USA: Hilary Clinton broni aborcji „aby każde dziecko mogło realizować swój potencjał”. Absurdalna argumentacja byłej sekretarz stanu

Hilary Clinton, która w rozmowie z inną zagorzałą zwolenniczką aborcji Nancy Pelosi opowiadała się wyraźnie po stronie proaborcjonistów, używa do obrony swoich racji co najmniej dziwnych argumentów. Teraz aborcja to już nie tylko prawo kobiet, ale także obrona… dzieci.

Mamy tuzin doskonałych powodów, by każdego dnia wstawać i kontynuować walkę o przyszłość, jakiej pragniemy – zadeklarowała Hilary Clinton, odnosząc się do liczby wnuków swoich oraz goszczącej w podcaście Nancy Pelosi (pani Clinton ma ich troje, a Pelosi dziewięcioro).

Dwie przedstawicielki partii demokratycznej w USA rozmawiały ze sobą już kilkakrotnie w czasie podcastu „You and Me Both with Hillary Clinton”. Jednakże jeden jego odcinek z 2021 roku nakreśla kilka wyjątkowo nielogicznych postaw zarówno byłej sekretarz stanu Hilary Clinton, jak i przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi.

Jaka więc przyszłość jest zdaniem Clinton tak bardzo warta zachodu? Taka, w której zagwarantowane i chronione będzie „prawo do aborcji”. I o ile te słowa są czymś, czego raczej można było spodziewać się po politykach partii demokratycznej, tak już argumentacja, której obie panie używają, aby bronić swoich racji, jest dziwna, a wręcz oburzająca.

Koronnym argumentem za koniecznością utrzymania prawa do aborcji jest bowiem dobro dzieci:

[Musimy dalej walczyć] nie tylko dla naszych wnuków, ale tak naprawdę dla każdego dziecka, aby żyło zgodnie ze swoim potencjałem danym przez Boga. O to w tym wszystkim chodzi.

To, że walka o aborcję to tak naprawdę walka o przyszłość naszych córek i wnuczek, jest już oczywiście dobrze znana narracja. Była zresztą używana także w Polsce, w czasie protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku.

Ale twierdzenie, że aborcja pozwala każdemu dziecku, aby żyło zgodnie ze swoim potencjałem danym przez Boga? To już doprawdy wyjątkowo pokrętny tok myślenia.

Jak swój dany przez Boga potencjał mają realizować dzieci, którym nawet nie pozwolono się urodzić?

Ale to nie koniec powoływania się na Boga, swój rzekomy katolicyzm i dzieci.

Nancy Pelosi, odnosząc się do wyborów prezydenckich z 2016 roku, w których Hilary Clinton przegrała na rzecz Donalda Trumpa, stwierdziła, że poparcie dla kandydata republikanów ze strony obrońców życia jest przejawem hipokryzji. Nazwała ich również sprzedawczykami, którzy oddali demokrację dla kwestii aborcji.

Jeśli wziąć pod uwagę chciwość tych, którzy chcą obniżek podatków, to prawdopodobnie jest to niewielka liczba [wyborców], ale mimo to liczba. Następnie weźmy kwestię aborcji – a wielu z tych ludzi to bardzo dobrzy ludzie; to tylko ich punkt widzenia. Ale dla tej jednej sprawy byli gotowi sprzedać całą demokrację – mówiła Pelosi.

Następnie dodała również, że poparcie dla Trumpa przez wyborców pro-life jest kwestią, która:

 (…) sprawia mi wielki smutek jako katoliczce.

Hipokryzją jest natomiast zdaniem Nancy Pelosi postawa tych, którzy sprzeciwiają się przerywaniu ciąży czy antykoncepcji, o ile sami nie mają dużych rodzin.

Oczywiście wielu z tych ludzi nie ma 13 dzieci. I jako ktoś, kto prawie co do dnia miał pięcioro dzieci w ciągu sześciu lat, powiedziałam moim kolegom: kiedy masz pięcioro dzieci w ciągu sześciu lat, podejdź do mnie i porozmawiaj ze mną jak katolik.

Argumentacja obu kobiet używana do obrony aborcji wydaje się zupełnie nietrafna: przecież katolicy nie mogą być zwolennikami tej procedury, a osoby wielodzietne tym bardziej powinny zdawać sobie sprawę z tego, jak cenne jest każde życie (choć zapewne nie zawsze tak jest). Nie mówiąc już o tym, że dzięki aborcji każde dziecko ma rzekomo mieć szansę na zrealizowanie swojego potencjału. Ale biorąc pod uwagę, jak duże jest poparcie dla zabijania dzieci nienarodzonych, zdaje się, że te absurdalne tezy są jednak dla zadziwiająco wielu osób wystarczająco przekonujące.

AAG/lifenews.com