20 kwietnia, 2024
18 grudnia, 2021

Czy aborcja rzeczywiście daje kobietom wolność? „Mężczyźni tacy jak ja korzystają na bezpiecznym dostępie do aborcji”

(fot. unsplash.com/kats-weil, zdjęcie ilustracyjne)

Felietonista radiowy przekonuje, że aborcja jest korzystna dla mężczyzn, którzy chcą realizować swoje cele zawodowe, prowadząc jednocześnie rozwiązłe życie seksualne.

Fragment opinii został opublikowany przez bostońską stację informacyjną sieci National Public Radio, WBUR. Artykuł napisany przez komentatora politycznego i aktywistę Kaivana Shroffa nosi tytuł „Mężczyźni tacy jak ja korzystają na bezpiecznym dostępie do aborcji”.

Shroff ma 28 lat i przygotowuje się do ukończenia studiów prawniczych. W artykule przekonuje, że posiadanie dziecka mogłoby zniszczyć jego karierę.

To byłby okropny czas na posiadanie dziecka. Nie zrozumcie mnie źle – zawsze chciałem mieć dzieci. Uwielbiam relacje z moimi rodzicami i nie wyobrażam sobie, że nie mógłbym doświadczyć ojcostwa. Myślę, że byłbym w tym dobry. Jednak nie jestem w związku. Nie zgromadziłem oszczędności. I, szczerze mówiąc, po dwóch latach globalnej pandemii, chcę się wyluzować i cieszyć każdą ostatnią chwilą bycia dwudziestoparolatkiem. Pod zbyt wieloma względami jestem nieustabilizowany – napisał.

Autor tekstu wspomina o współżyciu z kilkoma kobietami i tym samym przedstawia aborcję jako „swoje prawo” do uniknięcia ojcostwa w przypadku niechcianej ciąży.

Często mówimy o tym, jak dostęp do antykoncepcji i bezpiecznej aborcji wzmacnia pozycję kobiet. I tak jest: uważam, że dostęp do bezpiecznej aborcji jest podstawowym prawem człowieka. (…) Autonomia cielesna kobiet nie powinna być przedmiotem debaty. Ale mężczyźni tacy jak ja również od dawna są bezpośrednimi beneficjentami bezpiecznego dostępu do aborcji. Dając kobietom wybór, by nie donosić niechcianej ciąży, często my również możemy opóźnić rodzicielstwo, dopóki nie będziemy gotowi – stwierdził 28-latek.

Co prawda, Shroff mówi o tym, że legalna aborcja to prawo kobiet, które daje im kontrolę i niejako „uwalnia” je, jednak tak naprawdę on, jak wielu jego rówieśników, myśli tylko o swojej wygodzie i komforcie psychicznym, bo wie, że nawet jak jego dziewczyna zajdzie w ciążę, to on nie musi brać żadnej odpowiedzialności.

Ponieważ spędziłem 10 z ostatnich 11 lat jako student, większość kobiet, z którymi uprawiałem seks, to również studentki, również postępowe i również nie w takim momencie życia, w którym chciałyby lub byłyby gotowe na posiadanie dzieci. Staram się dzielić odpowiedzialność o antykoncepcji i jeśli kobieta mówi mi, że bierze pigułki, to ja też temu ufam. Gdyby jednak mimo to zaszła w ciążę, choć to wyłącznie jej decyzja, zakładam, że oboje chcielibyśmy tego samego: aborcji. W dłuższych związkach prowadziliśmy na ten temat wyraźne rozmowy – przekonuje mężczyzna.

Skoro student stara się „dzielić odpowiedzialność” za zapobieganie zajściu w ciążę, to dlaczego spoczywa to tylko na barkach kobiety? I dlaczego uważa on, że kwestia decyzji w sprawie urodzenia lub zabicia dziecka, które mogłoby się począć w wyniku ich wspólnego działania, jest „wyłącznie jej decyzją”?

Pomijając już fakt, że w wypowiedziach studenta jest wiele sprzeczności, to warto zwrócić uwagę na fakt, iż wiele kobiet podkreśla, że gdyby otrzymały wsparcie ze strony mężczyzny, nie zdecydowałyby się na aborcję. Zabicie własnego dziecka jest bowiem głęboko sprzeczne z naturą kobiety. Jeżeli więc Shroff „zakłada”, że w przypadku niechcianej ciąży „oboje chcieliby tego samego”, to dziewczyna, z którą współżyje wie, że nie będzie miała w nim wsparcia na wypadek „wpadki”.

Autor artykułu nawiązuje też do obecnej sytuacji w USA, gdzie „ważą się losy” legalnego dostępu do aborcji. Rozpatrywana przez Sąd Najwyższy sprawa z Missisipi jest bowiem szansą na obalenie precedensu związanego z „Roe kontra Wade”.

Co by się stało, gdyby kobieta zaszła przeze mnie w ciążę? Co by było, gdyby nie chciała kontynuować ciąży, ale nie mogła dokonać aborcji? Czy próbowalibyśmy zostać razem, nawet jeśli nie pasowalibyśmy do siebie? Jakiego rodzaju prawa do opieki nad dzieckiem lub do odwiedzin otrzymałbym, gdybyśmy nie byli razem? W jaki sposób utrzymywałabym dziecko? Czy adopcja byłaby naprawdę brana pod uwagę, jak ostatnio beztrosko zasugerowała sędzia Amy Coney Barrett? Jeśli tak, to czy dziecko musiałoby stawić czoła nadużyciom ze strony systemu opieki społecznej? Pytań i zmartwień jest mnóstwo – spekulował Shroff.

Ważniejszym pytaniem, niż te zadane przez Kaivana Shroffa, jest czy rzeczywiście problemem jest prawo i zacięta walka o jego zmianę, czy to, że tak wielu mężczyzn jest przerażonych jakąkolwiek perspektywą wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny i nauką kontroli nad samymi sobą.

Warto się zastanowić, co faktycznie dałoby kobietom prawdziwą wolność: nieograniczony dostęp do zabicia własnego dziecka zawsze, kiedy ojciec „nie czuje się gotowy”, czy może mężczyzna, który nie boi się wzięcia na siebie odpowiedzialności nawet, kiedy nie czuje się do końca przygotowany? 

Piękne zdanie, często powtarzane, „Pan Bóg nie powołuje uzdolnionych, lecz uzdalnia powołanych”, jest sygnałem, że może nigdy nie będziemy się czuli w pełni gotowi na rodzicielstwo. Jednak Bóg nie zsyła na nikogo misji, do której nie da mu potrzebnych zdolności i łask. 

 

AM/DailyWire.com

Udostępnij

Spodobał Ci się ten artykuł? Wesprzyj działanie naszego portalu swoim datkiem.

Wybierz kwotę
inna kwota
Wesprzyj portal

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Liczba komentarzy : 0

Polityka prywatności i plików cookies

© Centrum Życia i Rodziny 2023