Przypominanie, że antykoncepcja jest grzechem, wywołuje społeczne oburzenie. Dlaczego?

#antykoncepcja #grzech #Kościół #małżeństwo #miłość #nauczanie #płodność

(fot. unsplash.com/photos/0SvxwtTqhsQ)

Felietonista „Gościa Niedzielnego” Franciszek Kucharczak informuje, że jego tekst przypominający o Nauczaniu Kościoła w sprawie antykoncepcji wzbudził emocje, z których większość była negatywnych. Skąd takie reakcje?

Jak zauważył publicysta, wśród zarzutów kierowanych pod adresem jego tekstu wysuwano zwykle standardowy zestaw zażaleń: od zaglądania Kościoła lub jego samego ludziom do łóżek, po wtrącanie się w nie swoje sprawy.

Zgodzę się, że Kościół swoim nauczaniem na coś osobistego wpływa. I to coś dużo bardziej osobistego niż łóżko – na sumienie – napisał Kucharczak.

Felietonista zwrócił uwagę, że docierające do odbiorcy informacje z zewnątrz o tym, że czyni niewłaściwie w połączeniu z głosem sumienia, wewnętrznym głosem potwierdzającym, iż faktycznie nie wszystko jest w porządku, rodzi dyskomfort. Dotyczy to wielu spraw, także celowego czynienia z aktu małżeńskiego aktu zamkniętego na nowe życie.

Ponadto, „prawda, że to zła droga, wynika nie tylko z zasad wiary, ale po prostu z prawa natury, w której po to zaistniał seks, żeby były dzieci” – podkreślił zauważając, że oburzanie się ludzi niczego nie zmieni.

Zmienić ich może jednak prawda. Tylko ona bowiem pobudza sumienia i może uratować sytuację zarówno na poziomie narodu, sytuację demograficzną, jak i konkretne małżeństwa niszczone przez hedonizm.

Nikt jednak nie może żądać od Kościoła, żeby nie mówił tego, co rozpoznaje jako prawdę. I nie ma nic do rzeczy liczba tych, którzy się z tym nie zgadzają. Ludzie przyzwyczajeni do demokracji sądzą, że jeśli większość coś tam sobie uważa, to rzeczywistość ma się do tego dostosować. Ale w sprawach ducha nie ma demokracji – Bóg nieraz każe przemawiać jednemu prorokowi przeciw opinii społecznej” – czytamy w tekście Franciszka Kucharczaka.

MWł/gosc.pl