26 kwietnia, 2024
28 października, 2022

Bogna Białecka o problemie transseksualizmu wśród młodzieży. Ingerencje w organizm niosą poważne, nieodwracalne konsekwencje

(fot. Tomasz Ozdoba/Centrum Życia i Rodziny, Bogna Białecka, prelegentka)

W ostatnim roku w Polsce coraz większa liczba nastolatków deklaruje transseksualizm. Doświadczenia z Wielkiej Brytanii lub Stanów Zjednoczonych dobitnie pokazują, że „zmiana płci” i okaleczenie ciała nie rozwiązuje problemów. Co więcej, „zmiana płci” niesie ze sobą poważne, nieodwracalne konsekwencje zdrowotne, jest źródłem dodatkowego cierpienia. O skali problemu i jego źródłach mówi psycholog Bogna Białecka.

Dziś w wielu szkołach uczniom proponuje się „Tęczowy Piątek”. Ideologia gender zatacza coraz szersze kręgi, wydaje się, że jednym z głównych problemów, który dziś obserwujemy jest transseksualizm. Proszę powiedzieć, jak poważny jest on wśród dzieci i młodzieży?

Trudno oszacować skalę transseksualizmu, ponieważ dysponujemy danymi anegdotycznymi. Z jednej strony mamy informacje przekazane przez terapeutów pracujących z młodzieżą, którzy wskazują, że zaburzenia tożsamości płciowej zaczynają być coraz częstszym problemem wśród młodych ludzi. Do specjalistów przychodzi coraz więcej nastolatków uważających, że nieprawidłowo „przypisano im płeć”, a tak naprawdę są płci przeciwnej. I jest to duży wzrost, biorąc pod uwagę, że jeszcze w minionym roku ten temat nie był tak powszechny.

Drugim źródłem naszych informacji są kontakty ze szkołami. Nauczyciele obserwują coraz więcej nastolatków, którzy próbują maskować swoją płeć i proszą o zwracanie się do nich preferowanymi zaimkami płci przeciwnej. Jeszcze w ubiegłym roku tego nie obserwowaliśmy. Nie mamy więc informacji o skali problemu, chyba też nikt nie prowadzi badań na ten temat, natomiast posiadane dane anegdotyczne wskazują, że to jest wciąż narastający problem.

Czy możemy wskazać przyczynę problemu szerzenia się transseksualizmu wśród młodych ludzi?

To skomplikowane. Z jednej strony to pokłosie nauki zdalnej, izolacji społecznej i życia w permanentnym stresie, a także dużej utraty zaufania młodzieży do dorosłych. Jako fundacja podczas edukacji zdalnej przeprowadziliśmy trzykrotnie badania (maj 2020 roku, pod koniec 2020 roku i na przełomie 2021/2022 r.) dotyczące występowania depresji u młodzieży. Zaobserwowaliśmy u młodych ludzi bardzo dużą depresyjność, wiele zaburzeń i problemów psychologicznych. Jednym z nich była również duża utrata zaufania do osób dorosłych.

Kiedy na początku zadawaliśmy młodym ludziom pytanie, co chcieliby przekazać dorosłym o swojej sytuacji, to można było zaobserwować wołanie o pomoc w postaci stwierdzeń: „czy naprawdę musimy przebywać tyle czasu przed komputerem?”. Natomiast w trzecim rzucie badań (przełom 2021/2022) pojawiło się wiele odpowiedzi typu: „po co ta ankieta i badania, przecież i tak nikt nam nie pomoże”. To argument, że dotychczas nie spotkali się z wysłuchaniem, dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

Z przeprowadzonej przez nas ankiety wyłonił się obraz pogłębionych zaburzeń emocjonalnych, wzrostu nieufności wobec dorosłych, a co za tym idzie spotęgowały się próby poszukiwania pomocy w Internecie. Od wielu lat obserwujemy prawidłowość, według której młodzież częściej wybiera poszukiwanie rozwiązania problemów w sieci, niż skorzystanie z telefonu zaufania lub porady specjalisty czy grupy wsparcia. Jakie porady odnajdują? Na przykład, że jeśli ktoś czuje się nieszczęśliwy, jest mu niedobrze samemu ze sobą, źle się czuje w swoim ciele, nie lubi samego siebie, to prawdopodobnie dlatego, że jest transseksualny.

Co ciekawe, na problem zwrócili uwagę specjaliści z Niemiec już kilka lat temu, choć w nieco innym kontekście. Zauważyli oni, że nastolatek szukający pomocy w sieci, wychodzi z niej z kolejnymi problemami.

Niemcy zaobserwowali to na przykładzie anorektyczek. Katia Rauchfuß z jugenshutz.net podczas konferencji Saferinternet w 2015 roku opisywała badania, w których analizowano wpływ sieci społecznościowych na młodych ludzi. Okazało się, że dziewczyny szukające wsparcia w sieci ze względu na anoreksję nie tylko trafiały do grup pro-ana gloryfikujących głodzenie się, lecz stamtąd trafiały do obszarów Internetu promujących samouszkodzenia, a nawet samobójstwa. A zatem – zamiast pomocy, były nie tylko utwierdzane w swoich zaburzeniach, lecz nabywały kolejnych.

Dodatkowo już od wielu lat możemy obserwować negatywny wpływ działania mediów społecznościowych na obraz samego siebie i poczucie własnej wartości.

W tej chwili mnożą się infulencerzy i grupy promujące „zmianę płci”, przekonując, że jeśli młody człowiek ma trudności i problemy ze swoim ciałem, źle się w nim czuje, to jest to dowód na to, że jest płci przeciwnej, a jego złe samopoczucie jest efektem niewłaściwie przypisanej mu płci przez rodziców lub lekarzy. Mówiąc więc o przyczynach problemu transseksualizmu, na pewno trzeba zwrócić uwagę na wpływ Internetu.

Za granicą, w Stanach Zjednoczonych, poruszenie wywołały badania i wypowiedzi dr Lisy Littman (naukowca badającego zawodowo temat dysforii płciowej). Littman zauważyła problem społecznie indukowanego zaburzeniu tożsamości seksualnej u nastolatek. Przeprowadziła ona rzetelne badania, które próbowano obalić pomawiając ją o transfobię. Natomiast jej analizy wskazywały, że deklaracje transseksualne u nastoletnich dziewczyn z reguły pojawiają się w klasterach – to znaczy, gdy w danym środowisku pojawia się dziewczyna deklarująca się jako transseksualny chłopiec, pojawia się wiele innych dziewcząt utożsamiających się z płcią męską. Czasem dotyczy to nawet jednej czwartej środowiska. To zjawisko nowe, wcześniej nieznane, biorąc pod uwagę, że jeszcze kilka lat temu dysforia płciowa pojawiała się w dzieciństwie (w wieku przedszkolnym) i dotyczyła głownie chłopców. Możemy mówić zatem o silnym udziale czynnika społecznego (kontaminacji społecznej) w pojawianiu się deklaracji transpłciowych.  

Specjaliści w Polsce są przygotowani na reagowanie i prowadzenie młodzieży, która informuje, że czuje się transseksualna?

Niedawno na portalu onet.pl opublikowano wywiad z dr Agnieszką Dąbrowską, psychiatrą, która zauważyła, że w Polsce nie ma wypracowanych standardów postępowania w takich przypadkach i jest tutaj duża dowolność działania. Okazuje się, że istnieją terapeuci na tyle przekonani do trendów, które panują w państwach Europy Zachodniej, że nalegają, by dziecko lub nastolatka utrzymującego, iż jest płci przeciwnej, utwierdzać w tym przekonaniu, zwracać się do niego preferowanymi zaimkami, czy nawet wyrazić zgodę na ingerencje farmakologiczne, bo w przeciwnym razie popełni samobójstwo. To jest szantażowanie rodziców. Nie trzeba dodawać, że to twierdzenie bez poparcia w badaniach naukowych. Dokładnie jest to opisane np. w wydanej w tym roku książce Erin Brewer „Parenting in transgender world”.

Przy czym, trzeba podkreślić, że część terapeutów podchodzi bardziej zdroworozsądkowo do młodych ludzi deklarujących transseksualizm, mając świadomość, jak bardzo dynamiczna i zmienna jest tożsamość nastolatka. Jest to wiek, w którym tożsamość młodego człowieka kształtuje się pod każdym względem. Ci terapeuci przestrzegają również przed podejmowaniem pochopnych działań, jak przyjmowanie blokerów dojrzewania, hormonów płci przeciwnej, stosowania pasów do spłaszczania biustu, co jest niebezpieczne dla zdrowia. Wiele takich środków farmakologicznych jest dostępnych na czarnym rynku. Specjaliści przestrzegają również przed ingerencją chirurgiczną w ciało. To jest podejście rozsądne i wydawać by się mogło, że każdy psychoterapeuta powinien tak postąpić.

O wpływie takich zmian na zdrowie i życie dziecka i młodego człowieka można mówić wiele, proszę wskazać, jakie są najpoważniejsze konsekwencje takich interwencji „zmiany płci”?

Najpierw dwa słowa o historii. Generalnie istnieje zaburzenie tożsamości płciowej wieku dziecięcego, tzw. dziecięca dysforia płciowa, jeszcze kilka lat temu dotyczyła przede wszystkim chłopców w wieku przedszkolnym. Niewiele dziewczynek miało ten problem. Natomiast teraz, jak podkreśla dr Lisa Littman, ogromna liczba nastoletnich dziewcząt twierdzi, że ma dysforię. Chłopców to stosunkowo rzadko dotyka.

Mówiąc natomiast o skutkach, to najpoważniejsze odnotowuje się oczywiście na poziomie fizycznym. Jeśli nastolatka decyduje się nabyć w podziemiu specyfiki, które będą blokować jej dojrzewanie płciowe, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Dziś wiemy już, że efektem przyjmowania blokerów jest m.in. osteoporoza i spowolnienie rozwoju intelektualnego. Stoi to w sprzeczności z deklaracjami aktywistów transseksualnych utrzymujących, że działanie środków farmakologicznych jest „całkowicie odwracalne”. Wspominaliśmy już też o nieodwracalnych konsekwencjach mastektomii, albo poważnych skutkach zdrowotnych związanych z obwiązywaniem biustu.

Pamiętajmy, że okres nastoletni jest czasem kształtowania się tożsamości. W tym momencie życia każde nadmierne koncentrowanie się na płciowości i budowanie swojej tożsamości wokół spraw płciowych i seksualnych, to niezdrowe skupianie się na jednym, ograniczonym obszarze rozwoju człowieka. Natomiast, naturalnie człowiek buduje swoją tożsamość wokół wielu różnych obszarów. Zastanawiamy się oczywiście, kim jesteśmy w społeczeństwie. Myślimy o swojej przyszłości, talentach, zaletach, funkcjonowaniu w środowisku rówieśników, przyjaciół, myślimy także o swojej płci, ale to nie jest centralny punkt rozważań. Dziś obserwujemy tendencję do koncentrowania się tylko na tym jednym, drobnym wymiarze, co bardzo upośledza tożsamość, która jest budowana. I tutaj kryje się niebezpieczeństwo. Tu zachodzi też podobieństwo z młodzieżą, która na wczesnym etapie życia dokonuje coming outu jako geje czy lesbijki. Badania wykazały, że kierunek pociągu seksualnego jest zmienny w życiu nastoletnim. Mówi o tym chociażby psycholog prof. Lisa Diamond z USA. Nastolatek zaczyna budować swoją tożsamość wokół tego, że jest osobą biseksualną, aseksualną, transseksualną, gender non-conforming, non binary, potęgując jeszcze zamęt i utrudniając sobie zadanie zbudowania stabilnego, integralnego poczucia tożsamości.

Jeszcze jedną konsekwencją, którą warto zauważyć jest przekaz, jaki młodym ludziom pozostawiają organizacje aktywistów. Podkreślają one, że ci młodzi ludzie są mniejszością, która jest prześladowana, a wszystkie problemy młodzieży wynikają z homofobii i transfobii, dlatego cały świat wokół nich ma się zmienić, aby oni mogli poczuć się dobrze. A to jest fałszywa obietnica, dlatego, że jeśli ktoś jest rozbity wewnętrznie, to chociażby wszyscy dookoła okazywali mu największą empatię i zrozumienie, to nie jest to realne wsparcie dla tej osoby. Realną formą pomocy młodemu człowiekowi z problemami jest wspieranie go, by budował odporność psychiczną i potrafił radzić sobie niezależnie od okoliczności zewnętrznych. Trzeba wzmacniać tych ludzi, by mieli większe poczucie własnej wartości, większą integralność własnej osobowości i poczucie sprawstwa, aby rozwijali się harmonijnie.

W jaki sposób rodzice czy nauczyciele powinni zareagować na słowa dziecka, które twierdzi, że jest płci przeciwnej. Pytam, ponieważ zaskoczyła mnie sytuacja w jednej ze szkół, gdzie do 8-letniej dziewczynki, która ścięła włosy i zaczęła przedstawiać się imieniem męskim nauczycielka ostatecznie zwracała się we wskazanej płci przeciwnej. Dodam, że okazało się, iż dziecko rzeczywiście miało trudną sytuację rodzinną, rozwiedzionych rodziców, tydzień mieszkało z matką, tydzień z ojcem.

Przede wszystkim trzeba postawić sobie pytanie, co się stało, że ośmioletnie dziecko składa takie deklaracje. To nie jest wiek, w którym następują zaburzenia tożsamości. Dziecięca dysforia płciowa to 2-5 rok życia, nastoletnia – jak sama nazwa wskazuje w okresie dojrzewania. Moja intuicja podpowiada mi, że należy zabrać dziecku smartfona i dostęp do patologicznych obszarów Internetu. Prawdopodobnie przekonanie o byciu płci przeciwnej powstało wskutek oglądania influencerów promujących ideologię transseksualną. Generalnie ze strony ośmioletniego dziecka jest to wołanie o pomoc. Coś dzieje się niedobrego w jego życiu, ale nie wiemy co. To przede wszystkim sygnał dla rodziców, by podjęli działania, by ich dziecko czuło się bardziej bezpiecznie. Natomiast, rozumiem też, że nauczyciele nie wiedzą, w jaki sposób postępować w takiej sytuacji. Tu jednak pojawia się pytanie, co wydarzyłoby się gdyby dziewczynka zaczęła prosić, by zwracano się do niej „jej wysokość” ponieważ czuje się księżniczką? Czy nauczyciele też zwracaliby się zgodnie z życzeniem dziecka, czy tłumaczyli, że ona jest dla nich ważna, jest akceptowana, taką, jaką jest i nie musi udawać kogoś innego?

Dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Gracz

 

„Chciałbym być sobą” – poznaj historie osób, które żałują operacji zmiany płci w młodości!

 

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023