Mariana zrezygnowała z aborcji po rozmowie z obrońcami życia. „Potrzebowałam tych słów wsparcia”

Mariana 26-letnia Wenezuelka przyjechała do Hiszpanii w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Kiedy zaszła w ciążę, ojciec dziecka odmówił jej wsparcia. Kobieta czekała już na aborcję, gdy pomocną dłoń wyciągnęli do niej obrońcy życia. Chłopiec nosi imię jednego z nich.
Kobieta byłajuż umówiona na wizytę i aborcję w klinice El Bosque w Madrycie. Przed wejściem do budynku, na kilkanaście minut przed aborcją, podeszło do niej dwóch obrońców życia ze wspólnoty św. Jana Pawła II.
Pani dziecko ma teraz dwa miesiące – zaczęli rozmowę obrońcy życia.
Mariana zatrzymała się na chwilę i podjęła rozmowę z proliferami.
Co zmieniło to krótkie spotkanie? Zmieniło przede wszystkim sposób myślenia przyszłej mamy: od desperacji i myśli, że aborcja to jedynie rozwiązanie, do nadziei i perspektywy, że jest ktoś, kto może pomóc.
W żadnym wypadku nie czułam się atakowana, zobowiązana do czegokolwiek. Poczułam raczej spokój, że jestem uprzywilejowana, że ktoś ofiarował mi wsparcie, którego potrzebowałam. Po prostu zaczęli ze mną rozmawiać i nigdy nie zapomnę, kiedy wspomnieli o tym, o czym myślałam, że powinnam kontynuować ciążę. Ja tylko potrzebowałam tych słów zachęty, a także tego wsparcia, które zwykle daje rodzina, a której po prostu nie miałam, bo kilka miesięcy wcześniej przyjechałam z Wenezueli z powodu poważnego kryzysu gospodarczego – wyznaje Mariana.
Wenezuelka przyznała, że poszła sama na aborcję, jej partner nie chciał dziecka, nie chciał również pójść z nią do kliniki. Poza tym, kobieta nie miała uregulowanej sytuacji prawnej.
Stowarzyszenie Más Futuro, zaproponowało Marianie pomoc, by zapewnić jej utrzymanie w czasie ciąży i w pierwszych miesiącach życia z dzieckiem. Dzięki takim działaniom wolontariusze uratowali przed śmiercią blisko pięć i pół tysiąca dzieci w ostatnich ośmiu latach.
Jeśli ja mogę urodzić moje dziecko, będąc sama, w obcym kraju, bez rodzinny, bez środków do życia, mogą także inne kobiety – mówi z przekonaniem Mariana.
Pablo Santiago jest ślicznym chłopcem, dziękuję Bogu, że go mam. Jest dla mnie motywacją, aby dalej iść, aby żyć, pracować i sprawić, że każdy dzień będzie lepszym – wyznaje pełna emocji Mariana.
AG/ReligiónYLibertad.com
„Moja biologiczna mama wyszła z kliniki i wybrała życie”. Świadectwo Emily
Dodaj komentarz