28 kwietnia, 2024
8 października, 2023

„Do końca życia będę dziękować Bogu za taką postawę mojego męża w tym jakże strasznym momencie!”

(fot. pixabay)

„Jeżeli zdecyduje się pani urodzić, będzie to roślinka, nie człowiek. Nie zdaje sobie pani sprawy, co to oznacza? Zniszczy pani tym swoją rodzinę i małżeństwo”, słyszała od lekarzy Paulina. Proponowano aborcję, jednak jej mąż modlił się i chciał zaczekać. Niebawem urodzi się Dominika.

Paulina i Marek mają troje dzieci, Karolinę, Weronikę i Dominikę, która niebawem się urodzi. Dziewczynka jest zdrowa, ale jej rodzice przeszli trudne chwile walki po tym, jak usłyszeli diagnozę ich dziecka, czasem kłótni, wreszcie głębszego przylgnięcia do Boga i przywrócenia hierarchii wartości.

Paulina leczyła się dermatologicznie, co absolutnie wykluczało poczęcie dziecka, nawet po zakończeniu przyjmowania leków, ze względu na poważne uszkodzenia, jakie wywołuje preparat. Mimo to, okazało się, że kobieta jest w ciąży.

Na początku nie wierzyłam, myślałam, że to niemożliwe… Pierwsza wizyta u lekarza była koszmarem – lekarz nie dawał żadnych szans, by dziecko pozostawało zdrowe. Błagałam go o pomoc… Poprosił, abym zaczekała przed gabinetem. Zaczął dzwonić do farmakologów i szpitali, by się dowiedzieć, czy są jakieś szanse dla mnie i mojego dziecka. Niestety, gdy weszłam ponownie do gabinetu, było jeszcze gorzej – jego diagnoza była straszna: „Ten lek ma stuprocentowe działanie teratogenne i nie ma żadnych szans, aby dziecko urodziło się zdrowe. Możliwe jest silne porażenie mózgowe, wodogłowie, potworkowatość, zespół Downa… – wyznała.

Jedyną opcją proponowaną przez lekarzy była aborcja, o w przypadku Pauliny i jej dziecka, lekarz nie miał wątpliwości, że wszystkie te wady pojawią się jednocześnie.

Wyszłam stamtąd z płaczem, po chodniku szłam jak pijana. Zadzwoniłam do męża. On mnie wysłuchał i powiedział, że teraz on nic nie odpowie, bo musi się pomodlić. Do końca życia będę dziękować Bogu za taką postawę mojego męża w tym jakże strasznym momencie! – mówi Paulina.

Na drugi dzień mąż mój powiedział, że Bóg jednak dał nam to życie i nie możemy go niszczyć. Powinniśmy więc zawierzyć Bogu i czekać – dodaje.

Jak mówi, później nie było łatwo… Kolejne wizyty lekarskie i poszukiwanie pomocy nie napawały nadzieją, ponieważ nikt nie dawał dziecku szans na życie. Jeden z lekarzy nawet nie chciał założyć karty ciąży, uważał, że za chwilę dojdzie do poronienia. Poza tym, Paulina cały czas miała w pamięci słowa lekarzy, że „to dziecko” zniszczy jej małżeństwo. Taką myśl utwierdziła w sobie po kilkudniowym wyjeździe nad morze, gdzie często między nią, a mężem wybuchały kłótnie.

Dopiero po powrocie, jak mówi, niepokój serca ukoiła myśl:

to nie ja dałam mu życie, dlatego nie mam żadnych praw do tego życia – mam względem niego obowiązki jako matka. Od tej pory nigdy już nie myślałam o żadnym zabiegu i tylko prosiłam Boga, by dał mi siłę przyjąć każdą Jego wolę – nawet tę, która dla mnie po ludzku może być bardzo ciężka, bo może wiązać się z chorobą mojego dziecka.

Ta zgoda na wolę Bożą nie przyszła łatwo, ale była chwilą wejścia na drogę nawrócenia, cierpliwości i ufności. Drogą przygotowywania się na wychowanie chorego i niepełnosprawnego dziecka, albo na jego śmierć. 

Przystępowaliśmy do modlitw wstawienniczych i zawierzaliśmy Bogu całą swoją rodzinę. Powyrzucałam też z domu „słoniki na szczęście”, bajki i książki dla dzieci przesiąknięte magią. W naszej rodzinie zapanowała niesamowicie spokojna i pełna zaufania atmosfera – mówi.

Paulina i Marek pojechali na kolejną wyznaczoną wizytę i kolejne badania genetyczne.

Kiedy szłam do gabinetu, byłam przerażona. Nastąpiło badanie i… Wynik był niesamowity – kolejny cud! Wszystkie narządy dzidziusia były zdrowe, bez uszkodzeń i wad genetycznych. Chwała Panu za to! – mówi.

Jak podkreśla, właśnie „to dziecko” stało się dla nich drogą nawrócenia.

To, co działo się w naszej rodzinie w czasie tego oczekiwania, też jest cudem. Od września codziennie z mężem odmawiamy różaniec. Wstąpiliśmy do wspólnoty Domowego Kościoła, gdzie poznaliśmy wspaniałych ludzi. Dla mnie był to bardzo ważny moment, gdyż w nowym miejscu zamieszkania nikogo nie znałam, a teraz mamy już kilka zaprzyjaźnionych małżeństw, z którymi wspólnie zbliżamy się do Boga. Zaczęliśmy też codziennie zgłębiać Pismo Święte – opowiada.

Badania wykazały, że Paulina i Marek czekają na dziewczynkę. Nadali jej imię Dominika. Dziś cała rodzina czeka na jej narodziny. 

AG/trwajciewmilosci.pl

Chłopiec nie ma rąk, ale rodzice nie odebrali mu życia. „Mały Hendré jest naszym cudem”

Rita urodziła się zupełnie zdrowa, choć badania wskazywały liczne anomalie. „Do końca wierzyliśmy w cud”

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023