26 kwietnia, 2024
16 lutego, 2023

„Polska daje ciała”. Lewica alarmuje: jesteśmy „w ogonie Europy” w dostępie do antykoncepcji

(fot.: pixabay.com/ zdjęcie ilustracyjne)

Tegoroczna edycja „Atlasu Antykoncepcji” przyniosła niepokojące dla niektórych środowisk wieści – Polska uplasowała się na ostatnim miejscu w Europie w zakresie dostępu do antykoncepcji. Wnioski z przedstawionych badań bardzo martwią polską lewicę, ale… chyba wcale nie chodzi im o antykoncepcję.

„Atlas Antykoncepcji” (Contraception Policy Atlas Europe), wydawany przez Forum Parlamentu Europejskiego do spraw Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych, to zestawienie, mające na celu zbadanie i przedstawienie, jak władze poszczególnych państw realizują założenia w zakresie dostępności, poradnictwa i informowania o antykoncepcji. W tym roku doczekaliśmy się już szóstej edycji dokumentu.

Polska znalazła się jednak na ostatnim miejscu rankingu, a stopień realizacji polityki zdrowia reprodukcyjnego oceniono w naszym kraju na zaledwie 33,5%. To już czwarty rok z rzędu, kiedy nasz kraj zajmuje ostatnią pozycję w zestawieniu.

Najgorszy wynik Polska otrzymała w 2019 r. – wówczas przyznano nam tylko 31,5 proc. możliwych do zdobycia punktów. W latach 2017-2018 nasz kraj również znajdował się na końcu stawki, wyprzedzając jedynie takie państwa jak Rosja, Białoruś czy Azerbejdżan.

Na czele rankingu plasują się w tym roku takie państwa jak Wielka Brytania (96,9%), Francja (93,2%) czy Belgia (91,1%).

Autorzy raportu podsumowują, że dostęp do nowoczesnej, łatwo dostępnej i przystępnej cenowo antykoncepcji nadal stanowi w Europie znaczące wyzwanie. Jednocześnie pozytywnie ich zdaniem można oceniać fakt, że 20 europejskich krajów zapewnia dostęp do antykoncepcji w ramach systemowych świadczeń zdrowotnych, w tym także dostęp do tzw. długoterminowej antykoncepcji odwracalnej (wkładki domaciczne i implanty antykoncepcyjne). 14 państw zapewnia też refundowany dostęp do antykoncepcji dla osób w wieku 25 lat i starszych. Ponadto 41 krajów umożliwia w ramach systemu ochrony zdrowia dostęp do poradnictwa w sprawie antykoncepcji, a 19 udostępnia dobre lub bardzo dobre strony internetowe publikujące treści na ten temat tworzone przez instytucje państwowe.

Polska wypada jednak źle pod niemal każdym względem. Autorzy zwracają szczególną uwagę na takie aspekty jak obowiązkowe recepty na antykoncepcję hormonalną oraz „tabletki po” czy konieczność uzyskania zgody opiekuna dla osób do 18. roku życia na wizytę u ginekologa. Brakuje u nas także refundacji antykoncepcji i finansowego wsparcia dla tzw. wrażliwych grup, czyli młodych lub bezrobotnych kobiet. Niedostateczna jest również edukacja seksualna, w tym szczególnie brak rządowych programów edukacji w zakresie sposobów zapobiegania ciąży.

Raport wywołał falę pełnych żalu i rozczarowania komentarzy ze strony parlamentarnej lewicy oraz organizacji proaborcyjnych czy zajmujących się „prawami kobiet”.

Polska czarną dziurą w dostępie do antykoncepcji. Kolejny smutny raz – skomentowała na Twitterze poseł Nowej Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus.

W podobnie smutnym tonie wypowiedziała się inna polityk Lewicy, Katarzyna Kotula:

Polska z najgorszym dostępem do środków antykoncepcyjnych. Od ponad 7 lat…

Wyniki raportu i jego omówienie przedstawiono wczoraj w sejmie. Obecni na spotkaniu eksperci oceniali szczegółowo różne aspekty dostępu do antykoncepcji w Polsce.

Polska od lat zawodzi kobiety, Polska od lat „daje ciała”, mówiąc kolokwialnie, w zakresie zapewniania dostępu do podstawowych świadczeń z zakresu zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego – stwierdziła Antonina Lewandowska, aktywistka na rzecz praw seksualnych i reprodukcyjnych, reprezentująca Federację na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Oczywiście najbardziej znanym, najczęściej rozpoznawalnym problemem jest dostępność tabletki „dzień po”, która w Polsce dostępna po prostu nie jest. Po pierwsze wymaga się u nas posiadania recepty na substancję, która powinna być dostępna jak najszybciej, od ręki. Po drugie jest ekstremalnie droga – zauważa dalej aktywistka.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez FEDERA⚡️ (@federapl)

Zdaniem Antoniny Lewandowskiej państwo ograbia także nastolatki z prywatności, nie umożliwiając im uzyskanie antykoncepcji bez wiedzy rodziców.

Druga rzecz to wyobraźmy sobie, że dostępu do takich środków, czy po prostu do antykonceptyków, potrzebują osoby młode. Bo przypomnę państwu, że stosunek seksualny w Polsce legalnie można odbywać od 15 roku życia. Ale prawo nie przewiduje, że osoba piętnastoletnia mogłaby samodzielnie udać się do lekarza, zwłaszcza ginekologa, ginekolożki. To oznacza, że istnieje w Polsce trzyletnia luka, kiedy owszem, można w Polsce seks uprawiać, natomiast nie można uzyskać antykoncepcji bez wiedzy i zgody rodzica – stwierdza przedstawicielka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Ta konferencja najlepiej chyba odsłania prawdziwe, jak się zdaje, intencje środowisk walczących o tzw. prawa reprodukcyjne. Największym problemem nie jest bowiem, jak widać, dostępność antykoncepcji. Ta przecież jest w Polsce sprzedawana bez problemów zarówno w aptekach, jak i w supermarketach czy nawet na stacjach benzynowych.

Jakie trudności napotykają zatem Polacy? Nie da się równie bezproblemowo uzyskać tzw. antykoncepcji awaryjnej, a dzieci podlegają opiece i wychowaniu rodziców, przez co nie mogą wchodzić w relacje seksualne kiedy i jak chcą.

Odpowiedzialność rodziców za dzieci nie jest najwyraźniej istotna z punktu widzenia środowisk feministycznych. Najważniejsze jest przecież to, że młodzież chce uprawiać seks, nieistotne, że nie ma umiejętności, aby właściwie ocenić znaczenie takiej decyzji. A „seks musi być bezpieczny”. Nie liczą się aspekty moralne czy choćby emocjonalne i wpływ takiej decyzji na dalsze życie – ważna jest antykoncepcja.

Antykoncepcja awaryjna to już jednak nieco inna i niezwykle niepokojąca kwestia, bo jednym z możliwych jej działań jest uniemożliwienie zagnieżdżenia się embrionu w macicy. Jest to już więc środek wczesnoporonny. Warto dodać, że podobne wczesnoporonne działanie mają także wspomniane wcześniej środki długoterminowe, jak spirala czy implant.

Problemem jest więc nie tyle dostęp do antykoncepcji, co do środków wczesnoporonnych, o których mechanizmie działania środowiska proaborcyjne nie chcą jednak informować wprost.

AAG/twitter.com/epfweb.org/instagram.com

USA: Tabletki „dzień po” jak cukierki. Na uniwersytetach rozwija się sieć dystrybucji antykoncepcji awaryjnej

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023