28 marca, 2024
6 grudnia, 2022

Masz dzieci? To nieodpowiedzialne! Jak przeszliśmy od „macierzyństwa bez lukru” do powszechnego antynatalizmu

(fot. unsplash.com/Matt Walsh, zdjęcie ilustracyjne/dziecko)

„Kaszojady”, „bombelki”, a nawet „gó*niaki” – tak o dzieciach prześmiewczo, ironicznie albo wręcz z otwartą niechęcią wypowiadają się coraz częściej młodzi Polacy. I pewnie można by uznać to za kolejną swego rodzaju modę językową, na którą nie należy zwracać uwagi, bo choć głupia i może lekko irytująca, nie jest przecież groźna, gdyby nie to, że świetnie wpisuje się w bardzo wyraźnie już widoczne trendy. Młode pokolenie – czyli osoby, które powinny właśnie teraz lub w najbliższych latach zostać rodzicami – nie myśli o tej perspektywie z radością. 

W kontekście kryzysu demograficznego, który daje się we znaki tak Polsce, jak i reszcie Europy,  najbardziej rozpowszechniły się dwa podejścia. Z jednej strony zatroskanie sytuacją, połączone z narzekaniem na fakt, że warunki ekonomiczne czy socjalne są u nas marne, a perspektywy życiowe dla młodych Polaków wręcz żadne, więc nie ma się właściwie co dziwić, że nikt rozsądny nie decyduje się dziś na dzieci.

Drugie podejście to agresywno-ironiczne zbycie tematu, bo w tym rzekomo opresyjnym państwie, łamiącym prawa kobiet „katotalibanie” nie można po prostu mieć dzieci i nikt nie ma prawa kobiet do tego zmuszać. 

O ile w pierwszej z tych perspektyw jest sporo prawdy, bo wysokość dochodu, stałe zatrudnienie na dobrych warunkach, możliwość zakupienia mieszkania czy dostępność żłobków i przedszkoli to sprawy mające zasadnicze znaczenie dla młodych rodziców, o tyle ta druga to już raczej fantazje feministek i tworzenie sobie usprawiedliwień dla tego, że dzieci nie mamy i nie chcemy mieć. Problem w tym, że ani jedna, ani druga perspektywa nie porusza właściwie wcale problemu, jakim jest antydziecięca mentalność i zwykła niechęć do najmłodszych członków społeczeństwa. Choć to feministyczne podejście jest doskonałym przykładem tej właśnie mentalności. 

Macierzyństwo bez lukru  

Mniej więcej dekadę temu wybuchła w internecie moda na pokazywanie macierzyństwa takim, jakie ono (rzekomo) jest naprawdę, czyli na tak zwane „macierzyństwo bez lukru”. Stojąca za tym idea była pewnie nawet słuszna: uświadomienie społeczeństwu, że bycie mamą to nie tylko blaski, ale i cienie, a uznane za „obowiązkowe” szczęście z posiadania maluszka skrywa czasem bardzo niebezpieczną rzeczywistość, jak choćby zaburzenia depresyjne. Ale gorzkie, ironiczne opisy życia matek i wyścigi w tym, kto ma gorzej, poszły chyba nieco za daleko.  

Cały nurt „macierzyństwa bez lukru” wziął się oczywiście stąd, że dotychczas kobiety były rzekomo okłamywane i wmawiano im, że dzieci to słodkie, różowe bobaski, które przez większość dnia śpią, a kiedy już się obudzą, to tylko po to, żeby z uśmiechem przejść do spokojnej zabawy ulubioną grzechotką. Poczucie bycia oszukiwaną w tej sprawie to chyba bardziej wytwór medialny – bo to właśnie telewizja pokazywała taki siłą rzeczy schematyczny i uproszczony obraz macierzyństwa (trudno oczekiwać, że reżyser uwzględni w półgodzinnym odcinku serialu wszelkie „prawdziwe” momenty, płacz, dwugodzinną scenę usypiania, karmienie, przewijanie itp.).

Wielką zmianę, i to na gorsze, przyniósł w tym względnie oczywiście internet. Z wirtualnej przestrzeni wręcz wylewają się obrazy celebrytek i influencerek, które swoje bycie matką „sprzedają” tylko w postaci starannie wystylizowanych zdjęć, oznaczonych oczywiście jak najwyraźniej logotypem sponsora. I tu może nawet rację bytu ma wytykanie takim odrealnionym obrazkom manipulacji.  

Młode kobiety czuły się oszukane i właściwie wpuszczone w maliny, bo zamiast słodkiego dzidziusia i różowo-brokatowej codzienności dostawały tę szarą i chyba rozczarowującą. Nikt nie powiedział, że dziecko płacze bo tak. I że trzynaście razy dziennie zastanawiasz się o co [****] mu chodzi. Bo sucho, bo w brzuchu pełno, bo wyspane – możemy przeczytać na blogu Matka Nieidealna. Ten rodzaj narracji w opowiadaniu o dzieciach upowszechnił się do tego stopnia, że po kilku latach mówienie o macierzyństwie bez ironii i uwidaczniania tych „cieni” (po to, by na koniec dodać ewentualnie, że miłość do dzieci wiele wynagradza, co nie brzmi w tym kontekście przesadnie szczerze) odbierane jest jako nieautentyczne i mocno krytykowane. 

Dzieci? To nieodpowiedzialne! 

To, co możemy obserwować na polskich ulicach w ostatnich kilku latach (a chyba zwłaszcza nasiliło się to po „Strajku Kobiet” z 2020 roku), to jednak nie tylko „macierzyństwo bez lukru” i ukazywanie jego prawdziwego, nie zawsze przyjemnego oblicza. Nurt ten, choć może nie do końca pozytywnie obrazował rolę kobiety jako matki i rodzinę w ogóle, zakładał jednak, że te rodziny istnieją, a kobiety rodzą dzieci. Nadal była to swego rodzaju naturalna kolej rzeczy, typowy etap życia, przez który przechodzi w swoim czasie większość z nas.  

Dziś można chyba zaryzykować stwierdzenie, że takie spojrzenie na rodzinę to już przeszłość i absolutny przeżytek – przynajmniej dla młodych Polaków. Swoje preferencje wyrazili oni w niedawnym sondażu CBOS „Młodzież 2021”, w którym uczniów ostatnich klas szkół średnich zapytano o priorytety i cele życiowe. Tylko jedna trzecia z nich odpowiedziała, że liczy się założenie rodziny i posiadanie dzieci. Jest to najniższy wynik od początku tych badań, czyli od 1993 roku. Z badań CBOS-u wynika także, że już co piąta młoda osoba nie planuje posiadania dzieci. 

Coraz częściej deklaracje o chęci stworzenia rodziny zastępowane są przez bardziej indywidualistyczne marzenia: liczy się wolność, kariera, samorealizacja, ale także pozornie bardziej altruistyczne powody, jak choćby troska o planetę. A stosunek do dzieci i rodzicielstwa zmienia się w skali społecznej na coraz bardziej wrogi. Lewicowy portal Noizz przytacza wypowiedzi mężczyzn, którzy uzasadniają swoją rezygnację z posiadania potomstwa: Zrozumiałem, że ja jednak nie lubię dzieci. Wkurzają mnie i odbierają wolność, a ja cenię sobie swobodę robienia tego, co chcę i kiedy chcę. Ilość ograniczeń w codziennym życiu rodziców jest według mnie zbyt duża. Nie umiem zrozumieć, jak ktoś może czerpać radość i szczęście w takiej sytuacji – twierdzi rozmówca portalu, 33-letni „Jasiek”. – Ja ogólnie rzecz biorąc uważam, że posiadanie dzieci w obecnych czasach jest nieodpowiedzialne. Nowe pokolenia przychodzą na świat, który jest na skraju załamania – dodaje. 

Bezdzietna – to brzmi dumnie 

Niebycie matką staje się powodem do dumy – to coś zupełnie odwrotnego od dotychczasowych postaw wobec rodzicielstwa. Dzieci uważane były za pewne osiągnięcie i to właśnie z nich można było być dumnym. Tymczasem dziś chełpić można się także z sytuacji odwrotnej, w której największym życiowym osiągnięciem staje się absolutna „niezależność”. Kobieta po trzydziestce. Niezależna, bezdzietna, niezamężna i nie dająca w szyję nawet w dniu urodzin. Skandal. Ewidentnie coś poszło nie tak – pisze o sobie jedna z użytkowniczek Twittera, nawiązując do wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat przyczyn niskiej dzietności. I otrzymuje odpowiedź: To jak większość kobiet Twojej generacji. Prawicowe dziady są oderwane od rzeczywistości i tkwią mentalnie w ubiegłym stuleciu.  

Znacznie bardziej agresywną retoryką posługuje się pisarka i publicystka m.in. Krytyki Politycznej Agnieszka Szpila. Kobieta sparafrazowała swego czasu jeden z billboardów Fundacji Kornice, na którym obrazowano spadek dzietności w Polsce, pytając „Gdzie są te dzieci?”. Na tak postawione pytanie publicystka odpowiedziała tytułem swojego tekstu: „Gdzie są te dzieci? W d*pie!”. I choć przekonuje, że ta odpowiedź wynika z trudności, z jakimi boryka się jako matka niepełnosprawnych dzieci, to ostatnio w swojej antynatalnej postawie posunęła się dalej. W jednym z programów „śniadaniowych” zaapelowała do Polek, aby „zawiesić rozmnażanie się”, używając w ten sposób swoich ciał jako narzędzi walki politycznej. 

Rodzina jest passe 

Od postulatu o tym, by – skądinąd słusznie – nie krzywdzić młodych rodziców nierealistycznymi wymaganiami, oczekiwaniami i wpędzaniem w poczucie winy, doszliśmy więc do rzeczywistości, która będąc karykaturą tamtych słusznych idei, krzywdzi rodziców jeszcze bardziej. Bo wymagania i presja wcale nie zniknęły, a nawet w pewien sposób wzmogły się, zasilane internetowymi treściami parentingowymi. Ale do tego doszło jeszcze powszechne szydzenie z matek i rodzicielstwa w ogóle, wyrzucanie poza nawias osób, które zdecydowały się na coś tak głupiego, jak poddanie się tyranii „kaszojada”, a do tego mają czelność zatruwać swoim niby-szczęściem życie innych ludzi. 

Znaleźliśmy się w rzeczywistości, w której bycie rodzicem (i małżonkiem – tym bardziej) podobnie jak bycie wierzącym, czy posiadanie konserwatywnych poglądów, staje się powodem do szyderstw i pretensji. Dzieci są społecznie niewygodne, niechciane, a osoby, które decydują się mieć ich więcej niż jedno czy dwoje, są odbierane jako gorsze. Nieodpowiedzialne (sic!), bo przecież mamy przeludnienie, a do tego nadciąga katastrofa klimatyczna. Nieracjonalne, bo jak można sprowadzać dzieci na świat w sytuacji tak niepewnej przyszłości. I generalnie po prostu mniej inteligentne, bo przecież przed dziećmi można się „zabezpieczyć”, a oni najwyraźniej nawet tego nie potrafią. Pomysł, że dzieci można po prostu kochać, spełniać się jako matka czy ojciec, traktować rodzinę jak największy priorytet, ponad samorozwojem, karierą i gromadzeniem dóbr materialnych nawet ponad „wolnością” rozumianą jako zupełna swoboda działania, w oczach młodych ludzi staje się wręcz absurdalny. A mnożenie pozornie bardzo racjonalnych powodów, takich jak brak bezpieczeństwa finansowego, zabezpieczeń socjalnych czy nawet rzekoma dyskryminacja kobiet i ich praw, najczęściej jest niestety tylko przykrywką dla dużo bardziej prozaicznych motywacji. Dzieci są po prostu niewygodne, a rodzina zupełnie wyszła z mody. 

Aleksandra Gajek 

„Kiedy urodziłam czwarte dziecko, to macierzyństwo tak naprawdę się we mnie w pełni obudziło”

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023