Odessa: dzieci bawią się na podwórkach, gdy są alarmy, chowają się w piwnicach

Rosyjska agresja i łamanie wszelkich zawartych przez ten kraj porozumień całkowicie zmieniły życie mieszkańców Odessy. Nie wszyscy jednak wyjechali. Wielu zostało i potrzebuje pomocy. Niosą ją m.in. salezjanki.
Odessa, mimo wojny i rosyjskich ostrzałów, próbuje żyć normalnie. Część miasta jest zrujnowana, w sklepach brakuje niektórych towarów, ale mimo to mieszkańcy tworzą tam swoją nową codzienność.
Najważniejsze dla Ukraińców to obecnie zapewnienie bezpieczeństwa, ale także zajęcia dla swoich dzieci. Żyją one bowiem przyzwyczajone do codzienności pełnej bombardowań i ostrzałów, ale nadal potrzebują zabawy. I nie zmienia tego fakt, że Władimir Putin łamie porozumienia i „pluje w twarz” całemu światu, jak chociażby bombardując port handlowy w Odessie tuż po podpisaniu porozumienia o transporcie zboża.
Dużym wsparciem dla miasta i tamtejszych dzieci było wsparcie z UNICEF-u. Zapewniło ono środki higieny oraz wodę dla 50 tys. najmłodszych mieszkańców Odessy. Wielką pomocą jest także praca polskich sióstr salezjanek.
Na początku wojny zdecydowały, że zostaną w mieście. Wiedziały, że nie wszyscy wyjadą i ci, którzy zostaną, będą potrzebowali ich pomocy.
Na co dzień salezjanki prowadzą bursę dla studentek. Współpracują także z salezjanami i lokalnymi organizacjami kościelnymi i społecznymi. Włączyły się w stworzony system pomocy, obejmujący przyjmowanie towarów z zagranicy i dystrybucję wśród ludzi. Jednym z podejmowanych działań jest także pomoc dzieciom – podaje vaticannews.va.
Siostry organizują obecnie dla dzieci półkolonie. Rodzice doceniają tę pomoc i troskę o dzieci. Nadal jednak nie wiadomo, jak będzie wyglądała edukacja na jesieni. Salezjanie prowadzą szkołę, ale nie ma w niej wystarczającej liczby schronów.
MWł/vaticannews.va
Dodaj komentarz