19 kwietnia, 2024
30 stycznia, 2022

Matka niepełnosprawnej dziewczynki: „Zespół Downa to nie koniec świata, to początek naszej historii”

(fot. pixabay.com, zdjęcie ilustracyjne)

„Marynia nauczyła nas cierpliwości, pokory i wniosła w nasze życie dużo radości, cieszymy się z najmniejszych drobiazgów, których inni nawet nie dostrzegają” – mówi pani Anna. O tym, że urodziła dziecko z niepełnosprawnością, dowiedziała się dopiero po porodzie.

Pani Anna jest matką trojga dzieci, w tym kilkuletniej Marysi, która urodziła się z zespołem Downa.

Ciąża, jak mówi, przebiegała w sposób książkowy. Dopiero podczas ostatniego badania USG, na 2 tyg. przed porodem, lekarz zauważył u dziecka wadę serca i skierował matkę do klinki w Krakowie na poród.

Dzień porodu nie był, niestety, dniem radości. Był smutny i przygnębiający. Zaraz po porodzie dowiedzieliśmy się, że nasza córka oprócz wady serca ma również zespół Downa – wspomina pani Anna.

Była to dla niej trudna chwila, wielu pytań, jak silne będzie upośledzenie córeczki, jak poradzą sobie z jej wychowaniem? Był to czas wielu obaw, czasem złości i żalu do Boga.

Miało być tak pięknie… Bóg nam przecież błogosławił. Dwoje pięknych zdrowych dzieci, praca, dom, stabilizacja, marzenia… – opowiada.

W tych pierwszych chwilach ogromnego zaskoczenia, jak podkreśla, mąż był dla niej oparciem. On od razu pokochał dziecko a jego słowa zapadły pani Annie w sercu…  „Marysia zostanie z nami na zawsze, bo starszaki pójdą w świat”.

Także teściowa dodawała otuchy, od razu pokochała wnuczkę, zawierzając dziecko opiece św. o. Papczyńskiego. „Zobaczysz, że to dziecko połączy naszą rodzinę na nowo”, wspomina słowa teściowej pani Anna.

Dziś już wiem, że miała rację. Nasza Marysia skradła serca wszystkich dookoła. Bo po prostu zaraża uśmiechem. A grono prawdziwych przyjaźni wciąż rośnie… Znajomi się od nas nie odwrócili i wciąż spotykamy na naszej drodze dobrych ludzi – podkreśla.

Po kilku dniach rodzice zabrali dziewczynkę do domu, czekając na operacje, podając konieczne leki. Marysia była otoczona czuła opieką rodzeństwa i całej rodziny. Stan dziewczynki, jak wyznaje w świadectwie pani Anna, uległ znacznej poprawie, kiedy ochrzczono dziecko.

Marysia była hospitalizowana, rodzice prowadzili rehabilitację często w domu, aby uniknąć narażania córki na infekcje. Wadę serca udało się zoperować przed pierwszymi urodzinami dziecka.

Codzienność, jak mówi, jest wymagająca i trudna, ale też radosna. I chociaż dziewczynka rozwija się intelektualnie i fizycznie jak jej rówieśnicy, to zwykle musi więcej pracować nad mową, kształceniem wielu umiejętności, choć niektóre przyszły jej łatwo, jak np. jazda na rowerze.

To prawdziwy wulkan energii, „żywe srebro”, zdecydowanie charakter przywódczy. Wszystko wie i rozumie, chętnie ćwiczy i wykonuje polecenia. Ta ciężka praca wszystkich wokoło przynosi efekty – podkreśla matka Marysi.

Wspólnie spędzany czas integruje rodzinę. Dzięki Marysi, jak mówi pani Anna, poznali inne rodziny i dzieci z zespołem Downa i wzajemnie siebie wspierają.

Jako matka chorego dziecka odkryłam w sobie pokłady energii, o które nigdy bym siebie nie podejrzewała. Bo „kochać” to działać dla drugiej osoby na 1000 proc. Marynia nauczyła nas cierpliwości, pokory i wniosła w nasze życie dużo radości, cieszymy się z najmniejszych drobiazgów, których inni nawet nie dostrzegają. Dziś już wiemy, że zespół Downa to nie koniec świata, to początek naszej historii – mówi pani Anna.

 

AG/Niedziela.pl

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023