Ratuje nienarodzone dzieci, powstrzymując ich mamy przed przekroczeniem progu kliniki aborcyjnej

John Barros należy do grupy, która ratuje nienarodzone dzieci przed wyrokiem, a ich mamy – przed życiowym błędem. Ci chrześcijanie modlą się za kobiety, które chcą przekroczyć próg kliniki Planned Parenthood. Starają się nawiązać z nimi rozmowę oraz przekazać wszystkie potrzebne informacje kontaktowe, aby matka w potrzebie otrzymała pomoc.
Barros należy do grupy chrześcijan w Stanach Zjednoczonych, którzy służą przed ośrodkami aborcyjnymi. Znosząc fizyczne, emocjonalne i duchowe ataki, ci wierzący mówią, że pragną, aby żadna kobieta nie przekroczyła drzwi kliniki aborcyjnej, nie wiedząc o trzech rzeczach: że już jest matką, że jest dla niej dostępna pomoc i że Jezus ją kocha.
Jesteśmy ludźmi, którzy kochają Boga, kochają życie, a naszych sąsiadów jak siebie samych – nawet naszych nienarodzonych sąsiadów – mówili obrońcy życia.
John Barros, który mieszka w Sanford na Florydzie, ma sześćdziesiąt siedem lat. Przez ostatnie osiemnaście lat działał przy lokalnej klinice aborcyjnej. Był świadkiem uratowania ponad 3000 istnień ludzkich – i nie przypisuje sobie zasług za żadne z nich.
Przynosimy ewangelię do tego miejsca. Przynosimy Jezusa do tego miejsca i wyjaśniamy paniom, które tam przychodzą, że Bóg nas posłał. Jesteśmy Jego emisariuszami, jesteśmy Jego ambasadorami, a On posłał nas, aby odciągnąć je od krawędzi urwiska, z którego nie ma powrotu – wyjaśnił.
Barros i jego zespół oferują kobietom bardzo praktyczne wsparcie. Prowadzi bowiem klinikę medyczną z gabinetem dla kobiet, do którego oferuje im kartę. Tam mogą uzyskać bezpłatną pomoc medyczną i finansową. Mogą też otrzymać bezpłatne badanie USG.
Barros pozostaje w kontakcie z wieloma rodzinami, z którymi się spotyka. Matki, które wcześniej były nastawione na aborcję, czasami przyprowadzają swoje noworodki z powrotem do kliniki i dziękują Johnowi za jego pracę. Barros utrzymuje również kontakt z dziećmi uratowanymi na początku swojej posługi – jedno z nich jest teraz uczniem szkoły średniej.
To dla mnie wielka sprawa, widzieć dziecko, którego rodzice mieli zamiar je usunąć. Teraz ten dzieciak jest miłością numer jeden w życiu jego matki – opowiadał Barros.
Dwie dekady temu ten działacz pro-life nie był tak zdecydowany, aby iść pod drzwi kliniki aborcyjnej. Pastor z jego kościoła musiał „przekupić” go cygarem. Dopiero wtedy Barros zgodził się pójść.
I poszedłem. I znienawidziłem to. Znienawidziłem to całkowicie. Ale nadal chodziłem – coś mnie tam ciągnęło – wspominał.
John Barros, źródło: youtube.com/c/ligonierministries
Po dwukrotnej walce z rakiem i dwóch tętniakach mózgu Barros w końcu wrócił do kliniki aborcyjnej. Pierwszego dnia pracy w samotności rozmawiał z jedną z matek przez ponad godzinę – rozmowa, w wyniku której matka zdecydowała się zatrzymać swoje dziecko. Jednak nie zawsze działacze pro-life spotykają się z pozytywnym odbiorem.
Celowano we mnie z broni, zostałem lekko pobity, pluto na mnie, obrzucano mnie moczem, przydarzył mi się każdy rodzaj rzeczy, jaki można sobie wyobrazić. Ale, jak już mówiłem, to wszystko blednie w porównaniu z tym, jak Bóg daje wzrok niewidomym, dosłownie wskrzesza umarłych. To znaczy, nie ma nic, co mogłoby się z tym równać – powiedział Barros.
Jednak John Barros nie jest jedynym, który poświęca swój czas i energię, angażując się w walkę o życie nienarodzonych. Podkreśla wagę działalności pro-life.
To największa walka, jaka istnieje, i była – spójrzmy prawdzie w oczy – od czasów Księgi Rodzaju. Każdy chrześcijanin powinien być zaangażowany w pewnym momencie. Nie wszyscy muszą stać na chodniku tak jak ja, ale muszą walczyć z tym na jakimś poziomie, pomagając politycznie w walce z tym problemem, podnosząc świadomość w naszej kulturze, pracując w centrum dla matek – w dowolnej ilości inicjatyw – mówi Barros.
John Barros, źródło: youtube.com/c/ligonierministries
AM/DailyWire.com
Dodaj komentarz