Świadectwo: Diagnozy mogą być mylne, Tymek to potwierdza
„Dziecko, jest tak źle…że nie jestem w stanie policzyć Ci za wizytę” – usłyszała od lekarza Agnieszka, która oczekiwała na narodziny synka. Kobieta odmówiła aborcji. Znalazła lekarza, który podjął walkę o Tymoteusza. Choć rokowania nie były dobre, w dużej mierze nie sprawdziły się.
Agnieszka i jej mąż byli już rodzicami dziewczynki, ale nie chcieli, by córka była jedynaczką. Niestety, kolejna ciąże kończyły się poronieniami. Kiedy okazało się, że młoda mama oczekuje kolejnego dziecka, okazało się, że także teraz żaden z lekarzy nie dawał nadziei na życie i narodziny dziecka.
Ciąża bardzo wysokiego ryzyka. Przeleżałam w domu osiem miesięcy i nie było tygodnia, aby nie zabierała mnie karetka … I tylko słyszałam: proszę być gotowym na najgorsze i nie robić sobie nadziei! Codziennie leki i zastrzyki… – wspomina tamten czas Agnieszka.
Kiedy po raz kolejny Agnieszka pojawiała się na wizycie kontrolnej, po badaniu, lekarz podszedł do okna, zapalił papierosa i powiedział:
Dziecko, jest tak źle…że nie jestem w stanie policzyć Cię za wizytę.
Rodzice udali się więc do jednego z najlepszych specjalistów, by szukać pomocy, ale profesor wręczył jedynie matce skierowanie na „terminację” ciąży.
Zapytałam jak to będzie wyglądać? I odpowiedziałam nie jestem w stanie tego zrobić! Decyduje się dotrwać do końca i urodzić mojego synka. To był 22. tydzień ciąży – opowiada.
Rodzice chcieli zawalczyć o życie i zdrowie dziecka. Lekarz prowadzący wówczas Agnieszkę i jej syna nie ukrywał, że będzie to trudne, ponieważ sytuacja jest poważna. Jednak cały czas powtarzał młodej mamie, by była silna, a wspólnie zawalczą o dziecko.
Tymek urodził się w 34. tygodniu ciąży z zespołem wad genetycznych. Ale śmieje się każdego dnia biega, skacze. Co prawda nie ma ucha i ma niedosłuch, ale według Pana Profesora mój syn miał być „rośliną”. Badania mogą być omylne, a Tymek jest tego największym potwierdzeniem – opowiada w świadectwie Agnieszka.
AG/Facebook/Magdalena Korzekwa-Kaliszuk
Dodaj komentarz