„Po trzech miesiącach uciekłam, nie pytałam nawet o możliwość przedłużenia umowy”. Mobbing w Centrum Praw Kobiet

Za swoją misję uznaje niesienie pomocy kobietom, które są ofiarami różnych form przemocy. Deklaruje ochronę praw kobiet, podczas gdy samo je łamie. Jakie fakty ujawniają pracownice i wolontariuszki Centrum Praw Kobiet?
Poniżanie i mobbing, praca bez umowy i wstrzymywanie zapłaty, a także słowne poniżanie pracowników.
Pracujące w CPK kobiety mają dość takiego traktowania przez prezes Urszulę Nowakowską. Sprawę ujawniły portalowi Onet.pl.
Niektóre z nich usłyszały, że są idiotkami. Inne są na psychotropach albo biorą zwolnienia ze względu na stres związany z pracą.
Ja znalazłam się w CPK w 2018 r. Szukałam pracy, która ma sens. Szybko zorientowałam się jednak, że coś jest tutaj nie tak. Miałam dysonans między wizerunkiem, głoszoną misją a tym, jak prezeska traktuje swoje pracowniczki, jak zarządza fundacją – wyznaje Monika Młynarczyk, która w CPK zajmuje się pozyskiwaniem funduszy.
Kobieta przyszła do fundacji w momencie, gdy ta straciła dotacje publiczne. Do 2016 r. przez wiele lat ponad 90 proc. pieniędzy pochodziło z Funduszu Sprawiedliwości dla ofiar przestępstw, za który odpowiada Ministerstwo Sprawiedliwości.
Gdy zatrudniano mnie jako specjalistkę od fundraisingu, miałam pracować nad odbudowaniem stabilności finansowej. Fundacja jest w tej chwili w bardzo dobrej sytuacji. Jak przychodziłam, to od sponsorów, darczyńców i z 1 proc. było na koncie 200 tys. zł, teraz są 4 miliony. A skala pomocy jest na tym samym poziomie co wcześniej albo mniejsza. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, pojawiły się zagraniczne fundusze. Sama pozyskałam 200 tys. dolarów z Global Giving. Tymczasem Ukrainki, które zatrudniono w fundacji, nie dostawały wynagrodzeń – opowiada Onetowi.
Natomiast kiedy na rozmowę kwalifikacyjną przyszła pani Alicja, miała usłyszeć od prezes:
Nie sądziłam, że jest pani taka przy kości pani Alicjo, myślałam, że przyjdzie do mnie drobna, młoda dziewczyna.
Była pracownik fundacji przyznaje, że choć marzyła o tej pracy, po trzech miesiącach uciekła, nie pytając nawet o możliwość przedłużenia umowy.
Taka sytuacja: https://t.co/CJPr5nXHag
— Dorota Kania (@DorotaKania2) January 31, 2023
Przez te trzy miesiące usłyszała od prezes m.in., że jest idiotką i na niczym się nie zna. Odwoływała wcześniej podjęte decyzje i podważała kompetencje pani Alicji.
W pewnym momencie nie rozmawiałam już z nią sam na sam, tylko zawsze w obecności koleżanki z pracy, żeby nie mieć wrażenia, że tracę kontakt z rzeczywistością – relacjonuje kobieta.
Kobiety, które opowiedziały sytuację mediom, wskazują także na toksyczne relacje z prezes Nowakowską. Takie doświadczenia ma np. Kasia, która pracuje w CPK od czerwca 2019 r.
Pamiętam moje początki, czyli tzw. miesiąc miodowy z Urszulą. Wtedy jest się jej przyjaciółką, ona szybko skraca dystans, zaprasza na obiad, wszystkie twoje pomysły są dla niej świetne. Słyszysz: “tak, rób to, to jest genialne”! Po czym zaczynają się schody, bo okazuje się, że ona musi wszystko kontrolować – wskazuje Kasia.
Centrum Praw Kobiet to założona w 1994 r. fundacja feministyczna, udzielająca porad i informacji z dziedziny prawa cywilnego, karnego i prawa pracy dla kobiet. Jej pracami kieruje prawniczka Urszula Nowakowska. Założycielka i prezes fundacji nie odniosła się do pytań przesłanych jej przez redakcję.
MZ/dorzeczy.pl
Dodaj komentarz