Eurowizja: konkurs piosenki czy inkluzywne show?

Konkurs Piosenki Eurowizji jest największym na świecie wydarzeniem telewizyjnym transmitowanym w ponad 45 krajach na całym świecie. Wiadomo jednak nie od dziś, że bardziej niż promocji talentów muzycznych wydarzenie służy celebracji “różnorodności”. Nie inaczej było i w tym roku…
Zgodnie z tradycją, finał Eurowizji rozpoczyna się od parady flag poszczególnych krajów biorących udział w rywalizacji. Dziś jednak chwalebna duma z narodowych barw zostaje zdominowana przez nowego rywala…
Otóż bowiem, reprezentujący Włochy Marco Mengoni postanowił wziął ze sobą nie jedną a dwie flagi. Bynajmniej nie dlatego, że reprezentował dwie nacje… Drugim powodem jego dumy okazała się ideologia LGBT i konieczność manifestacji “wsparcia mniejszości”. W tym celu wybrał tzw. “Progress Pride Flag” stworzoną w 2018 roku przez Daniela Quasara. Poza tradycyjnymi sześcioma kolorami flaga zawiera dodatkowe elementy wspierające osoby transpłciowe, niebinarne oraz czarnoskóre.
Due Vite, two flags.#DueVite#Eurovision2023 #ESCita pic.twitter.com/bhZXxXs9nE
— Marco Mengoni (@mengonimarco) May 13, 2023
To jednak tylko jeden z wielu ukłonów w stronę społeczności LGBTQ+. Podczas konkursu pojawiły się również inne pseudotęczowe symbole. Philipp Hansa, prowadzący wydarzenie prezenter radiowy, miał na sobie koszulkę z napisem “Equality”, czyli równość. A na koszulce Alexandra Duszata, znanego jako Elton, przedstawiającego wyniki głosowania Niemiec, widniały gwiazdki w różnych barwach.
Ponadto, po zakończeniu konkursowej części czwartkowego półfinału Eurowizji, w czasie zliczania głosów widzów, na scenę w Liverpoolu wyszły trzy drag queen. Zaprezentowały show o wymownym tytule “Be Who You Wanna Be” (Bądź, kim chcesz być). W trakcie występu dołączyło do nich kilkadziesiąt osób mających symbolizować różnorodność, a na telebimie pojawiały się hasła takie jak “We Got Love” (Mamy miłość) czy “Free Yourself” (Uwolnij siebie).
"Do we have your attention?" #Eurovision pic.twitter.com/6Bn7S20UbF
— Eurovision Song Contest (@Eurovision) May 11, 2023
Przesłanie sześciominutowego występu było oczywiste – Eurowizja ma promować różnorodność i inkluzywność.
A tej różnorodności nie brakuje także wśród samych uczestników konkursu. W tegorocznym konkursie wystartowało m.in. kilkoro przedstawicieli społeczności LGBTQ+. Reprezentujący Belgię Gustaph, podobnie jak reprezentujący Serbię Luke Black, są gejami. Zwyciężczyni – Szwedka Loreen, podobnie jak reprezentantka Norwegii Alessandra Melle, to osoby biseksualne.
Espiritual, bisexual y poco materialista: así es Loreen, la doble ganadora de #Eurovision
Informa @Jaleos_EEhttps://t.co/7kZtuYpSL4
— EL ESPAÑOL (@elespanolcom) May 13, 2023
Ich obecność w Liverpoolu nie jest jednak zaskoczeniem. Eurowizyjna scena od dawna wita z otwartością przedstawicieli LGBT, a na widowni co roku powiewają sześciokolorowe tęczowe flagi. W przeszłości konkurs wygrywały m.in. drag queen Conchita Wurst oraz Wierka Serdiuczka, wykreowana przez ukraińskiego komika Andrija Mychajłowycza Danyłko. Ze sceny wielokrotnie płynęły także wyrazy wsparcia dla społeczności LGBTQ+. Tak było choćby w 2013 roku, gdy reprezentująca Finlandię Krista Siegfrids pocałowała na oczach widzów inną kobietę.
Żal patrzeć, jak wydarzenia wpisujące się od dziesięcioleci w kalendarz inicjatyw kulturalnych, dokonują raczej kulturowego samobójstwa. Początki konkursu, jego założenia były przecież inne… Ogólnoeuropejska rywalizacja muzyczna miała za wzór brać włoski festiwal w San Remo. “Eurovision Grand Prix” w zamyśle twórców był ambitnym eksperymentem transmisji telewizyjnej jednocześnie do wielu krajów.
Niestety, na naszych oczach postępuje degradacja europejskiej kultury pod pręgierzem perwersyjnej antykultury dewiacji a także zwykłej brzydoty i płycizny. Czy to już zmierzch kultury Starego Kontynentu czy jeszcze czeka nas ciemniejsza noc?
MZ/kultura.gazeta.pl, rozrywka.goniec.pl, tvn24.pl
Dodaj komentarz