Za porwanymi dziećmi pojechał aż do Moskwy. Poruszająca historia Ukraińca

(fot. unsplash.com/Caleb Woods VZILDYoqn_U)

Wstrząsająca historia ojca, który za dziećmi wywiezionymi z Ukrainy pojechał z atakowanej Ukrainy aż do Moskwy. Tam na szczęście udało mu się odzyskać syna i dwie córki. Jak informuje „Guardian”, rodzina nie widziała się przez kilka miesięcy. Jak już informowaliśmy, Rosjanie masowo wywożą dzieci z Ukrainy.

Mający 40 lat Jewgen Meżewyj mieszkał w Mariupolu, który w lutym ubiegłego roku zaatakowali Rosjanie. Oblężenie, jak informował Międzynarodowy Czerwony Krzyż, miało wymiary apokaliptyczne. Ojciec wraz z dziećmi udał się do schronu jednego ze szpitali. Tam pomagał w przenoszeniu ciał zmarłych.

Niedługo, bo 17 marca, wkroczyli tam Rosjanie i rodzina trafiła do obozu do Wynohradnego na wschód od Mariupola. Jak informował ojciec rodziny, trafił później do punktu kontroli i przeszukania, gdzie jeden z rosyjskich urzędników w jego dokumentach znalazł najwidoczniej coś na temat służby Jewgena w ukraińskiej armii na zachodzie kraju między 2016 a 2019 rokiem.

Stąd mężczyzna trafił do więzienia dla jeńców wojennych, gdzie spędził 45 dni. Po powrocie szukał swoich dzieci, ale w Doniecku dowiedział się od członka administracji okupacyjnej, że zostały one wywiezione do Moskwy, „do obozu”. Dzięki pomocy wolontariuszy udało mu się przedostać do rosyjskiej stolicy, co jak podkreśla – było niezwykle trudne. Wcześniej jego syn Matwij zadzwonił do niego z informacjami o tym, że obóz niebawem zostanie zamknięty, a dzieci trafią do sierocińców lub rodzin zastępczych.

Pracujący w biurze rzecznika praw dziecka urzędnik przekazał mu, że musi uzyskać zgodę zabranie dzieci z opieki społecznej samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Na szczęście dokument udało się uzyskać i 20 czerwca pojawił się w obozie na przedmieściach Moskwy, gdzie wielokrotnie go przesłuchiwano. Ostatecznie dzieci do niego wróciły, a on – znów z pomocą wolontariuszy – przedostał się na Łotwę, aby dać im schronienie.

ds/PAP,TVP.Info