20 kwietnia, 2024
10 września, 2021

„Moje ciało jest pokryte historiami” – mistrzyni paraolimpijska dzieli się trudną i zarazem niesamowitą historią swojego życia

(fot. instagram.com/oksanamasters)

Oksana urodziła się w 1989 roku na Ukrainie. Cztery lata po katastrofie w Czarnobylu. Przyszła na świat ze zdeformowanym ciałem. Nóżki bez kości goleniowych, jedna 6 cm krótsza, stopy miały po 6 palców, nie miała kciuków u rąk, a palce zrośnięte.

Matka oddała ją do adopcji. Dziewczynka trafiła z jednego sierocińca do drugiego, i do kolejnego. Była tam maltretowana i wykorzystywana seksualnie. 

W końcu w wieku 5 lat spotyka swoją przyszłą mamę – Gay Masters, bezdzietną profesor logopedii ze Stanów. Kobieta chce adoptować małą Oksanę w ramach amerykańskiego projektu TOUCH (Take One Ukrainian Child’s Hand). Niestety rząd Ukrainy postanowił zakończyć projekt.

Oksanie zostało tylko zdjęcie pani w okularach, z którym się nie rozstaje, chyba że zabierają jej je za karę. „Jesteś złą dziewczynką, mamusie nie lubią złych dziewczynek!” – słyszy od opiekunek.

Po dwóch latach udało się – Oksana dostała nową szansę. Śpała zawinięta w koc, gdy ktoś obudził ją stukaniem w ramię. Otworzyła oczy i zobaczyła przy łóżku kobietę ze zdjęcia. Obok stał tłumacz. „Znam cię! Jesteś moją mamą. Mam twoje zdjęcie!” – wykrzyknęła dziewczynka. „A ja znam ciebie. Jesteś moją córeczką” – usłyszała.

Źródło: instagram.com/oksanamasters

Już w Ameryce okazało się, że dziecko było tak zaniedbane, że jedną z nóżek trzeba było amputować. Drugiej również nie udało się uratować. Mama zapisała Oksanę na treningi wioślarstwa. Tak dziewczyna odkryła nową pasję i sposób na życie z niepełnosprawnością.

W 2010 roku poznała Rob’a Jones’a, byłego marines, który stracił obie nogi w Afganistanie, znanego z przebiegnięcia 31 maratonów na protezach w 31 dni. Jones proponuje, żeby została jego partnerką w łódce na igrzyskach paraolimpijskich w Londynie w 2012. Wracają z brązowym medalem.

Lekarze oznajmili Oksanie, że ma zwyrodnienie kręgosłupa i musi zostawić wioślarstwo. Dziewczyna rozpoczęła więc treningi narciarstwa biegowego. Na igrzyskach w Soczi zdobyła srebro. 4 lata później w Pjongczang – dwa złote medale. Na tegorocznych igrzyskach w Tokio zdobyła dwa złote medale w handbike, swojej czwartej dyscyplinie paraolimpijskiej. Jako 32-latka jest jednym z najbardziej utytułowanych paraolimpijczyków w historii.

Źródło: instagram.com/oksanamasters

 

Ta dzielna kobieta postanowiła też podzielić się swoją historią z własnej perspektywy:

Zawsze bardziej pociągały mnie brzydkie rzeczy.

Trudno to wyjaśnić, ale myślę, że tak po prostu zawsze było. Moimi ulubionymi roślinami są mniszki lekarskie – chwasty, których wszyscy próbują się pozbyć. Jest dla mnie coś wyjątkowego w starym, spróchniałym drzewie. Uwielbiam nawet umierające róże.

Jestem jedną z tych osób, wiesz?

To blizny po tych rzeczach mnie poruszają. To sposób, w jaki noszą ze sobą swoje historie.

Myślę, że bycie przyciąganą przez niedoskonałości świata, to zrozumienie tego, co on przeszedł.

Dla mnie to właśnie jest piękno.

To jest życie.

Urodziłam się na Ukrainie w 1989 roku, z wadami wrodzonymi spowodowanymi chorobą popromienną.

Miałam sześć palców u każdej stopy (co uważałam za najfajniejszą rzecz na ziemi, tak przy okazji – dodatkowe palce! Czułam się taka szczęśliwa). Miałam splecione palce u każdej ręki, bez kciuków. Moja lewa noga była o sześć centymetrów krótsza od prawej, a w obu brakowało kości nośnych. Po serii operacji, w końcu moje nogi musiały zostać amputowane powyżej kolana.

Wszystko to sprawiło, że jestem pokryta bliznami.

Po urodzeniu zostałam oddana do adopcji i spędziłam siedem i pół roku w sierocińcu. Wielu ludzi nie chce wierzyć w to, co dzieje się w niektórych domach dziecka na Ukrainie. Ale powinni uwierzyć. Dzieją się tam straszne rzeczy.

Źródło: twitter.com/Polsport

 

Od tych rzeczy, jestem również pokryta bliznami. Bardzo różnymi bliznami.

Czasami, dorastając, lubiłam myśleć o tym w ten sposób: Moje ciało było pokryte historiami. Tak – to brzmi ładnie. Blizny… to prawie nie są nawet blizny. One po prostu naznaczają moje historie. W ten sposób są prawie jak tatuaże.

Prawie.

Zrozumiałam, że jest jedna ważna różnica: Nie mogłam wybrać swoich blizn. Blizna to historia, która ci się przytrafia. Nie posiadasz blizny na własność – to coś, co przetrwałeś.

Chcę mieć swoją historię na własność.

Jest to coś, co zaczęłam odkrywać coraz wyraźniej wraz z wiekiem: to pragnienie, które mam, by odzyskać moje ciało – odzyskać moje życie – jako historię, którą tylko ja mogę opowiedzieć.

Powiedzieć głośno to, co trudne: Byłam wykorzystywana.

Zdefiniować to.

Nie pozwolić, by to mnie definiowało.

W ciągu mojej dorosłości, to pragnienie przejawiało się na wszelkie sposoby.

Przejawiło się w miłości do tatuaży.

Tatuaże, w przeciwieństwie do blizn, można wybierać. A każdy tatuaż, który mam, jest pełen tak wielu moich własnych wyborów – każdy z nich reprezentuje tak ważną część mnie. Kiedy robię sobie nowy tatuaż, to tak jakbym mówiła: Chcę, aby moja historia została opowiedziana w tym kolorze, w tym rozmiarze, w tym miejscu, które wygląda tak i przypomina mi o tym, i o tym, i o tym. Więc gdzie moje rzeczywiste blizny mogą odzwierciedlać te momenty bezsilności? Moje nowe blizny, sposób, w jaki wybieram tatuaże na moim ciele…. Czuję w tym głęboki CEL. Czuję najbardziej niesamowite poczucie własnej wartości.

Źródło: projects.theplayerstribune.com/oksana-masters-the-hard-part-out-loud

 

Przejawiło się to również w karierze sportowej.

Bycie sportowcem na zawsze zmieniło moje życie i zawsze będę za to wdzięczna: Zdobyłam dwa złote medale i dziewięć tytułów mistrzyni świata w paraolimpiadzie… i mam wrażenie, że dopiero się rozkręcam. Ale nie zajęłam się sportem po to, by wygrywać. Zajęłam się nim ze względu na to, co pomógł mi zrozumieć o mnie samej. Sport pozwolił mi zobaczyć, że ciało – moje ciało – ma moc, której nigdy nie należy lekceważyć.

Źródło: instagram.com/oksanamasters

 

A ostatnio przejawiło się to w opowiadaniu historii.

Prawda jest taka, że przetrwanie mojej przeszłości było jednym wyzwaniem. Ale zmierzenie się z nią… to już zupełnie inne wyzwanie. Dla mnie to było jak: Wiem, co się ze mną stało. Ale jak mam w ogóle zacząć MÓWIĆ, co się ze mną stało? A gdybym mogła, czy w ogóle bym chciała?

Pierwszym krokiem był filmik, który opublikowałem w marcu. Ten filmik, jak już wtedy mówiłam, to byłam ja, wciąż w miejscu, w którym po prostu… pracowałam nad tym wszystkim. Rozbierałam kawałki mojej historii na części, a potem składałam je z powrotem. To było moje układanie wielu emocji na miejscu – od zranienia, przez uzdrowienie, do czasami ponownego zranienia.

Ale to było również zmaganie się z kosztem bycia „na widoku”. Czy twoja mama nie przeszła już wystarczająco dużo? Czy twój chłopak *naprawdę* jest gotowy, by usłyszeć te wszystkie szczegóły? Co pomyślą twoi sponsorzy? To są pytania, które sobie zadawałam. Mogłabym wymyślić tak wiele powodów, dla których moja historia nie powinna być opowiedziana. Ale wciąż powracałam do jedynego powodu, dla którego wiedziałam, że powinna: inne kobiety.

Napisałam: „Wciąż myślałam o innych kobietach, innych dzieciach i o tym wszystkim, przez co przeszły – i o tym, jakie znaczenie może mieć dla nich moja historia. Myślałam o tym, jak ważne może być dla nich to, że widzą mnie nie tylko niezłomną, ale żywą i zdrową. Nie jako obiekt litości, ale jako przykład siły. Jako kobietę, która zyskała siłę po drugiej stronie swojej traumy, i która zasługuje na to, by być znana nie jako suma swoich doświadczeń, ale jako suma swoich czynów”.

Źródło: instagram.com/oksanamasters

 

I teraz jestem tutaj.

Minęło ponad dziewięć miesięcy od publikacji tego filmu, a czas, który upłynął od tamtej pory, tylko potwierdził to, co zawsze czułam w sercu – że podzielenie się moją historią było właściwym posunięciem.

Ale upływ czasu powiedział mi coś jeszcze: powiedział mi, że tak naprawdę nigdy nie skończyliśmy rozliczać się z naszą przeszłością… i to jest w porządku. Dobrze jest nadal przetwarzać, pamiętać i dzielić się. Przetrwanie nie jest czymś, w czym się „wygrywa” i magicznie się kończy. Nie ma jednej ścieżki, którą można obrać, nie ma jednej recepty, którą można zastosować. Myślę, że z przetrwaniem jest bardziej jak – chyba bardziej jak ze stanem bycia. To nie jest coś, co „osiągasz”.

Raczej możesz go… przetrwać.

Wciąż są części mojej historii, które pamiętam, jakby to było wczoraj. Części mojej historii, które, na dobre i na złe, zawsze będą pasować do mojej pamięci jak ulał.

Zawsze pozostaną domy dziecka. Pamiętam, jak miały te długie korytarze – można by przysiąc, że zostały zaprojektowane tak, by były jak najbardziej przerażające. Pamiętam, że było tam tak zimno, że widok własnego oddechu był czymś normalnym. Pamiętam, że nigdy nie były oświetlone, zawsze takie ciemne. Pamiętam noc. Większość najgorszych rzeczy działo się późno w nocy. Czasami, zamiast się rozpisywać – wystarczy, że powiem ludziom listę rzeczy, których nie mogę już znieść: noże, zapalone papierosy, metalowe łańcuchy. Do dziś nie mogę mieć masażu, żeby nie wariować. To prawdopodobnie daje wam część obrazu.

Zawsze będzie przyjazd do Ameryki. To było tak wielkie dostosowanie. Tak wiele z tego było bardzo dobre – tak wiele z tego było niebem. Troszczono się o mnie, dbano o mnie, byłam dobrze karmiona, byłam dobrze wychowywana, byłam kochana. Ale potem nastąpiły pewne dostosowania, które były niezwykle trudne. Nie dlatego, że teraz nie było lepiej, ale dlatego, że wcześniej było tak źle… Myślę, że to zabiło moją perspektywę na to, co „lepiej” mogłoby w ogóle znaczyć. Przykładem tego jest spanie. W sierocińcu sen kojarzono z maltretowaniem – to naprawdę było takie proste. Nie dało się tego nie kojarzyć. Więc kiedy znalazłam się w nowym domu, w tym wygodnym łóżku… to było tak, jakby nic z tej nowości, nic z tego komfortu nie miało znaczenia. Nienawidziłam snu.

Albo raczej, nie mogłam przestać nienawidzić snu. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, na początku łóżko było dla mnie zbyt wygodne. Musiałam spać na twardej podłodze. To było prawie tak, jakbym musiała ponownie przetworzyć traumę, w pewnym sensie, zanim mogłam nauczyć się pozwolić jej odejść.

Źródło: instagram.com/oksanamasters

No i oczywiście zawsze będzie moja mama.
Moja mama, która walczyła przez dwa lata – przez dwa lata!!! – aby wyciągnąć mnie z Ukrainy. Moja mama, która mnie adoptowała, a potem wychowywała, sama, jako samotny rodzic. Moja mama, która mnie męczyła i nie odpuściła, dopóki nie zgodziłam się spróbować tego programu wioślarstwa adaptacyjnego.

Moja mama, która nauczyła mnie, jak stać się pamiętającym i zapominającym. Moja mama, która otworzyła przede mną tak wiele życiowych drzwi, abym mogła przez nie przejść i zakochać się w świecie. Moja mama, która jest powodem, dla którego tu jestem.

Co czeka mnie w przyszłości… Nie wiem.

Mam marzenia, to na pewno.

Marzę o mojej karierze sportowej i o tym, jak wiele mogę osiągnąć, jeśli tylko się postaram.

Marzyłam o tym, by nadal opowiadać – by odzyskać – moją historię. Mam nadzieję, że dotrze ona do ludzi, a zwłaszcza do innych kobiet i dzieci, które przeszły przez coś podobnego, jak ja. Mam nadzieję, że to, co robię ze swoim życiem, ma dla nich znaczenie.

Marzyłam o dniu, w którym poznam moją biologiczną rodzinę. W mojej głowie, kiedyś tak bardzo ich nienawidziłam. Spędzałam tyle czasu zastanawiając się – Dlaczego ktoś mógłby mi to zrobić? Dlaczego mnie porzucił i zostawił samą? Co zrobiłam źle? Zrobiłam coś złego? Ale teraz, kiedy jestem starsza, wiem, że to jest o wiele bardziej skomplikowane. Jest tyle rzeczy z ich perspektywy, których ja nie znam. Wiem, że nie mieli wielu środków. Wiem, że próbowali po prostu przetrwać, na swój sposób.

Dlaczego ktoś miałby mi to zrobić? Dlaczego mnie porzucił i zostawił samą? Co zrobiłam źle?

Wiem też, że w końcu miałam szczęście: ponieważ to, co mi się wtedy przydarzyło, doprowadziło mnie do takiego życia, jakie mam teraz. Ale nadal mam wiele pytań, wiesz? Wciąż chciałabym ich poznać. Wciąż chciałabym uzupełnić ten kawałek układanki.

Marzyłam o tym, żeby zaopiekować się mamą. Uwielbiam myśleć, że pewnego dnia będę mogła zabrać ją gdzieś, na niesamowite wakacje, tylko ja i ona. Uwielbiam myśleć, że pewnego dnia będę w stanie zrobić wiele różnych wspaniałych rzeczy dla mojej mamy, by zacząć odwdzięczać się za wszystko, co dla mnie zrobiła. Wiem, że nigdy nie będę w stanie w pełni się jej odwdzięczyć… To znaczy, jak można odpłacić osobie, która uratowała ci życie? Ale wciąż marzę o wszystkich sposobach, w jakie mogę spróbować.

Marzyłam o tym, że pewnego dnia będę miała własną rodzinę. Myślę, że byłabym całkiem dobrą mamą. Chciałabym nauczyć moje dzieci, by były silne i niezależne – i by walczyły o swój głos.

Chciałabym być dla nich taką mamą, jaką moja mama była dla mnie.

Źródło: instagram.com/oksanamasters

Kolejną rzeczą, o której marzę, jest następny tatuaż, który sobie zrobię.

Jeszcze nie wymyśliłam go do końca… ale myślę, że będzie to coś w rodzaju mapy, która biegnie wzdłuż mojego kręgosłupa.

Na jednym końcu chcę mieć współrzędne miejsca, w którym się urodziłam na Ukrainie.

A na drugim końcu, chcę, żeby miała współrzędne mojego pierwszego domu z mamą w Buffalo.

To była tak długa podróż… i myślę, że to by wiele znaczyło mieć tatuaż nawiązujący do zataczania pełnego koła. O tym, gdzie byłam i jak to doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem.

I dokąd zmierzam.

Jak powiedziałem, to nie jest skończone… i kto wie, jak to się skończy.

Ale to już coś, prawda? Tam zmierza.

To jest początek.

Oksana

 

Źródło: instagram.com/oksanamasters

 

AM/projects.theplayerstribune.com/oksana-masters-the-hard-part-out-loud, Twitter.com/Polsport

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023