UK: Ojciec modlił się po cichu za duszę syna w pobliżu kliniki aborcyjnej. Został ukarany grzywną
Cywilizacja śmierci zagościła na dobre w Wielkiej Brytanii. W Bournemouth w Anglii mężczyzna został ukarany grzywną za to, że w ciszy modlił się za duszę swojego synka, który przed laty stracił życie w aborcji. Władze egzekwowały wprowadzone w zeszłym roku rozporządzenie „O ochronie przestrzeni publicznej”.
Jak już informowaliśmy, w październiku ubiegłego roku brytyjski parlament zadecydował o wprowadzeniu nowych przepisów w Ustawie o porządku publicznym. Oznaczają one, że w tzw. strefach buforowych przed „klinikami” aborcyjnymi funkcjonować będzie zakaz jakichkolwiek działań mogących odwodzić kobiety od aborcji czy wyrażania dezaprobaty wobec samej procedury. Dotyczy to także… modlitwy.
Na to, jak chore są nowe przepisy, wskazuje sytuacja z jaką spotkał się Adam Smith-Connor. Mężczyzna zaledwie przez kilka minut stał na ulicy w pobliżu placówki, odwrócony do niej tyłem, gdy podeszli do niego funkcjonariusze miejskiej służby bezpieczeństwa. Zapytany co robi, odparł, że modli się za swojego zmarłego syna.
Modlitwa w pobliżu placówki aborcyjnej skończyła się karą grzywny. Rada Miasta w e-mailu przekazała, że podstawą stało się oświadczenie mężczyzny o modlitwie. Teraz w obronę Adama Smitha-Connora włączyli się prawnicy z ADF UK, organizacji broniącej podstawowych wolności oraz godności ludzkiej. Jeden z jej przedstawicieli, Jeremiah Igunnubole podkreślił, że nikt nie powinien zostać ukarany za swoją wiarę:
[…] zwłaszcza, gdy swoją wiarę wyraża po cichu, w zaciszu własnego umysłu.
Adwokat dodał, że sytuacja ta powinna być dzwonkiem alarmowym dla osób ceniących sobie wolność słowa. W świetle prawa ukarano bowiem mężczyznę, który modlił się za duszę syna utraconego w wyniku aborcji 22 lata wcześniej. On sam zawiózł wówczas do placówki swoją byłą dziewczynę i zapłacił za aborcję. Dziś jest świadom tego, do jakiego zła się przyczynił. Dodał, że nigdy nie pomyślałby, że za cichą modlitwę może zostać wpisany do rejestru karnego.
ds/hli.org.pl
Dodaj komentarz