29 kwietnia, 2024
31 października, 2023

Bal wszystkich świętych? To kabaret, nuda i dyskryminacja. Gazeta Wyborcza ma problem z zabawami w duchu chrześcijaństwa

(fot. facebook.com/Szkołą Podstawowa im. Jana Pawła II w Łagiewnikach)

„Zabawa, podczas której Maryja podryguje z Janem Pawłem II, a św. Jadwiga tańczy z przypominającym wielkiego krasnala Mikołajem, to kabaret” – twierdzi Gazeta Wyborcza, rozpisując się na temat tego, jak szkoły próbują zmuszać dzieci do uczestnictwa w wydarzeniach o charakterze religijnym, jak bale wszystkich świętych. Oprócz tego, że to straszna nuda dla dzieci, które zdecydowanie bardziej wolałyby świętować Halloween, jest jeszcze jeden problem: unoszący się nad wszystkim duch ministra edukacji.

Gazeta Wyborcza ma problem z Kościołem i ze wszystkim, co religijne – to bardziej niż oczywiste. I nie przepuści żadnej okazji do tego, żeby pokazać, jak bardzo Kościół jest zły, opresyjny, dyskryminujący, a do tego nudny lub po prostu śmieszno-żenujący. Tym razem, z okazji Halloween, oberwało się oczywiście balom wszystkich świętych, i to podwójnie, bo i na stronie samej Gazety, i na podległym jej portalu parentingowym e-dziecko.

Bale wszystkich świętych zostały wymyślone po to, żeby wyprzeć ze szkół imprezy halloweenowe. Są organizowane, chociaż coraz mniej uczniów chodzi na religię, a wydarzenia w szkołach powinny mieć świecki charakter i łączyć, nie dzielić – żali się autorka tekstu.

I nie można tu nie przyznać Gazecie w pewnym stopniu racji.

Bale wszystkich świętych mają rzeczywiście stanowić alternatywę dla imprez halloweenowych. Alternatywa ta natomiast powstała nie ze względu na odgórny nakaz kościelny, ale wręcz przeciwnie, z oddolnej inicjatywy rodziców i wychowawców, którzy obserwując wzrost popularności Halloween, chcieli dać dzieciom możliwość zaangażowania się w coś, co w ich opinii jest dla najmłodszych lepsze. Oczywiście krytykowanie Halloween nie należy obecnie do kanonu światopoglądowej mody, ale nie ulega wątpliwości, że jest to święto zupełnie obce nam kulturowo, a do tego nawet nieco zaburzające tradycje polskie dla tego czasu. Dodatkowo wielu rodziców ma (uzasadnione) wątpliwości, czy zabawy związane z tym świętem są dla dzieci bezpieczne pod względem duchowym i czy nie przekazują im niewłaściwych wzorców.

Przypomnijmy: w Polsce rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem. Szkoła zaś pełni rolę pomocniczą dla rodzin w wychowaniu. Organizowanie w szkole tego rodzaju wydarzeń jest więc w pełni uzasadnione, zwłaszcza jeśli chce tego jakaś część rodziców.

Jednocześnie należy zaznaczyć, że bale wszystkich świętych, o których wspomina w artykule Wyborcza, odbywają się po lekcjach i są dobrowolne. Trudno więc w tym wypadku mówić o zmuszaniu do uczestnictwa w wydarzeniach o charakterze religijnym, a tym bardziej jakiejkolwiek dyskryminacji.

Co zabawne, Wyborcza wspomina nawet, że w jednej ze szkół w Bytomiu odbędą się równolegle także zabawy halloweenowe. Te będą miały miejsce podczas przerw i lekcji, w czasie, kiedy wszystkie dzieci są w szkole.

Bal wszystkich świętych odbędzie się w szkolnej świetlicy, natomiast zabawy halloweenowe będą organizowane na przerwach, w trakcie lekcji i na godzinach wychowawczych. Na przykład moja klasa organizuje takie zabawy na zajęciach z wychowawcą – wyjaśnia wicedyrektor szkoły.

Jak dzieci wychowywane w wierzących rodzinach, które nie akceptują Halloween, miałyby nie uczestniczyć w zabawach organizowanych podczas lekcji? To już Gazety Wyborczej szczególnie nie interesuje i w tym nie widzi dyskryminacji.

Wyborcza donosi też, ze rodzice z jednej ze szkół poskarżyli się Fundacji Wolność od Religii, walczącej z łamaniem praw osób niewierzących w przestrzeni publicznej, na fakt, że w ich placówce odbywa się zbyt wiele wydarzeń o charakterze katolickim. To m.in. obchody Dnia Papieskiego czy udział w akcji „Milion dzieci modli się na różańcu”. Problemem jest nawet gazetka ścienna o papieżu. Wiadomo przecież, że o wielkich Polakach można mówić w szkołach tylko, jeśli byli ateistami, a najlepiej antyklerykałami. Gazetki ścienne to może z Olgą Tokarczuk, ale na pewno nie z papieżem.

Praktyka organizowania życia szkoły w powyższy sposób wydaje się być próbą łamania sumienia uczniów wyznania/światopoglądu innego niż dwa powyższe i brakiem poszanowania wolności wyznawania lub niewyznawania religii. Uczniowie, którzy z powodu wyznania nie wezmą udziału w balu i konkursach są przez szkołę wykluczeni i dyskryminowani – stwierdziła przytaczana przez Wyborczą prezes Fundacji Wolność od Religii Dorota Wójcik.

Uczniowie, którzy z powodu wyznania mieliby siedzieć z boku, podczas gdy reszta klasy w czasie godziny wychowawczej bawi się w potwory i duchy, nie są dyskryminowani i wykluczeni. To zawsze działa tylko w jedną stronę.

Milczeniem należałoby chyba zbyć dodatkowe pytanie pani prezes Doroty Wójcik, która w piśmie do dyskryminującej szkoły dociekała, „skąd szkoła wie, kto poszedł do nieba, a kto do piekła?”. Jeśli pani Wójcik tak mało wie o katolicyzmie, to chyba słabym pomysłem jest, aby przewodziła fundacji walczącej z religią. Podstawowa zasada brzmi: poznaj swojego wroga. Walczyć z Kościołem też trzeba umieć.

Wydaje się jednak, że największym problemem Wyborczej jest… minister Czarnek. To jego wciąż unoszący się w szkołach duch powoduje, że dyrektorzy z niewiadomych przyczyn nadal drżą przed Kościołem i boją się wpuścić w mury placówek podmuchu nowoczesnej europejskości. Ale – idzie ku lepszemu.

W szkołach widać zmieniające się nastroje. Z jednej strony rodzice coraz głośniej buntują się przeciw ingerowaniu szkoły w światopogląd ich dzieci. Dla nich Halloween to zabawa i element europejskiej kultury, nie okultyzm. Mają dość straszenia piekłem. Z drugiej strony, odkąd wiadomo, że Prawo i Sprawiedliwość nie będzie mieć większości parlamentarnej i minister Czarnek wkrótce pożegna się ze stanowiskiem, także dyrekcja jakby się rozluźniła – zdradza Wyborczej anonimowa „anglistka z jednej z podstawówek w Tychach”.

Cóż, nowego rządu ani widu, ani słychu, ale „wolne media” bardzo pragną sprawiać wrażenie, że wszystko już rozstrzygnięte i wystarczyła deklaracja Donalda Tuska, że idzie odnowa i wróci ciepła woda w kranie, a nastroje w szkołach się poprawiają. Dyrektorzy, drżący dotychczas przed „prawicującym” ministrem, odetchnęli i w nieśmiałych jeszcze odruchach buntu wpuszczają do szkół dynie i nietoperze, kroczące zaraz po aktywistach w „Tęczowy Piątek”.

Może i w szkołach nic się nie zmieniło, a lewicowy minister edukacji póki co wciąż pozostaje w sferze marzeń redaktorów Wyborczej. Ale kto wie, może jeśli jeszcze kilkaset razy powtórzą, że szkoły odetchnęły z ulgą, to tak właśnie się stanie?

 

AAG/katowice.wyborcza.pl

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023