20 kwietnia, 2024
6 maja, 2023

Claire Culwell: Przeżyłam aborcję. Mój bliźniak niestety nie

(Claire-Culwell1)

– Dzieci poddane aborcji mogą przeżyć próbę ich uśmiercenia. To nie jest jakaś wymyślona rzeczywistość. Chciałabym, aby żadne dziecko nigdy nie doświadczyło tego, przez co ja przeszłam: zderzenia z rzeczywistością, w której okazuje się, że jest się niechcianym i odrzuconym – mówi Claire Culwell, kobieta, która jako jedno z bliźniąt przeżyła próbę uśmiercenia jej w aborcji. 

Clarie, swoje doświadczenia opisała Pani w książce „Survivor: An Abortion Survivor’s Surprising Story of Choosing Forgiveness and Finding Redemption”. Jak została przyjęta publikacja?

Książka została przyjęta bardzo dobrze. To były naprawdę wyjątkowe spotkania, wyjątkowe doświadczenie. Ci, którzy w różny sposób zostali dotknięci przez aborcję poczuli, że nie są sami. Zobaczyli, że ja też to przeszłam. Aspekt przebaczenia, który ujęłam w książce także został dobrze odebrany. Myślę, że każdy z nas w swoim życiu miał to poczucie potrzeby przebaczenia, przeproszenia człowieka, którego się skrzywdziło i przyjęcia przebaczenia tego, który wyrządził nam krzywdę.  

Czy trudno było przenieść tę, jednak osobistą, historię na karty książki?

Były chwile, gdy rzeczywiście było mi ciężko dzielić się wydarzeniami z mojego osobistego życia, chociaż wiele osób wie, że jestem ocaleńcem z aborcji. Pamiętam moment, gdy dowiedziałam się, że przeżyłam próbę aborcji. Ogarnęło mnie wtedy uczucie, że żyję w społeczeństwie, które mnie nie chciało, które chce przekonać, że aborcja jest dobra i konieczna. Bardzo trudno było wyznać to na kartach książki. Mam jednak nadzieję, że moja szczerość przyczyni się do przebudzenia ludzi, by zobaczyli jak dramatyczne skutki w życiu osobistym i społecznym wywołuje aborcja. Mam nadziejże, że moja książka będzie również impulsem do refleksji, jak wiele możemy zrobić, jeśli tylko zaczniemy wspierać kobiety rozważające aborcję.

Wspomniała Pani o przebaczeniu i o tę kwestię chciałam też zapytać, ponieważ już z samego tytułu książki wynika, że to ważna część historii Pani życia?

Doświadczyłam mocy przebaczenia, gdy dowiedziałam się, że jestem ocaleńcem, który przeżył aborcję, kiedy dowiedziałam się, że miałam rodzeństwo, kiedy spotkałam moją biologiczną matkę. Ta myśl, o tym, że najbliższa mi osoba, brat lub siostra bliźniak, została „wyrwana” i zabrana ode mnie, sprawiła, że poczułam się, jakbym została abortowana dwukrotnie. Jednak znalazłam siłę, aby przebaczyć mojej biologicznej matce. Być może stało się tak dlatego, że wzrastałam w wierzącej, chrześcijańskiej rodzinie. Pamiętam, że kiedy poznałam historię moich narodzin, w tej samej chwili miałam też wewnętrzne przekonanie, że powinnam przebaczyć mojej biologicznej matce i dać świadectwo o naszej historii.

Przebaczenie nie zawsze przychodzi łatwo. Poznała Pani biologiczną matkę mając nieco ponad 20 lat, wspomniała Pani o tym, że może wypływa to z wychowania w rodzinie, w której się Pani dorastała…

Wartości, w jakich wzrastałam w wierzącej, chrześcijańskiej rodzinie, rzeczywiście były czynnikiem decydującym o moich postawach. Byłam wychowywana przez wspaniałą rodzinę adopcyjną, ludzi głęboko wierzących, którzy przekazali mi piękne wartości, nauczyli mnie miłości, przebaczania i wielu innych ważnych rzeczy. Moment, w którym dowiedziałam się, że byłam dzieckiem odrzuconym i niechcianym do tego stopnia, że poddano mnie aborcji, był więc chwilą próby. Ale wierzę, że Jezus przyszedł, aby nas odkupić, przebaczył mi moje grzechy, grzechy mojej matki. Przebaczył także mnie tak wiele rzeczy. 

Byłabym naprawdę samolubna, gdybym nie chciała wybaczyć mojej biologicznej matce, skoro wiem, że Pan Bóg ofiaruje swoje miłosierdzie tak samo mnie, jak i jej. Oczywiście, mam wybór. Mogę być cały czas przygnębiona, pełna żalu i złości, albo też wybrać tę drugą opcję – spróbować przebaczyć. I ja wybrałam przebaczenie. W mojej trudnej historii znalazłam nadzieję i ukojenie. Myślę, że rzeczywiście wartości przekazane mi przez rodziców, były decydującym czynnikiem mojej postawy w tamtej chwili.

W zrozumieniu tej sytuacji i przejściu przez nią pomogła mi trochę myśl, że moja matka była młodą dziewczyną, 13-latką, która nie wiedziała, co ma zrobić i desperacko poszukiwała wsparcia. Poszukiwała kogoś, kto by jej pomógł, kto by stanął po jej stronie, powiedział, że jest wartościowym człowiekiem, że nie zostanie sama z dzieckiem. Stało się jednak inaczej. Trafiła do kliniki aborcyjnej.

Ma Pani kontakt z biologiczną matką? 

Moja biologiczna matka mieszka w innym stanie, pracuje zawodowo, nie mamy więc wielu okazji, aby się spotykać, ale kilka razy towarzyszyła mi podczas dawania świadectw i wywiadów. Sama również podzieliła się swoim świadectwem. Dziś ma troje dzieci. Często mówi o swoim doświadczeniu, ponieważ nie chce, aby kolejna młoda dziewczyna przechodziła przez to, przez co ona przeszła.

Przez kilka pierwszych lat nasze relacje były trochę trudne, dlatego, że przypominałam jej to, czego doświadczyła mając 13 lat, kiedy nie dano jej żadnego wyboru. Lekarz powiedział jej, że aborcja jest najlepszą decyzją, jaką może podjąć, a jej problemy rozwiążą się. Tak się jednak nie stało. Aborcja zmieniła jej życie na zawsze. I 21 lat później, kiedy ją spotkałam, opowiedziała mi o najbardziej bolesnym czasie ze swojego życia. Rozmawiałyśmy o tym, jakie szkody wyrządziła nam aborcja i co tak naprawdę nam zabrała. Później przez ponad 12 lat moja biologiczna matka słuchała moich świadectw, mojej deklaracji, że jej wybaczyłam, że Bóg jej wybaczył i dopiero ten fakt zmienił jej życie. Przyjęła to przebaczenie i uwierzyła, że Bóg jej przebaczył, że z naszej historii może wypłynąć dobro, które może wnieść trochę światła i nadziei do naszego świata. Myślę, że nasza historia, mimo wszystko, jest pełna nadziei i przebaczenia.

Wiele mówi się o konsekwencjach aborcji w życiu matki, ale i coraz częściej porusza się kwestię jej skutków u dzieci, które jednak przeżyły atak na swoje życie i bliskich…

Wiele razy myślimy, że aborcja rani tylko kobiety. Moja biologiczna matka w jednym z wywiadów powiedziała, że kobiety nie zdają sobie sprawy, jak bardzo cierpi ich dziecko. Mówiła też, że często powracała do niej myśl, jak wyglądałyby jej dzieci, czy byłyby podobne do niej… Aborcja rani o wiele więcej osób niż nam się wydaje. I to dzieje się już wówczas, kiedy dokonujemy wyboru, czy pozwolimy urodzić się dziecku i je zatrzymamy, czy oddamy do adopcji, czy też właśnie pozbawimy je życia. Aborcja ma ogromny wpływ na człowieka i na różne płaszczyzny jego egzystencji, na te, o których nawet byśmy nie pomyśleli. I decyduje o tym ten jeden moment „wyboru”.

Kiedy zaangażowała się Pani w obronę życia? Wspomniała Pani, że spotkanie z biologiczną matką było momentem przełomowym.

Mieszkam w Teksasie i z mężem wychowujemy czworo naszych dzieci. Moją pierwszą pracą jest więc praca mamy i żony, odwożenie dzieci do szkoły, na treningi piłki nożnej i na inne zajęcia. Ale tak, kiedy dowiedziałam się o bardzo trudnej, nieznanej dotychczas części mojego życia, kiedy zobaczyłam łzy i cierpienie w jej oczach, uświadomiłam sobie, że aborcja okalecza i rani zawsze dwie osoby: dziecko i matkę. Ta wiadomość, że byłam dzieckiem, które zostało poddane aborcji, które w wyniku aborcji straciło rodzeństwo bliźniacze, na zawsze zmieniła moje serce i moje życie.

I wówczas podjęłam też decyzję, że podzielę się tą historią z  innymi ludźmi w Stanach Zjednoczonych, a może nawet na świecie. I tak było przez ponad 12 minionych lat. Tę historię opisałam też na kartach książki, którą, mam nadzieję, kiedyś także będziecie mogli przeczytać w Polsce. 

Z perspektywy czasu widzę, że zmieniło się życie wielu ludzi, wielu rodzin, ponieważ zobaczyli, że przebaczenie jest możliwe nawet najtrudniejszych okolicznościach. Wielu ludzi dostrzegło, że zawsze istnieje alternatywa dla aborcji, jeśli tylko pomożemy kobiecie, jeśli okażemy jej wsparcie, będzie chciała urodzić dziecko. Zobaczyli wreszcie, że są ludzie, którzy chcą oferować pomoc, chcą być obok kobiet w ciąży, które przechodzą kryzys, są ludzie tacy, jak wy i ja.

Proszę powiedzieć czy istnieją dane mówiące o liczbie dzieci, które przeżyły aborcję, choć miały być uśmiercone?

Sądzę, że jest to liczba między 3-4 tys. udokumentowanych przypadków dzieci, które przeżyły procedurę przeprowadzenia na nich aborcji i zostały pozostawione bez pomocy medycznej. To liczba ocaleńców na całym świecie. Głównym problemem jest to, że np. w Stanach Zjednoczonych lekarze nie są obligowani do udzielania pomocy medycznej dzieciom. Dlatego te, które przeżyły aborcję, często mogą być pozostawiane w osamotnieniu, by zmarły. Oczywiście. nie ma obowiązku prowadzenia statystyk, jak wiele jest takich dzieci, jakich problemów zdrowotnych doświadczają itd. Jeśli więc nie obliguje się lekarza, aby raportował o przypadkach żywych dzieci urodzonych w trakcie aborcji, nigdy nie dowiemy się, jak wiele dzieci przeżyło aborcję, czy zostały zaadoptowane i czy znają historię swoich narodzin.  

Tak się właśnie dzieje, kiedy państwo legalizuje aborcję. Dzieci poddane aborcji mogą przeżyć próbę ich uśmiercenia. To nie jest jakaś wymyślona rzeczywistość. Chciałabym, aby żadne dziecko nigdy nie doświadczyło tego przez co przeszłam: zderzenia z rzeczywistością, w której okazuje się, że jest się niechcianym i odrzuconym. To ogromnie trudne doświadczenie, zwłaszcza, jeśli nie ma się tych narzędzi, które ja otrzymałam jako dziecko, a więc miłości i umiejętności przebaczenia.

Clarie, to delikatna kwestia, ale chciałabym zapytać Cię o konsekwencje zdrowotne u dzieci po aborcji. Dzieci, które doświadczyły próby aborcji borykają się często z poważnymi trudnościami zdrowotnymi… 

To dramatyczne doświadczenie, kiedy dziecko, jeszcze nienarodzone, musi walczyć w łonie matki o swoje życie. Nie pozostaje to bez wpływu na jego zdrowie fizyczne i psychiczne. Lekarze mówią, że ci z nas, którzy przeżyli próbę aborcji, będą odczuwać różne dolegliwości przez całe swoje życie. Wielu z nas ma komplikacje układu odpornościowego, poza tym zdarza się, że nasze ciało reaguje tak, jakby znajdowało się w stanie ciągłego zagrożenia czy narażenia na atak. To zrozumiałe, bo musieliśmy jednak walczyć o swoje życie, już kiedy byliśmy w łonie matki.

Ja urodziłam się w 30. tygodniu ciąży. Podczas przeprowadzonej aborcji narzędzia chirurgiczne w pewnym stopniu uszkodziły worek owodniowy, w którym byłam. Kiedy się urodziłam, miałam urazy w obrębie głowy, miałam też problemy ze stopami. Przeszłam wiele zabiegów i potem rehabilitacji, aby te komplikacje, z którymi się urodziłam zostały wyleczone. Teraz nadal doświadczam chronicznego bólu głowy, stóp, ale to rzeczy, z którymi sobie radzę. I jest to prawdziwy cud, że nie mam innych dolegliwości. Wiem, że inni ocaleńcy mają dużo poważniejsze kłopoty zdrowotne.

Jak budować kulturę życia, aby przyszłe matki nie decydowały się na pozbawianie swoich dzieci życia?

Nauka i nowoczesne technologie nie pozostawiają żadnych wątpliwości, kiedy zaczyna się życie, kiedy w pierwszych tygodniach to małe serce zaczyna bić. I mówienie o dziecku jako o zlepku komórek już naprawdę nie działa.

Problemem jest to, że ludzie znają prawdę, wiedzą, co mówi nauka i medycyna, i myślę, że raczej się tym nie przejmują, zupełnie ich to nie interesuje. Wiedzą, że w łonie matki jest dziecko, ale najpierw starają się kalkulować, jaka będzie ich przyszła sytuacja.

A jak możemy budować kulturę życia? Możemy współtworzyć ją przede wszystkim przez obecność przy kobietach oczekujących dziecka, przez wsparcie ich szczególnie w trudnych sytuacjach, kiedy przechodzą kryzys, kiedy są zdesperowane, gdy rozważają aborcję. Ważne jest, aby pokazać przyszłym matkom, że istnieje inna droga, że Bóg dając im dziecko obdarzył je wielką łaską. Dziecko, ciąża nie jest „problemem”, czymś czego trzeba się wstydzić.

Takie rozmowy powinny mieć miejsce w naszych małych środowiskach, w domach, w naszych wspólnotach, w miejscach pracy i w naszych Kościołach. Sądzę, że to zmieni naszą kulturę i przyczyni się do promowania piękna życia.

Jak Pani wspomniała, wiele osób mimo, że zna prawdę, wciąż powtarza slogan „moje ciało, mój wybór”. Jakie ma Pani przesłanie dla zwolenników tego „wyboru”

Nikt nie odbiera prawa mojej matce do decydowania o swoim ciele, ale nie może ona decydować o moim ciele. Moje życie też nie jest jej wyborem. Bo co wtedy z moim wyborem? Czasem na spotkanie ze mną przychodzą ludzie, którzy protestują przeciw temu, co mówię, przeciwko mojemu życiu, przychodzą z transparentami „moje ciało, mój wybór”. Szczerze mówiąc, myślę, że to zastępuje miejsce jakiegoś zranienia, faktu, że aborcja nie zraniła tylko mnie, ale i matki, was, aktywistów proaborcyjnych. Ale dla was także jest nadzieja. Chcemy, abyście przyszli do nas, stanęli obok kobiet, które nie abortowały swoich dzieci, nie doświadczyły traumy po zabiciu własnego dziecka, traumy, jakiej wy doświadczyłyście.

Myślę, że wśród zwolenników aborcji dominują dwie grupy ludzi. Pierwsza, która została głęboko zraniona przez aborcję, tak bardzo, że chce to wykrzyczeć. A druga to ci, którzy wierzą w to, co mówią o „prawie” kobiety do wyboru, do decyzji, czy dziecko może żyć, czy też nie. Kiedy krzyczycie „moje ciało, mój wybór”, pomyślcie wtedy o mnie, o tym czego ja doświadczyłam, czego doświadczyła moja matka. Pomyślcie o moich dzieciach, których by nie było, gdyby ta aborcja się powiodła. Myślę, że gdybyście wiedzieli, czym jest aborcja, jak ona przebiega, jak potem rani, nigdy nie krzyczelibyście „moje ciało moja sprawa”. Aborcja odbiera wybór mnie, moim dzieciom i tobie!

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Agnieszka Gracz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023