Stan chorobowy czy błogosławiony? Lewicowe media nie ustają w przekonywaniu, że macierzyństwo to koszmar
Jak zohydzić macierzyństwo jeszcze bardziej? Wiemy już, że dzieci odbierają szanse na zrobienie kariery, kończą cudowny czas beztroskich imprez i robienia tego, co się chce, do tego pochłaniają ogromne zasoby finansowe rodziców i robią bałagan. Ale to nie wszystko. Serwis parentingowy gazety.pl postanowił pokazać, że ciąża – wbrew znanemu porzekadłu – jednak jest chorobą i „sieje spustoszenie” w organizmie kobiety. A przy okazji trochę nakłamał, żeby było ciekawiej.
„Ciąża to nie choroba” – to hasło słyszała chyba każda mama w stanie błogosławionym. Niestety zazwyczaj w negatywnym sensie, bo najczęściej używa się go, żeby pokazać kobietom w ciąży, że nie należą im się żadne przywileje ani specjalne traktowanie. Ale serwis parentingowy pod auspicjami Agory postanowił podważyć to twierdzenie.
Posługując się popularną w mediach społecznościowych grafiką przedstawiającą ciało ciężarnej kobiety niejako „w przekroju”, portal edziecko.pl przekonuje, że ciąża jest jednak stanem podobnym do choroby. A właściwie może nawet gorszym, bo ciąża „sieje spustoszenie” w ciele kobiety. Lista chorób, trudności, defektów kosmetycznych i potencjalnych zagrożeń jest niemal nieskończona. A po wszystkim kobiecie pozostaje już tylko długa rehabilitacja.
Brzmi strasznie, tylko… ile w tym prawdy?
Na początek rozstępy
Litania ciążowych horrorów zaczyna się oczywiście od przyrostu wagi, pozostającego po porodzie „wystającego brzucha” i oczywiście rozstępów. Coś, co znają wszystkie mamy, choć nie w równym stopniu. Ale to, jak wielkie zasięgi można zdobyć pokazując, „jak naprawdę wygląda ciało po porodzie”, już dawno odkryły celebrytki i influencerki. Zamieszczając na swoich profilach w mediach społecznościowych swoje zdjęcia zaraz po porodzie, dają swoim obserwatorkom posmak obcowania z prawdą objawioną. Oto właśnie ujawniły, jaka jest – w domyśle ukrywana – smutna rzeczywistość. Przy okazji oczywiście można wypromować się na tak poprawnej politycznie ciałopozytywności. To, że ciało po porodzie może wyglądać bardzo różnie i bynajmniej nie zawsze rzeczywiście tak, jak ciało danej influencerki, to już inna kwestia.
Ale kwestie urody i utraconej figury to zdaniem serwisu edziecko.pl jeszcze nic. Dużo gorzej jest bowiem, gdy dowiemy się, co dzieje się wewnątrz organizmu kobiety.
Mały człowiek bez pytania się o zgodę zabiera miejsca innym organom – dramatyzuje autorka.
Tak, dokładnie to prezentuje zresztą opisywana w artykule grafika. Dziecko, rosnąc w brzuchu mamy, potrzebuje całkiem sporo miejsca. W konsekwencji rzeczywiście dokonuje tam małego „przemeblowania”, odsuwając wszystkie organy na boki. Można by pomyśleć, że to właściwie fantastyczne przystosowanie, wzbudzające wręcz zachwyt – jak wspaniale zostaliśmy stworzeni, że ciało kobiety jest zdolne do czegoś takiego, aby dać życie nowemu człowiekowi!
Ale nie. Z perspektywy Agory to raczej zjawisko wzbudzające zgrozę.
A do tego, wbrew wszelkim nowoczesnym normom obyczajowym, mały człowiek nie zapytał o zgodę, tylko po prostu rozepchnął się na cały brzuch! Gdzie dobre wychowanie, gdzie prawa człowieka (matki oczywiście) do samostanowienia!? Jak dziecko miałoby poprosić mamę o zgodę na rozwój – nie wiadomo. Ale to miłe, że nawet dziennikarze Agory są w stanie przyznać, że dzieci nienarodzone powinny mieć głos w pewnych przypadkach. Może kiedyś dojdą do tego, że oprócz możliwości zapytania mamy o zgodę na rozwój przydałaby się im też możliwość sprzeciwienia się własnej aborcji.
Później pasożytowanie
Kiedy więc już mały człowiek na dobre rozgości się w brzuchu mamy, zabierając sobie nadmiernie dużo przestrzeni, zaczynają się jeszcze gorsze problemy.
Narządy wewnętrzne przesuwają się, są uciskane przez rosnącą macicę. W efekcie zmienia się wszystko. Ciężarnej trudniej jest trawić, wydalać, oddychać. Częściej musi oddawać mocz, częściej odpoczywać, bo układ krążenia jest obciążony – pisze dalej autorka.
Tak, to wszystko prawda. Ciąża, mimo bycia pięknym czasem oczekiwania na narodziny dziecka, jest też momentami trudna. Oczywiście i w tym wypadku wszystko zależy od kobiety, a nawet od ciąży, bo nawet ta sama mama może przeżywać kolejne ciąże zupełnie inaczej. Problemy, które w jednej ciąży były utrapieniem, w drugiej mogą w ogóle się nie pojawić. A inne mogą nasilać się wraz z wiekiem ciężarnej.
Jednak ogólnie rzecz biorąc, choć ciąża rzeczywiście nie jest chorobą, bo jest zupełnie naturalnym i prawidłowym stanem organizmu, to jest wyjątkowym czasem. Nie bez przyczyny przecież nazywa się właśnie tak: słowo „ciąża” pochodzi od czasownika „ciążyć”. I w pewnych aspektach jest to czas trudniejszy i bardziej wymagający dla kobiety.
Ale czy naprawdę aż tak, jak przekonuje edziecko?
Dalsza lektura tekstu dostarcza ciekawych informacji:
Co więcej, w pierwszej kolejności to dziecko pobiera z krwi wszelkie najbardziej odżywcze składniki, jednym z nich jest na przykład z wapniem [pisownia oryginalna – przyp. red.]. Jest to jeden z powodów, dla których to właśnie kobiety częściej mogą cierpieć na osteoporozę.
Tu już wchodzimy na wyższy poziom absurdu. Bo jeśli chodzi o osteoporozę to jest dokładnie odwrotnie, niż pisze autorka.
Owszem, generalnie kobiety są bardziej narażone na rozwój tej choroby niż mężczyźni, jednak nie wynika to z tego, że dziecko zabiera im w czasie ciąży zasoby wapnia. Co więcej, bycie matką jest właśnie czynnikiem ochronnym!
W okresie ciąży i karmienia piersią gęstość kości rzeczywiście spada ze względu na dodatkowy wydatek wapnia dla rozwoju dziecka. Jest on jednak częściowo kompensowany już w czasie ciąży, a następnie gęstość kości wraca do normy po zakończeniu laktacji. Badania wykazują, że „kobiety będące matkami mają takie samo lub wyższe BMD [gęstość masy kostnej – przyp. red.] oraz niższe ryzyko złamania w porównaniu z nieródkami” (Dytfeld, Horst-Sikorska, 2010).
Wydaje się, że ciąże, nawet wielokrotne, oraz powtarzające się okresy karmienia nie mają wpływu na rozpoznanie osteoporozy w późniejszym życiu – zaznaczają autorki badania.
W artykule na portalu edziecko.pl znajdujemy więc błąd, i to dość poważny. Pytanie tylko czy jest to zamierzone kłamstwo, a autorka specjalnie postawiła sobie za cel dodatkowe przestraszenie czytelniczek poważną chorobą, czy może to zwykła niewiedza i brak odpowiedniego przygotowania.
Po wszystkim – rehabilitacja
Po tych wszystkich okropieństwach, jak przekonuje autorka, ciało kobiety ma trudności, żeby w ogóle wrócić do siebie.
Według badaczy nawet dwa lata zajmuje narządom wewnętrznym powrót na swoje poprzednie miejsca – pisze.
Brzmi koszmarnie, zwłaszcza jeśli czyta to osoba, która nigdy przez ciążę ani poród nie przeszła. Warto może nadmienić, że zmienionego położenia organów po porodzie kobieta nie odczuwa, a ich powrót do normalnych pozycji nie boli ani w żaden sposób nie wpływa na funkcjonowanie.
Ale fakt – po porodzie kobieta potrzebuje jednak nadal trochę specjalnego traktowania. I choć znowu to bardzo indywidualna kwestia, to może warto uświadomić lub przypomnieć, że z momentem urodzenia dziecka, nie mijają jak ręką odjął wszystkie ciążowe zmiany i dolegliwości.
Jest to chyba zresztą zupełnie zrozumiałe – trudno oczekiwać, żeby organizm, który przez 9 miesięcy przystosowywał się w absolutnie unikatowy sposób do tego, aby pomóc się rozwinąć nowemu człowiekowi, wrócił do siebie w kilka chwil.
Ale od tego mamy przecież okres połogu. To żadna nowość, że przez kolejnych kilka tygodni po porodzie mama może potrzebować pomocy i większej ilości odpoczynku. Nowo narodzone dziecko nie jest w tym czasie jedyną osobą, którą trzeba się zaopiekować. I w tym wypadku takie artykuły jak ten z serwisu edziecko mogą zrobić dobrą robotę, przypominając, że osoby bliskie świeżo upieczonej mamie powinny otoczyć ją troską. Szkoda, że ta szansa została zmarnowana, a wszystkie siły autorka złożyła w przypominanie, jakie ćwiczenia będą odpowiednie, aby po porodzie wrócić do zdrowia i formy.
Plusy tej publikacji? Są. To choćby przypomnienie o tym, że kobiety po urodzeniu dziecka nie są skazane na borykanie się do końca życia z negatywnymi następstwami ciąży i porodu. To nie czasy, w których wszystkie te kobiece problemy można było tylko skwitować słowami „tak już musi być”. Nie musi, i dobrze, że dzięki rozwojowi medycyny, przede wszystkim w dziedzinie fizjoterapii, można wielu problemom zaradzić.
Kobiety silne czy słabe?
Co zabawne, grafika, która stała się przyczynkiem do napisania straszącego ciążowym horrorem i spustoszeniem tekstu na portalu parentingowym, została przez autorkę podlinkowana wprost z profilu na mediach społecznościowych, który ma zdecydowanie prorodzicielski wydźwięk. I taki też mógłby być i odbiór samej grafiki, bo to, że ciało kobiety w ciąży się zmienia, to naprawdę wspaniały proces. Ale oczywiście, wszystko zależy od tego, jak postrzegamy samo macierzyństwo.
Jeśli bowiem nastawiamy się na to, że dziecko to obciążenie i trud, rodzicielstwo odbiera wolność i możliwości rozwoju osobistego albo po prostu „robienia tego, co się chce”, a kobieta ma przede wszystkim „prawa reprodukcyjne”, a nie przywilej bycia mamą, to rzeczywiście – dziecko może jawić się jako pasożyt.
Ciąża, jakkolwiek wymagająca i obciążająca dla organizmu, to jednak naprawdę „stan błogosławiony”. I to nie tylko w sensie metafizycznym. Jeśli przyjrzymy się temu, jak doskonale organizm kobiety dostosowuje się do zmian, pozwalając na rozwój nowego życia, to naprawdę wzbudza to zdumienie i zachwyt. Każda część ciała mamy robi wszystko, aby pomóc rosnącemu dziecku – ale także samej kobiecie. Bo ona jest mamą już od pierwszych chwil, i jej ciało najlepiej o tym wie, dbając o siebie i jednocześnie o dziecko, w sposób, który nie występuje w żadnym innym okresie życia. A i dziecko odpłaca się mamie w piękny sposób – jak wskazują naukowcy, produkowane przez maluchy komórki macierzyste mają zbawienny wpływ na organizm matki.
Tego wszystkiego nie opisano jednak w artykule na portalu Agory. Nie wspomniano o tym, że w okresie ciąży wiele nawet przewlekłych chorób kobiety często przechodzi w remisję ani chociażby o tym, że macierzyństwo jest czynnikiem ochronnym w przypadku niektórych nowotworów.
Media o nastawieniu feministycznym i proaborcyjnym kolejny raz udowodniły więc, że siłę kobiet widzą tylko wówczas, gdy te „walczą o swoje prawa”. Kobieta, która chce być matką, która chce poświęcić część swojego życia opiece nad drugim, małym człowiekiem, to już słabość. Macierzyństwo znów zostało odmalowane jako zagrożenie i uciemiężenie.
A przecież ta prawdziwa siła to właśnie matczyna zdolność do dania nowego życia, której – z całym szacunkiem dla panów – nie skopiuje żaden mężczyzna.
Aleksandra Gajek/edziecko.pl
Dodaj komentarz