28 marca, 2024
29 kwietnia, 2022

Relacja z konferencji „Nierozerwalność małżeńska – studium upadku wartości”

(fot. Centrum Życia i Rodziny)

Wczoraj w Domu Amicus przy ul. Hozjusza 2 w Warszawie odbyła się konferencja zorganizowana przez Centrum Życia i Rodziny. Prelegenci podjęli trudny temat rozwodów, nierozerwalności sakramentu małżeństwa i podjęli refleksję nt. przyczyn zjawiska.

Wydarzenie to było jednym z poprzedzających konferencję, która odbędzie się w drugiej połowie 2022 roku, a będzie poświęcona umocnieniu małżeństwa i sposobom na przezwyciężenie kryzysów między małżonkami.

Myślę, że takich inicjatyw powinno być więcej i je planujemy. Potrzeba także działań na poziomie społecznym, kulturalnym, które są konieczne, aby mówić o małżeństwie jako o związku sakramentalnym, nierozerwalnym, żeby upowszechniać tę wizję nierozerwalności małżeństwa i stabilności rodziny – podkreślił Paweł Ozdoba, prezes Centrum Życia i Rodziny.

Wydarzenie poprowadził Marcin Perłowski, członek zarządu Centrum Życia i Rodziny. Obecni na sali uczestnicy, jak i ci, którzy łączyli się za pomocą transmisji na platformie YouTube, mieli możliwość, po każdym wystąpieniu, zadać prelegentom pytania.

Nagranie całości konferencji można zobaczyć TUTAJ.

Jako pierwsza głos zabrała Bogna Białecka, psycholog, która przedstawiła wyniki badań Judith S. Wallerstein zawarte w publikacji pt. „Niespodziewane skutki rozwodu”.

Nie ma rozwodu, który nie zostawiłby negatywnych skutków w życiu dzieci. Nawet te rozwody, które zostały przeprowadzone za pomocą mediacji i pokojowo – podkreśliła psycholog powołując się na wyniki 25-letnich badań.

Niektóre negatywne skutki rozwodów zaobserwowane przez badaczkę, wystąpiły dopiero w dorosłym życiu dzieci rozwodzącej się pary, stąd tytuł badania zawiera określenie „nieoczekiwane”. Dzieci, które mają doświadczenie rozstania rodziców radziły sobie w życiu gorzej, niż takie, których jeden z rodziców zmarł.

Prelegentka wyjaśniła, że grupa „idealnego rozwodu”, czyli osoby, których rodzice rozwodzili się pokojowo, kulturalnie, mając na uwadze dzieci, to osoby, które miały problem ze zbudowaniem dobrej relacji w życiu dorosłym. Osoby te też niechętnie wchodzą w związki, a jak już się na to decydują, to rzadko związek staje się małżeństwem. Problem „spirali zła” ciągnie się najczęściej jeszcze przez przynajmniej jedno pokolenie.

Bogna Białecka zaznaczyła, że doświadczenie rozwodu rodziców nie sprawia, że ktoś jest „skazany na porażkę”. Jednak postanowienie „nigdy nie powtórzę błędów moich rodziców” nie jest wystarczające. W momencie kryzysowym korzystamy bowiem z wzorców, które mamy wpojone, a wiec powielamy, chcąc nie chcąc, błędy rodziców. Największą „raną”, jaką dzieci z takim doświadczeniem noszą jest brak umiejętności poprawnego rozwiązywania konfliktów. 

Kolejną kwestią podjętą przez psycholog był temat plagi konkubinatów, czyli zamieszkiwania pary razem, jednak bez ślubu. 

Coraz więcej młodych osób wybiera konkubinat jako formę przygotowania do małżeństwa. (…) konkubinat staje się normą kulturową, nie wybiera się go, a robi się to bezrefleksyjnie. (…) tutaj nie ma wyboru, tutaj nie ma ani jednej myśli, ani jeden refleksji. Kto tak nie robi? Nie robią tak ekstremiści, fundamentaliści (…), właściwie nie wiadomo dlaczego. Bo taka jest norma kulturowa – wyjaśniła. 

Psycholog przywołała amerykańskie badanie „National Marriage Project” z 2001 roku, według którego młodzi ludzie obu płci mają niższe standardy, jeśli chodzi o konkubenta, niż współmałżonka.

Kobiety i mężczyźni inaczej traktują swój konkubinat. Kobiety z reguły widzą w nim krok ku małżeństwu, a mężczyźni – wygodny sposób oddalenia od siebie zobowiązań i odpowiedzialności związanej z małżeństwem, z jednoczesnym uzyskaniem wszystkich praw małżeńskich – zwróciła uwagę prelegentka. 

Białecka zauważyła, że konkubenci funkcjonują bardziej jak single, niż jak para. Taki związek funkcjonuje bardziej na kształt współlokatorów, np. pod względem finansowym („każdy płaci za siebie”). Decyzje dotyczące pracy, urlopów są podejmowane biorąc pod uwagę jedynie „ja”, ewentualnie informuje się „partnera” o planach, jednak jego zdanie się nie liczy. Inaczej funkcjonuje to w małżeństwie. Prelegentka podkreśliła, że konkubenci przenoszą tę relację „współlokatorów” na późniejsze małżeństwo, jeżeli się na nie decydują. 

Ponadto, wspólne zamieszkiwanie przed ślubem ma, według myślenia dzisiejszego świata, zapobiegać rozwodom, jednak badania pokazują, że takie pary aż 7-krotnie częściej się rozstają, niż pary, które przeszły okres narzeczeństwa „tradycyjnie”. 

Osoby religijne rzadziej się rozwodzą, bo te przysięgę małżeńską (…) traktują poważnie – podsumowała Bogna Białecka.

Psycholog przywołała też dwie warte uwagi materiały, które mogą pomóc parom w pracowaniu nad relacją: książka „Pięć języków miłości” Gary’ego Chapmana oraz nagrania pt. „Przez śmiech do lepszego małżeństwa” Marka Gungora.

Na koniec powołała się na twierdzenia Johna Gottmana, który wskazywał na sygnały świadczące o kryzysie małżeńskim oraz podał rady, jak ratować małżeństwo, nawet w najtrudniejszym kryzysie. 

Jak sami pracujemy na rozwód?

  • odrzucanie prób drugiej osoby, by cię uszczęśliwić;
  • traktowanie małżonka jak współpracownika lub podwładnego;
  • zaniedbywanie intymności;
  • czekanie aż druga strona sama zmieni się na lepsze;
  • inicjowanie rozwodu bez poważnego powodu;
  • toksyczne przyjaźnie.

Drugim prelegentem na wczorajszej konferencji był redaktor portalu PCh24.pl, Paweł Chmielewski. Wyjaśnił on przyczyny kryzysu małżeństwa w Kościele. Wskazał że „po II wojnie światowej pojawiło się w Kościele Katolickim przekonanie, że sekularyzacja jest nieunikniona”. W skutek tego nastąpił „poważny rozdźwięk między prawem Bożym, a prawem stanowionym”, który był „końcem epoki konstantyńskiej” trwającej 1600 lat.

[Istniało przekonanie, że] trzeba się dogadać z nowym światem, który nie chce prawa Bożego. W tym duchu odbył się II Sobór Watykański –  stwierdził prelegent.

Kolejnym momentem przełomowym, według redaktora, był rok 1968, kiedy papież Paweł VI opublikował encyklikę „Humanae vitae” w odpowiedzi na pojawienie się pigułki antykoncepcyjnej. Większość ekspertów i biskupów doradziła mu, żeby zaakceptować jej używanie w oficjalnym dokumencie papieskim. Święty teraz Paweł VI zdecydował się jednak potępić antykoncepcję również w formie farmakologicznej, przypominając nauczanie Kościoła. Encyklika wywołała bunt zarówno wśród niewierzących, jak i katolików, nie wykluczając hierarchów Kościoła.

Ci biskupi twierdzili, że każdy wierny może podjąć decyzję sumienia, czy chce się tego nauczania Kościoła trzymać, czy nie. (…) herezja kreatywnego sumienia mówi, że mamy pewne normy kościelne, (…) ale nie każdemu udaje się te normy utrzymać (…). Te osoby powinny wtedy uznać, ze dają Bogu odpowiedź, jaką są w stanie w tym momencie dać. (…) Herezja kreatywnego sumienia mówi, że nasze sumienie kreuje to, co jest dobre, a co złe – mówił red. Chmielewski.

Dodał, że w myśli niemieckojęzycznej pojawiły się podobne pomysły, wzięte z filozofii Immanuela Kanta, następnie przejęte przez protestantów. Błogosławienie związków homoseksualnych, co obecnie postuluje niemiecka „droga synodalna”, jest więc „logiczną konsekwencją” oderwania prokreacji od małżeństwa.

Jeżeli uznajemy, że w małżeństwie najważniejsza jest miłość, to dlaczego mamy nie uznać, że intymność miedzy dwiema osobami, które nie są małżeństwem jest możliwa, również osobami tej samej płci – podkreślił.

Następnie redaktor PCh24.pl zwrócił uwagę na to, że źródłem dzisiejszego „zamętu” jest fakt, iż papieże i Kościół nie zwalczają heretyków. Już w 1993 roku kilku niemieckich duchownych, którzy w późniejszym czasie zostali mianowani przez Jana Pawła II na kardynałów, opublikowali list, w którym po raz pierwszy zachęcono do udzielania Komunii osobom rozwiedzionym, a żyjącym w innych związkach.  

Paweł Chmielewski podsumował stwierdzeniem, iż dzisiejszy kryzys w nauczaniu Kościoła Katolickiego jest tylko „wyimkiem tego, co się dzieje od dawna” i bierze się to z herezji kreatywnego sumienia.

Konferencję zamknęło wystąpienie Pawła Ozdoby, prezesa Centrum Życia i Rodziny. Podkreślił on, że „rozwody są pewnym upadkiem wartości”.

Na początek prelegent przywołał różne socjologiczne definicje małżeństwa, jak np. opracowaną przez liberalny, lewicowy Instytut Kinseya. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nawet socjologowie o opozycyjnym światopoglądzie określali małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny „z funkcją legalnego rodzicielstwa”. Warto to przypomnieć w kontekście obecnej dyskusji nt. zawierania tzw. „małżeństw” przez pary homoseksualne i prób legalizacji adopcji przez nie dzieci.

Dążenie do rozbijania małżeństw jest obiektywnie złe dla społeczeństwa, narodu itd – zaznaczył.

Następnie prezes Centrum Życia i Rodziny przedstawił wiele badań i statystyk zarówno z Polski, jak i ze świata, aby za pomocą liczb pomóc zebranym wyobrazić sobie skalę kryzysu, o którym była mowa. 

[W Polsce] co trzecie małżeństwo statystycznie rozpada się. W Warszawie sytuacja jest gorsza, bowiem co drugie małżeństwo się rozpada – powiedział. 

Paweł Ozdoba przywołał kolejne szokujące statystyki, według których tylko co ósmy ankietowany jest zdecydowanym przeciwnikiem rozwodów. Natomiast badanie CBOS, które porównało wyniki z lat 2009 i 2019 pokazują, że w ciągu dekady odsetek zwolenników rozwodów wzrósł o ponad połowę. Z kolei 52 proc. Polaków uważa, że rozwód jest jednym z wyjść, rozwiązań w przypadku kryzysu w małżeństwie.

Lubimy myśleć, że rozwody to konieczność, a w małżeństwach dochodzi do czegoś strasznego, a w rzeczywistości większość rozwodów jest przez „niezgodność charakterów” – podkreślił.

Jako przyczyny wzrastającej akceptacji rozwodów w społeczeństwie prelegent wskazał wpływ mass mediów. W filmach i serialach mnożą się złe przykłady. Jesteśmy oswajani zarówno z rozwodami, które przedstawiane są jako „dobre rozwiązanie”, dające szczęście, jak i z wątkami LGBT. Postacie te, jeszcze kilkanaście lat temu przedstawiane humorystycznie, obecnie są głównymi bohaterami, zawsze pozytywnymi.

Stosunek do rozwodów najbardziej różnicują kwestie światopoglądowe – zaznaczył.

W Archidiecezji Warszawskiej tylko 1 proc. małżeństw, które chodzą razem na Mszę św. w każdą niedzielę, a czasem również w tygodniu, modlą się od czasu do czasu różańcem czy inną modlitwą, się rozpada. Ozdoba wskazał, że takie dane można potraktować jako „receptę” na dobre, szczęśliwe małżeństwo. 

 

Nagranie całości konferencji można zobaczyć tutaj:

 

AM/Centrum Życia i Rodziny

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023