości”. Robię to wszystko dlatego, że moim i mojego męża głębokim marzeniem jest, żeby ten świat był mniej samotnym miejscem. Oboje przez pewien czas zmagaliśmy się z niechcianą samotnością, a teraz jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i chcielibyśmy, aby inni też tego doświadczyli.

Rozmawiała Monika M. Zając

* dr Zuzanna Górska-Kanabus, psycholog i coach relacji. Stworzyła program transformacyjny #KierunekMałżeństwo i pomaga kobietom spełnić marzenie o miłości i małżeństwie. Autorka kursów online, ebooków i podcastu „Od samotności do miłości”.

www.kierunekmalzenstwo.pl

www.youtube.com/@kierunekmalzenstwo

www.facebook.com/kierunekmalzenstwo

www.instagram.com/kierunekmalzenstwo

Ks. Pawlukiewicz: Małżeństwo to wspólne zdobywanie szczytu. „Utrzymasz mnie na linie, jeśli polecę w przepaść?”

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023