28 kwietnia, 2024
28 września, 2023

„Kiedy słyszę slogany o tym, że aborcja powinna być legalna, bezpieczna i rzadka, myślę o Lily”, mówi pracownica ośrodka aborcyjnego

(fot. pixabay)

„Nic nie może zaszkodzić placówce aborcyjnej tak bardzo, jak widok zajeżdżającej pod nią karetki” – mówi była pracownica placówki aborcyjnej. Aborcja chirurgiczna może zakończyć się powikłaniami, a czasem i śmiercią. Lily, 16-letnia dziewczyna, cudem przeżyła krwotok w wyniku aborcji chirurgicznej.

Zdarza się, że pracownicy ośrodków aborcyjnych w pewnym momencie dostrzegają dramat dzieci zabijanych w aborcji i dramat matek, które pozwalając na uśmiercenie własnego nienarodzonego jeszcze dziecka, ryzykują swoje zdrowie i życie.

Prześladuje mnie to wspomnienie. Świadomość, że przyłożyłam rękę nie tylko do śmierci jej dziecka, ale także do zatuszowania gehenny, jakiej doświadczyło młode ciało Lily, jest trudna do zniesienia. Kiedy słyszę, jak ludzie wygłaszają slogany o tym, że aborcja powinna być „legalna, bezpieczna i rzadka” myślę o Lily i wielu dziewczynach podobnych do niej. Niektóre z nich nie miały tyle szczęścia, by wyjść z placówki aborcyjnej o własnych siłach – opuściły ją w worku na zwłoki. Gdziekolwiek jest teraz Lily, modlę się, by odnalazła pokój i żebym któregoś dnia miała szansę powiedzieć jej prosto w oczy, jak szczerze i głęboko żałuję tego, co się stało – wyznała jedna z pracownic, której świadectwo pojawiło się w książce „Ściany będą wołać”.

Kobieta, która zrezygnowała z pracy w placówce aborcyjnej, zapamiętała jednak kilka pacjentek. Jedną z nich była 16-letnia, młoda dziewczyna. Przyszła do ośrodka z ojcem. Lily, o czystej, jasnej cerze i długich rudych włosach, nie pasowała do tego miejsca. Skromnie ubrana dziewczyna, bez makijażu, bez biżuterii, czytała książkę.

Pomyślałam, że strasznie nie pasuje do tego miejsca. Wiele z naszych pacjentek sprawiało wrażenie kobiet doświadczonych, podczas gdy Lily otaczała aura niewinności. Jej ojciec siedział obok i opiekuńczo otaczał ją ramieniem – wspomina.

Dziewczyna, mimo że ojciec, który wyglądał na zmartwionego i dopytywał córkę, czy na pewno chce poddać się aborcji, podpisała dokumenty. Bała się jednak bardzo i okazała to, kiedy zamknęły się drzwi gabinetu lekarskiego. Przerażona dziewczyna błagała, by pielęgniarka trzymała ją za rękę podczas aborcji.

Wyglądało na to, że zdała sobie sprawę z tego, co za chwilę miało się zdarzyć i zaczęła cicho płakać – wspomina była pracownica.

Dziewczyna otrzymała liczne środki znieczulające, lekarz rozpoczął aborcję, a była pracownica ośrodka pozostała z dziewczyną, jak jej obiecała. Stałą się również świadkiem tego, co działo się z Lily podczas aborcji.

Zabieg miał się ku końcowi, (…) gdy zauważyłam nagłą zmianę na niewzruszonej zazwyczaj twarzy lekarza. Zamarłam. „Sonda ultradźwiękowa” – warknął. Lekarz przyłożył sondę do brzucha Lily. W skupieniu wpatrywałam się w ekran razem z nim i pielęgniarką. Gwałtownie wciągnęłam powietrze, gdy zobaczyłam, że macica jest zupełnie czarna. Wiedziałam, co to oznacza. Macicę wypełniała krew. Lily miała krwotok. Lekarz natychmiast odessał ogromną, jak się wydawało, ilość krwi, ale w ciągu kilku sekund macica znów była jej pełna. Hembate (lek przeciwkrwotoczny) – zażądał. Pielęgniarka wybiegła z sali i po kilku sekundach wróciła z lekiem. Siedziałam u boku Lily, ściskając mocno jej dłoń i modląc się cicho. Wiedziałam, czym jest Hemabate. Nie pierwszy raz byłam świadkiem, jak lekarz nerwowo się go domaga – wspomina dramatyczne chwile.

Mocno trzymałam jej nieruchomą dłoń i z przerażeniem obserwowałam, jak lekarz i pielęgniarka aplikują jej fiolkę Hemabate bezpośrednio do macicy, a następnie wpychają do dróg rodnych gazę opatrunkową. Po chwili gaza zabarwiła się na czerwono i wymieniono ją na świeżą. Powtórzyło się to jeszcze wielokrotnie. Lily zaczęła się poruszać. Znieczulenie przestawało działać. Podano jej dodatkową dawkę. A potem kolejne. Wszystko to ciągnęło się przez trzy godziny. Przez pełne trzy godziny Lily leżała na tamtym stole. W tym czasie pompowano w nią środki znieczulające, mocno przekraczając dawkę uznaną za bezpieczną. Bez końca upychano w nią gazę, którą wyciągano, kiedy nasiąkała krwią, i upychano nową. Jej jasna skóra teraz była trupioblada. Pielęgniarka zapytała, czy nie należy jej przewieźć na oddział ratunkowy. „Nie! Opanujemy sytuację” – upierał się lekarz. Tego było już dla mnie za dużo – kontynuuje historię młodej dziewczyny. 

Była pracownica zaalarmowała dyrekcję, że stan młodej dziewczyny jest poważny i być może trzeba przewieźć ją na oddział ratunkowy.

Odpowiedź przełożonej wprawiła mnie w osłupienie. „Nie możemy wezwać karetki”. Nie musiałam pytać o powód. Znałam go. Nic nie może zaszkodzić placówce aborcyjnej tak bardzo jak widok zajeżdżającej pod nią karetki. Gdyby zobaczyli ją proliferzy, od razu zaczęliby, a opinia ośrodka zostałaby zszargana. W tym czasie ojciec Lily, który od początku był pełen obaw, chodził po poczekalni w stanie totalnej paniki. Kiedy Lily umawiała się do nas na wizytę, poinformowano ją, że spędzi tu maksymalnie trzy godziny. Minęło już prawie pięć godzin – opowiadała.

Jak mówi, musiała poinformować ojca dziewczyny, skąd tak duże spóźnienie i uspokoić go. Niestety, jak wspomina, zmuszona była skłamać, skąd tak duże spóźnienie.

Jak mówi, lekarzowi ostatecznie udało się opanować krwawienie Lily.

Bardzo długo jednak dochodziła do siebie po wielkiej dawce znieczulenia i opuściła ośrodek bardzo obolała, opierając się na ramieniu ojca. Żadne z nich nie miało pojęcia, przez jaki koszmar przeszła tamtego dnia i że otarła się o śmierć – mówi była pracownica ośrodka aborcyjnego.

AG/art. na podstawie świadectwa „Córeczka tatusia” z Johnson Abby, Detrow Kristin, „Ściany będą wołać. Byli pracownicy placówek aborcyjnych opowiadają swoje historie”, wydawnictwo ESPRIT, Kraków, 2020.

Aborcje to wielki biznes. Jeśli jednak kobieta otrzyma wsparcie, najczęściej wybiera życie

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023