23 kwietnia, 2024
29 lipca, 2022

Szkoły dla kanadyjskich Indian, przeprosiny papieża i winy ludzi Kościoła wobec dzieci. O co tak naprawdę chodzi?

(fot. unsplash.com/boston-public-library, zdjęcie ilustracyjne, Indianie)

Kilka dni temu papież Franciszek przeprosił za grzechy ludzi Kościoła popełnione przeciwko dzieciom wywodzącym się z rdzennych społeczności Kanady. Warto wobec tego wyjaśnić, na czym polegały winy tamtejszych katolików, szczególnie, że przekaz medialny nie ma związku z faktami.

Histeryczna narracja liberalno-lewicowych mediów oraz postępowych aktywistów sugeruje niemalże, że Kościół w Kanadzie systemowo mordował dzieci z rdzennych społeczności. W istocie było jednak inaczej, a prawda o tamtych wydarzeniach jest skomplikowana i wielowątkowa.

Kościół katolicki oraz wspólnoty protestanckie prowadziły bowiem placówki edukacyjne dla indiańskich dzieci w ramach państwowego systemu szkolnictwa, który od końca XIX wieku do lat 40. wieku XX był obowiązkowy, zaś na innych zasadach istniał od wczesnych dekad wieku XIX praktycznie do końca wieku XX. Cel istnienia takich szkół sam w sobie nie był chwalebny. Nie chodziło jednak o mordowanie kogokolwiek, a asymilację Indian do europejskiego pod względem kultury społeczeństwa Kanady. Asymilację dokonywaną siłą, przemocą i podstępem.

Dzieci Indian były zabierane rodzicom i transportowane do oddalonych od ich rodzinnych stron placówek, gdzie używanie ojczystego języka było zakazane. Widzimy więc wyraźnie, że udział katolików oraz protestantów w takim systemie kłóci się chociażby z szacunkiem dla spoistości rodzin. Dlaczego więc Kościół włączył się w taki system? Możliwe, że wielu ludzi błędnie sądziło, że europejska edukacja jest dobrem większym niż wychowanie przez rodziców. Ponadto system miał charakter państwowy i ówcześni katolicy nie miał możliwości założenia własnych szkół dla Indian. Kościół zaś zawsze włączał się w edukację ludności tubylczej i tym razem po prostu nie było inaczej. Nie da się jednak odmówić nikomu prawa do krytykowania oświaty, która słusznie kojarzy się nam, Polakom, z rusyfikacją lub germanizacją dokonywaną w tym samym czasie w Europie Środkowej.

Powoływane na mocy Indian Act z roku 1876 (istniały jednak już wcześniej) szkoły z internatem dla ludności rdzennej były placówkami nastawionymi na wynarodowienie. Próbowano to osiągnąć poprzez zabieranie dziecka rodzicom, zawiezienie go do miejsca odległego od indiańskich rezerwatów i oddanie pod opiekę ludzi należących do zachodniej kultury, tak aby po kilku latach młody człowiek nie był już autochtonem, a Kanadyjczykiem należącym do cywilizacji europejskiej i nie pamiętającym o zwyczajach i języku przodków – czytamy na portalu ToHistoria.pl.

Skąd jednak w mediach mowa o zbrodniach i masowych grobach? Istotnie w tego typu szkołach śmiertelność była wyraźnie wyższa niż w reszcie populacji (gdzie i tak była gigantyczna względem współczesnej). Wynikało to z kilku czynników, na które jednak Kościół nie miał wpływu. Głównym z nich były finanse. Państwo będące organizatorem szkolnictwa najpewniej z powodów rasistowskich skąpiło grosza na funkcjonowanie placówek. Powodowało to, że były przepełnione, warunki sanitarne – kiepskie, a dostęp do medycyny – niemalże żaden. Panoszyły się choroby zakaźne, zdarzały się pożary i wypadki.

To dlatego ginęło wiele dzieci (wedle kanadyjskiej Komisji Prawdy i Pojednania przez ponad 100 lat istnienia systemu kształciło się w takich szkołach 150 tys. dzieci, spośród których zmarło co najmniej 3,2 tysiąca), które – z racji odległości od domów – chowano w cmentarzach przy szkołach. Nie były to jednak, jak można usłyszeć z mediów, masowe, bezimienne mogiły kojarzące nam się chociażby z lasem katyńskim. Dzieci chowano w zgodzie z chrześcijańskim obyczajem w indywidualnych grobach z krzyżem, a większość takich miejsc jest znana od lat i nie została nagle i wręcz sensacyjnie odkryta przed kilkoma miesiącami.

Nie da się jednak nie zauważyć relacji historycznych wskazujących na przemoc i wynaturzenia obecne w placówkach – i to nawet w obliczu faktu, że wówczas dyscyplinowanie uczniów siłą fizyczną było metodą dydaktyczną praktycznie na całym świecie. Ciężko tu mówić o powszechności bicia dzieci (także ze skutkiem śmiertelnym) oraz molestowania seksualnego, ale jednocześnie nie sposób stwierdzić, że były to sytuacje bardzo rzadkie i odosobnione. Zdarzały się także eksperymenty medyczne. W takich sprawach winni są oczywiście indywidualni sprawcy, ale Kościół także ponosi odpowiedzialność – za niedostateczny nadzór. Z kolei państwo za stworzenie systemu, który sprzyjał przemocy i jej ukrywaniu. Osoby pracujące w takich placówkach czuły się bowiem bezkarne, szczególnie dlatego, że pracowały z dziećmi uważanymi przez elity polityczne Kanady za gorsze.

Widzimy więc wyraźnie, że jest za co przepraszać i jest od czego się odcinać. Należy jednak zachować zdrowy rozsądek, którego brakuje lewicowym aktywistom krzyczącym o systemowym mordowaniu dzieci i odkrywaniu masowych grobów. Niestety rozpalane przez środowiska progresywne skrajne emocje w ubiegłym roku pchnęły kilka osób do dokonania aktów podpaleń świątyń.

MWł/ToHistoria.pl

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023