25 kwietnia, 2024
25 maja, 2023

Pierwsza komunia świecka, czyli… podróbmy sacrum!

(Fot. Pixabay, zdjęcie ilustracyjne)

Sezon komunijny trwa w najlepsze. Podczas, gdy katolicy celebrują radość z faktu, że ich dziecko przyjęło po raz pierwszy w życiu Chrystusa do serca, ateiści próbują odnaleźć jakiś inny powód do świętowania czy raczej świętować bez powodu. W końcu brak okazji to też okazja. Wychodzi to trochę kuriozalnie, ale… no cóż, natura pustki nie znosi.

Moda na tzw. komunie świeckie nazywane przez niektórych „celebrycko-konsumpcyjnymi” przyjęła się także w Polsce nie od dzisiaj. Oczywiście, samo pojęcie jest sprzeczne samo w sobie i rodzi ostry dysonans. Bo jak można mówić o świeckiej, czyli oderwanej od rzeczywistości nadprzyrodzonej „communio”, zakładającej relację międzyosobową, angażującą całą egzystencję… relację przede wszystkim do Boga, z której rodzi się także zjednoczenie z drugim człowiekiem i wspólnotą Kościoła?

Powalczmy o absurd!

Jakie przełożenie miałaby zatem komunia w świecie ateistycznym, który odrzuca Boga, desakralizuje rzeczywistość? Zdaniem jednego z internautów to celowe ośmieszanie tego ważnego dla katolików sakramentu, cyrk i kpina. Jeszcze ktoś inny zauważył, że to absurd na poziomie tożsamym z sojowym kotletem schabowym. Nie da się pogodzić pewnych rzeczywistości. To tak jakby chcieć słońca, które nie daje ciepła. Właśnie chcę słońca, dlatego pragnę jego ciepła. Chcę Boga, pragnę jedności z Nim, dlatego żyję sakramentami. I celebruję radość z ich przyjmowania.

Ateiści próbują jednak powalczyć o absurd. Zamiast przygotowania i przystąpienia dziecka do Pierwszej Komunii Świętej wyprawiają dzieciom tzw. komunie świeckie. I są to nie lada atrakcje! Od wypraw do Disneylandu i Legolandu, poprzez imprezy rodzinne w restauracjach, z tortem, z prezentami i strojami dla dzieci, które jakoś imitują to, co przeżywają ich wierzący rówieśnicy. A wszystko głównie po to, aby dziecko nie czuło się poszkodowane, aby nie było mu przykro (bo wiadomo, dziecku nie może być nigdy przykro), gdy znajdzie się w gronie kolegów i koleżanek opowiadających o tym, jak udała się rodzinna impreza, jaki laptop, smartfon czy quad podarowali kochający dziadkowie i chrzestni.

A w sukurs rodzicom wyprawiającym świeckie komunie biegną skwapliwie eksperci, piejąc z zachwytu nad takim właśnie „świadomym wyborem”, który uwalnia z tyranii przyzwyczajeń. Rzecz jasna taką tyranią jest Pierwsza Komunia Święta, za to radosnym wyborem może być nie tylko komunia z konsumpcją, ale i – konsekwentnie – obchodzenie ogłaszanej triumfalnie apostazji…

Niepogodzeni z brakiem

Jednak w gruncie rzeczy trendy komunie świeckie pokazują też prawdę o ludzkiej naturze. Bo dlaczego ci, którzy świadomie odrzucają Boga, „wyzwoleni z okowów zabobonu”, w ogóle próbują symulować katolickie celebracje? Czyżby jednak odzywało się, dawno zagłuszone, ale przecież naturalne poczucie sacrum? Czy jednak czują jakiś brak, z którym nie są w stanie się pogodzić? Rozpaczliwie szukają więc podróbki, a może nawet – jak sugeruje J. Pospieszalski – jest to cichy hołd złożony chrześcijaństwu, przyznanie się, że jednak chrześcijaństwo jest czymś wspaniałym i nie do podrobienia.

Fakt, oficjalnie większość twardo obstaje przy argumentach zdecydowanie przyziemnych.

Nie chcieliśmy, by po powrocie do szkoły była wytykana palcami. Albo by stała z boku i w środku skręcała się z zazdrości przy tych wszystkich opowieściach komunijnych. Przecież, powiedzmy sobie szczerze, wiele osób organizuje to z takim rozmachem, jakby było to małe wesele – wyznaje jedna z mam.

Swoim pomysłem podzieliła się także para ateistów, która wyprawiła synowi świeckie obrzędy. A przygotowaniom do nich nadała „wymiar pedagogiczny”. Tzn. dziecko musiało zasłużyć na imprezę i prezent. Chłopiec przystał na propozycję dodatkowych zajęć sportowych oraz na dodatkowy angielski. Była to „alternatywa dla zajęć związanych z religią i kościołem”.

Syn wytrwał w postanowieniu, a rodzice nagrodzili go, zgodnie z obietnicą. Dziecko otrzymało także wymarzony prezent, czyli… klocki z motywem filmu “Harry Potter”.

W odróżnieniu od osób idących do normalnej komunii, mieliśmy zapas finansowy, bo nie musieliśmy kupować alby, gromnicy, opłacać strojenia kościoła, sponsorować księdza, nagradzać katechetki etc. – podsumowuje ojciec.

Jedna z mam-organizatorek „komunii świeckich” również chwali się, że jej córka:

miała wianek i kieckę z tiulu. Dostała pieniądze od świeckich dziadków. Byłam z niej dumna, że wytrwała wśród katolickich dzieci (dziś większość z nich nie uczęszcza na religię). Teraz będzie ‘komunia’ syna i jedziemy na wakacje.

Mea maxima culpa!

I tym podobnych wyznań znajdziemy wiele. Jednak oceniając dziwne i trochę niedorzeczne pomysły rodziców, którzy nie posyłają dziecka na religię i odcinają się od Kościoła, my katolicy również musimy uderzyć się mocno w piersi. I to naprawdę mocno. Bo przecież to przez przykład naszych celebracji dajemy świadectwo tego, jak sami rozumiemy i przeżywamy życie sakramentalne. Pierwszokomunijne imprezy z wielką pompą, w drogich restauracjach czy hotelach, nieraz z dodatkowymi atrakcjami dla najmłodszych. Drogie prezenty i koperty z pieniędzmi, którymi obdarowujemy dzieci. I oczywiście przygotowania obejmujące duże zakupy, fryzjera, kosmetyczkę… rzeczywiście – niczym do „małego wesela”. Niestety, to wszystko wysyła także w kierunku niewierzących, którzy bardzo pilnie nas obserwują, dość kiepski komunikat. Oto kolejne komercyjne show w opakowaniu katolickiego folkloru, przyprawione sarmackim „zastaw się a postaw się”.

I niestety, często ta smutna i miażdżąca ocena ma w sobie coś z gorzkiej prawdy. A na pewno jest wyrzutem sumienia, czy przypadkiem nie postawiliśmy materialnej otoczki naszych celebracji ponad ich duchowym sensem i celem.

W dodatku sami na różnych forach dyskusyjnych wyliczamy, ileż to będzie nas w tym roku kosztować Pierwsza Komunia Święta. Ile pieniędzy i czasu trzeba będzie zainwestować. Ba, niektórzy zastanawiają się nawet, czy prezent nie jest darowizną, a w związku z tym, co zrobić, by nie płacić podatku?

O ile prawdą jest, że to, co najlepsze należy się Bogu, to jednak najlepsze wcale nie oznacza najdroższe i najbardziej wystawne. I o ile słusznie chcemy jak najgodniej i w jak najbardziej podniosłej atmosferze przeżyć nasze świętowanie, wyrażając radość z łaski sakramentalnej, którą otrzymuje dziecko, to jednak zawsze zachowując świadomość, że cała zewnętrzna oprawa – owszem, piękna i ważna – ale jednak pozostaje tylko dodatkiem, a nie istotą rzeczy. I w ten sposób mamy także przygotowywać do przeżycia sakramentu nasze dzieci.

Tylko tu pojawia się pytanie-klucz: czy sami pamiętamy jeszcze czym w ogóle jest Pierwsza Komunia i Kto jest Głównym Bohaterem Dnia? Czy może sadzamy na piedestale dziecko, pompując jego „ego” i utrudniając mu tylko przeżycie spotkania z Najważniejszym Gościem?

A jednak można inaczej…

Ale ktoś może zapytać: jak zatem przeżyć ten dzień lepiej, głębiej, na serio godnie i uroczyście? A jednocześnie w taki sposób, by dziecko z radością wspominało swój wielki dzień, ale będąc świadome, że to nie wokół niego kręci się wtedy cały świat, a jeśli nawet na nim skupiona jest główna uwaga, to z racji na to, w czym tego dnia uczestniczy! I tu ważne jest mądre, dojrzałe, głęboko duchowe podejście rodziny, zwłaszcza rodziców i chrzestnych! Tak, głęboko duchowe, bo Pierwsza Komunia Święta jest przeżyciem duchowym, choć wyraża się to – jak każdy sakrament – w konkrecie znaków widzialnych.

Wielu katolickich rodziców rzeczywiście szuka dobrych alternatyw, jakiejś odtrutki na banał i komercję, w które obrosły pierwszokomunijne celebracje. I wielu z nich znajduje bardzo ciekawe rozwiązania, które zadziwiająco entuzjastycznie przyjmują także dzieci. A czasami same są ich inicjatorami.

I tak, co do prezentów: niektórzy rodzice proszą gości komunijnych, by nie wręczali prezentów w samym dniu Pierwszej Komunii Świętej (chyba, że jedynie prezenty religijne, dewocjonalia, Pismo Święte, zamówione Msze Święte, etc.), a uczynili to np. na zakończenie Białego Tygodnia czy z okazji Dnia Dziecka. Albo zamiast prezentu rzeczowego czy pieniędzy zabrali dziecko np. na wycieczkę czy pielgrzymkę połączoną z odwiedzeniem sanktuarium. Zdarza się też, że to dzieci obdarowują gości symbolicznymi podarunkami, własnoręcznie wykonanymi. W ten sposób chcą podkreślić, że to one jako najbardziej obdarowane, chcą się podzielić swoją radością. Pamiętamy chyba bardzo poruszający gest 9-letniej Julki, sprzed kilku lat. Dziewczynka oddała pieniądze zebrane w dniu Pierwszej Komunii Świętej na rzecz hospicjum dziecięcego.

To niekonwencjonalne rozwiązania, wymagające trochę zaangażowania i pójścia pod prąd tego „jak robią wszyscy”. Ale to one mogą sprawić, że dziecko bardzo świadomie i owocnie będzie przeżywać swoje spotkania z żywym Bogiem, odkrywając już swoim dziecięcym sercem największy skarb Eucharystii.

Skarb i Tajemnica

Bo trzeba jasno powiedzieć: w Kościele nie mamy większego skarbu niż sakramenty. Dlatego trzeba ich strzec coraz bardziej gorliwie i stanowczo.

Oto skarb Kościoła, serce świata, zadatek celu, do którego każdy człowiek, nawet nieświadomie, podąża. Wielka tajemnica, która z pewnością nas przerasta i wystawia na wielką próbę zdolność naszego rozumu do wychodzenia poza pozorną rzeczywistość – pisał św. Jan Paweł II w swej ostatniej encyklice Ecclesia de Eucharistia.

I to chyba najlepsze podsumowanie zjawiska, które pojawia się w ateistycznej rzeczywistości: Kościół posiada ogromny skarb, wielką tajemnicę, misterium, wobec którego nie można przejść obojętnie. I którego nie zastąpią żadne pozory i rozpaczliwe poszukiwanie falsyfikatów, czyli, ujmując rzecz bardzo kolokwialnie: „wyrobów sakramentopodobnych”…

Bądźmy więc godnymi dziedzicami tego Skarbu, uczmy tego dzieci, które wchodzą na drogę tak wielkiej bliskości z Chrystusem w Eucharystii. Nie poddawajmy się ułudzie materialistycznego blichtru. Nasza godna i dojrzała postawa chrześcijańska, która nie popada w kompleksy ani nie mruga okiem do świata konsumpcji, będzie także najlepszą odpowiedzią wobec wszelkich substytutów i ateistycznych atrap, które w końcu z zażenowaniem będą musiały ustąpić… Albo uświadomić sobie niepokojący brak, który skłoni ich do wyruszenia w niezwykłą drogę do odkrycia naszego Skarbu!

Monika M. Zając

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023